19 lipca 2017

W Bieszczadach fr.3


Był mroźny, grudniowy wieczór. Tak się właśnie zazwyczaj zaczynają mroczne historie. Świętowałam z koleżankami awans. Piłam bez umiaru. Każda z nas piła... Nie pamiętam, kiedy urwał mi się film. Gdy w domu oprzytomniałam, Krzysiek siedział w fotelu i patrzył na mnie jakoś dziwnie, potem powiedział, że wracając z imprezy, musiałam w coś uderzyć - reflektor wybity, blacha wgnieciona, pęknięta przednia szyba. Właściwie to nic wielkiego. Krzysiek w ciągu jednego popołudnia sam sobie poradził z tymi usterkami. Jest najlepszym specem od aut w mieście. Zrobił co trzeba, samochód wyglądał jak nowy. Dzień później usłyszałam o wypadku - na przejściu dla pieszych zginęła kobieta z dzieckiem. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Dotarło do mnie, że to musiałam być ja, pijana morderczyni, której zabrakło odwagi zgłosić się na policję. Krzysiek o nic nie pytał. Może nie wiedział o wypadku, ja natomiast nigdy mu nie powiedziałam, nie zdradziłam swojej mrocznej tajemnicy. Żyłam, jakby nic się nie stało.
Kilka dni później w gazetach, pod napisem "Okrutny mord na ulicy! Matka z córką zginęły w wypadku!", ukazało się to zdjęcie. Wycięłam je i zatknęłam za lusterko. Najbardziej przeraża mnie fakt, że nie potrafię myśleć o tym okropnym zdarzeniu inaczej niż za pomocą krótkich, beznamiętnych zdań, które zdają się powstawać nie we mnie, lecz gdzieś na zewnątrz, poza moim umysłem. Jakbym to nie ja była ich autorką, jakby nie były częścią moich przeżyć, ale kogoś innego. Czy można być aż tak pozbawionym jakichkolwiek uczuć?! Automat powleczony skórą, którego zaprogramowano, aby naśladował ludzkie zachowania, ale pozbawiono zdolności współczucia, odczuwania żalu...
Dochodzi jedenasta. Dziewczyno, otrząśnij się, powtarzam sobie w myślach i z powrotem włączam radio. Słychać tylko szum i trzaski.
- Cholera! - klnę półgłosem. - Znowu coś się knoci w tym rupciu!
Zaglądam do schowka w nadziei, że znajdę jakąś kasetę z muzyką. Jest tylko jedna z napisem "Dla Alicji". Ach, te prezenty od Krzyśka! Jego inwencja twórcza nie zna granic! Srebrny wisiorek z koniczynką znaleziony w cukierniczce, bilet do Bagateli w kopercie z rachunkami, a teraz ta kaseta... Czyżby składanka moich ulubionych przebojów? A może rodzaj amatorskiego audiobooka, lektor Krzysiek czyta dla mnie kolejny horror? Co tym razem? Masterton czy King? Stawiam na Kinga. Krzysiek wie, że uwielbiam jego twórczość. Na pewno King... Z uśmiechem wsuwam kasetę do kieszonki magnetofonu. Na zewnątrz lekka mgła, wilgotna ziemia paruje.
Miejscami opary jakby gęstsze, unoszą się tuż nad szosą, niemalże dotykając naznaczonego brudnymi kałużami asfaltu. Widoczność ograniczona. Instynktownie zdejmuję nogę z gazu. Odkąd mam prawko, jeżdżę przecież ostrożnie... Cóż za ironia losu! Nagły skurcz żołądka. Chyba powinnam odpocząć, myślę, wypatrując odpowiedniego miejsca na postój. Oddycham głęboko.
- Powinienem powiedzieć ci to od razu - rozlega się z głośników głos Krzyśka, cichy, jakby stłumiony. Naciskam kilkakrotnie przycisk głośności. Słychać trochę lepiej, nagranie jest jednak nadal niewyraźne.
- Powinienem się wtedy przyznać - mówi Krzysiek. Chwila przerwy, głośne westchnienie, chrząknięcie. - Pozwoliłem, abyś uwierzyła, że to ty...
Co jest grane? Zaczynam się niepokoić. Głos Krzyśka brzmi jakoś nienaturalnie. Naciskam hamulec, auto zwalnia. Zatrzymuję się w niewielkiej zatoczce i nasłuchuję. Cisza. Jak długo mogła tutaj leżeć ta kaseta?
- Pozwoliłem, abyś czuła się winna - rozlega się nagle. Zamykam oczy, mocno zaciskam powieki, aż do bólu. Boję się, że jeśli na nowo je otworzę, stanie się coś strasznego.
- Skazałem cię na piekło - jego słowa boleśnie wwiercają mi się w serce. - Tamtej nocy byłaś tak pijana, że nic nie pamiętasz, ani telefonu z informacją, żebym po ciebie przyjechał, ani tego, co wydarzyło się później, kiedy wiozłem cię śpiącą do domu. Ulice były puste i ciche jak wtedy, gdy wracaliśmy z Bagateli...
Wszystko rozmyło się niczym sen. Sen, którego wspomnienie wraca tylko na ułamek sekundy, potem odchodzi, w mgnieniu oka rozpływa się, niknie, nie pozostawiając w świadomości najmniejszego śladu. Dokąd odchodzą sny? Kiedy byłam mała, pytałam o to wszystkich. Wtedy żadna odpowiedzieć mnie nie zadowalała, dziś uwierzę we wszystko, nawet w największe kłamstwo!
Krzyś, mój poczciwy, kochany Krzyś, gotowy poświęcić wszystko, co najcenniejsze, byleby ratować swoją słabą, wiecznie pogubioną żonę. Wziąłeś winę na siebie, lecz musisz wiedzieć, że ja znam prawdę. Tamtej nocy to nie ty siedziałeś za kółkiem... Fakty temu przeczą, kochany. Nie mogłeś jednocześnie pisać maila do swojej matki i ratować mnie z opresji! Zapomniałeś o tym mailu, biedaku? Będę żyła tak, jak ty chcesz... Uwierzę w kłamstwo tak sprytnie podsunięte. Bieszczadzkie diabły na pewno mi w tym pomogą.

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...