31 sierpnia 2015

Stefa fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                            Wiki Arwena
Mąż nie żył od tygodnia, a ona ciągle miała wrażenie, że za chwilę wyrwie ją ze snu jego rozwścieczony baryton. Byli ze sobą przez pięćdziesiąt lat, ale ani razu nigdzie razem nie wyjechali. Pięćdziesiąt lat, które śmignęło w okamgnieniu, uczyniło ze Stefy potulne cielę gotowe w każdej chwili iść na rzeź. Franciszek, dyrektor prężnie działającego ośrodka kultury i ona, gospodyni domowa...W miasteczku nie mówiło się o niej inaczej jak żona dyrektora Zawady. "Dy - re - kto - ro - wa", cedziły przez zęby kobiety, za każdym razem obrzucając ją od stóp do głów zazdrosnym spojrzeniem. Nie miała pojęcia, czy ktoś z tych ludzi zna jej imię... imię powietrza, którym dyrektor Franciszek Zawada oddychał przez pięćdziesiąt lat. Teraz, kiedy mąż nie żył, mogła wreszcie wybrać się w wymarzoną podróż. Spakowana walizka stała w przedpokoju, jednak Stefa zwlekała z wyjazdem.

30 sierpnia 2015

Wojtek fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
Nie musiał, Wojtek szybko kojarzył fakty. Ciąża tłumaczyła wszystko, złe samopoczucie, brak apetytu, zmiany nastroju, a on głupi myślał, że Alicja chce go zostawić. Będziemy mieli dziecko, myślał, przemierzając nerwowo mieszkanie. Był oszołomiony, zaskoczony, szczęśliwy, a jednocześnie coraz bardziej zaniepokojony. Dlaczego mu nie powiedziała? Nagle zatrzymał wzrok na obrazie leżącym na kuchennym blacie. Alicja najprawdopodobniej zdjęła malowidło przed wyjazdem, choć jeszcze tydzień wcześniej błagała Wojtka, by zawiesił je na ścianie. Miało to pewnie jakieś znaczenie. Tak był pochłonięty swoimi sprawami, że nie zapytał nawet żony, skąd ta makabreska w ich domu. Nagie ciało martwej kobiety rzucone na stół rzeźnicki niczym ćwiartka mięsa. Taki obraz mógł się zrodzić tylko w chorym umyśle. Wojtek przyglądał się przez chwilę malowidłu, szukając podpisu artysty, lecz nie znalazł żadnego znaku. Kimkolwiek był ten człowiek, nie przywiązywał wagi do tego rodzaju detali. Sama scena namalowana z pasją psychopaty była najlepszą wizytówką autora. Przypomniał sobie wieczór sprzed dwóch tygodni, kiedy opanowany przez zwierzęce pożądanie dawał upust swoim fantazjom, a leżąca na podobnym stole dziwka krzyczała w przesiąkniętą odorem alkoholu i ludzkich wydzielin przestrzeń świństwa, jakich nigdy dotąd nie słyszał w ustach kobiety. Podniecało go to jeszcze bardziej, momentami powstrzymywał się przed uduszeniem tej suki. Był pewien, że tylko w ten sposób wreszcie osiągnie pełne zaspokojenie. Nienasycony chory umysł... Wojtek chwycił się za głowę obiema rękami. Paliła go skóra. Miał ochotę rozdrapać ją do krwi.

29 sierpnia 2015

Wojtek fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Grzebanie w rzeczach Alicji napawało go wstrętem. Nie powinien tego robić. Każdy ma przecież prawo do jakiejś prywatności. Do diabła, w końcu jest moją żoną, usprawiedliwiał się w myślach, otwierając kolejną szufladę z papierami. Szukał prawie przez całą noc, w każdym razie od chwili, kiedy wrócił z pracy i przeczytał przyklejoną do drzwi lodówki karteczkę z wiadomością. Niepokój wgryzał się w niego, kąsał, szarpał i żarł mięso niczym jakaś wściekła bestia. Alicja wyjechała tak nagle, nie pisząc nawet dokąd. Szukał jakiegoś punktu zaczepienia, nazwiska, numeru telefonu, adresu, najmniejszej informacji, która naprowadziłaby go na ślad tej tajemniczej kobiety. Przecież coś tu musi być, myślał, przerzucając papiery zgromadzone w teczkach, buszując po szufladach. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że niewiele wie o żonie. Tak naprawdę nie znał żadnych jej znajomych, do których mógłby zadzwonić i zapytać o nią. Alicja z nikim nie utrzymywała kontaktu. Tak mu się przynajmniej wydawało. Żyła w swoim świecie, z dala od ludzi, z nim... Z nim? Prawie się nie widywali, kilka chwil przed snem, czasem przy śniadaniu i w niektóre weekendy. Czy można to nazwać wspólnym życiem? Co prawda ostatnio miał dużo roboty, musiał zostawać po godzinach, wracał skonany, śmierdzący, mył się, jadł i szedł spać, ale dziwne zachowanie żony nie umknęło jego uwadze. Była czymś zdenerwowana, jakby wystraszona, zamyślona... Coś ją wyraźnie gryzło. A co jeśli postanowiła od niego odejść? Stereotypowe myślenie... Na pewno chodzi o coś innego! Spojrzał na miniaturkę portretu stojącą na biurku. Alicja nie znosiła otaczać się fotografiami ze swoim wizerunkiem, ale tę jedną, oprawioną w czarne ramki na dwudzieste szóste urodziny, zatrzymała. Dwudzieste szóste urodziny Alicji... Dzień wcześniej na wieczorze kawalerskim kolegi zdradził ją z podstarzałą dziwką. Co prawda był pijany i robił to, co wszyscy kumple, dobrze się bawił... Pił, ćpał i pieprzył tę dziwkę jak dzikie zwierzę! Puściły wszystkie hamulce, w odstawkę poszły wszelkie zasady, została tylko zwierzęca chuć. Uległ jej... Kolejne usprawiedliwienie? Żałosne... Orgia przeciągnęła się do późna, a kiedy nad ranem wrócił do domu, Alicja leżała na łóżku i czytała książkę, spojrzała na niego... Wiedziała! Od tamtego momentu nie kochali się ani razu. Delikatna twarz o smutnych brązowych oczach z figlarnym lokiem opadającym na czoło oprawiona w ramki jako przypomnienie tamtego wieczoru. Poczuł bolesne ukłucie w brzuchu. Dzwonek telefonu wyrwał go z transu. Wojtek rzucił na podłogę kolejną teczkę wypchaną dokumentami i podbiegł do aparatu.
- Aluuu! Wreszcie... - krzyknął radośnie do słuchawki.
- Przepraszam, czy mógłbym rozmawiać z panią Alicją? - przerwał mu spokojny męski głos.
- Kto dzwoni? - zapytał, czując narastającą irytację. - Przy telefonie mąż Alicji. O co chodzi?
- Dzwonię z prywatnej przychodni ginekologicznej. Jestem lekarzem pana żony. Nie przyszła na umówioną wizytę... Czy przełożyć termin na inny dzień? - tłumaczył rzeczowo mężczyzna.
- Żona wyjechała... - powiedział Wojtek drżącym głosem. - Z prywatnej przychodni ginekologicznej... Doktorze, czy moja żona jest w ciąży?
- Nie udzielam takich informacji przez telefon - usłyszał odpowiedź.

28 sierpnia 2015

Sen fr.3 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Ostatni sen był inny. Edward znów jest w pociągu i jak dawniej w przebraniu konduktora przemierza wagony w poszukiwaniu łupu. Mija rząd pustych przedziałów. Skrada się jak drapieżnik, węszy, szukając ofiary. Bezwolny niczym szmaciana kukła w czyichś rękach nie potrafi przeciwstawić się sile, która popycha go w kierunku przedziału na końcu korytarza. Zatrzymuje się, zagląda do wnętrza przez oszklone drzwi. W przedziale siedzi dziewczyna. Patrzy w okno. Zamyślona nie spostrzega Edwarda, dopiero gdy mężczyzna wchodzi do środka, odwraca głowę. Jest bardzo ładna. Brązowe oczy spoglądają na niego z uwagą. Edward chce się do niej uśmiechnąć, ale zamiast tego mówi automatyczne "Bilecik do kontroli!". Dziewczyna szybko sięga do kieszonki, wyciąga bilet. Edward śledzi jej delikatną dłoń, długie szczupłe palce, srebrną obrączkę z wizerunkiem smoka i czuje narastającą furię. Nie umie jej w sobie zdusić, choć bardzo tego pragnie. Chwyta dziewczynę za nadgarstek i wypowiada świszczące "Alissss". Wszystko dzieje się wbrew jego woli, niekontrolowane. Nagle, uderzenie! Silny ból przeszywa podbrzusze, zwala z nóg na podłogę i pozbawia na chwilę przytomności. Ciemność a potem znowu jasno. Tory, narastające dudnienie, pociąg zbliża się nieubłaganie, głośny gwizd lokomotywy... Trzeba wstać i uciekać. Edward nie ma siły, wciąga w płuca ostry aromat podkładów kolejowych impregnowanych olejem kreozotowym. Zawsze lubił ten zapach. I teraz koncentruje na nim uwagę. Ostatni oddech.

27 sierpnia 2015

Sen fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                       Wiki Arwena
Od roku wciąż ten sam koszmar niczym projekcja filmu w zwolnionym tempie. Najpierw widok dziewczyny odwracającej się w jego kierunku. Opalone ciało, sprężyste ruchy, obcisła koszulka na ramiączkach, dżinsowa spódnica, współczujące spojrzenie niebieskich oczu, życzliwy uśmiech, zbliżenie różowych ust, jakieś słowa, zbyt ciche. Nagły ruch, szamotanina, zdławiony krzyk, jęk, osunięcie się ciała na ziemię, dłonie umazane we krwi, drżące, chude, jakby nie jego, cień na ścianie, zarys głowy w kapeluszu z obszarpanym rondem. Wrażenie, że wszystko, co ogląda, dzieje się bez udziału jego woli, jakby ktoś użyczył mu na chwilę ciała i pokazał całe zajście ze swojej perspektywy... Potem obraz torów biegnących przez las, intensywny zapach podkładów kolejowych, upał, duszno, narastające dudnienie, odgłos pędzącego pociągu, gwizd lokomotywy, strach, mocne uderzenie, ból, ciemność. Początkowo analizował każdy szczegół snu, próbując zrozumieć całość. Niepokoił go kształt cienia rysujący się na ścianie. Edward nigdy nie nosił kapelusza, owszem, w czasach świetności czapkę konduktorską, ale nie kapelusz. A dłonie? Chude, z gęstą siateczką nabrzmiałych żył, umazane krwią... a może tylko farbą? To nie są jego dłonie... Dłonie mordercy? Nie byłby zdolny nikogo zabić, nawet we śnie. Ten pacan doktor twierdzi, że sny oddają ukryte pragnienia. Gówno prawda! Przez całe życie nie skrzywdził nawet muchy, a co dopiero człowieka! Kradzież, oszustwo, owszem, ale nie zabójstwo!

26 sierpnia 2015

Sen fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                             Wiki Arwena
Koszmar wrócił, ale tym razem scenariusz przebiegał nieco inaczej, pojawiły się nowe szczegóły makabrycznej sceny, dzięki którym Edward zyskał nadzieję na zmianę. Pojawił się promyk światła, to dużo... Rozjaśnił na chwilę wnętrze przerażonej duszy. A więc to nie musiało się zdarzyć, w każdym razie nie w taki sposób jak śnił co noc. 
- Śmierć przytrafia się każdemu. Nie ma innej opcji! Twoje problemy biorą się z lęku przed kostuchą. Rżnij ją jak dziwkę i częstuj się wódką, a strach zniknie... Napij się, brachu!  - uspokajał filozoficznie kumpel, z którym Edward od dwóch lat dzielił obskurny pokój a wcześniej więzienną celę.
Zalecone przez doktora leki nie pomagały, otępiały jeszcze bardziej, sprawiając, że spał niemalże przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Takie przynajmniej miał wrażenie. Kładł się do łóżka wieczorem, wstawał o świcie, a reszta dnia gdzieś mu umykała, jakby ktoś okradał go z chwil świadomości, pozostawiając tylko senne majaki. Był niemalże pewien, że każdy sen przybliża go do tragicznego finału. Śmierć na torach kolejowych wydawała mu się mniej akceptowalna niż zgon z powodu choroby albo przedawkowania leków uspokajających. Natasza wyszła wcześniej niż zwykle. Szkoda... Miał nadzieję, że tego wieczoru zostanie dłużej. Płacił jej więcej niż inni, a pomimo to nie traktowała go inaczej. Mechaniczny seks, bez iskierki uczucia, bez pieszczot, pocałunków, potem prysznic i na odchodne krótkie "Hej!". Lubił ją. Jedyna kobieta, która pieprząc się z nim, patrzyła w jego zniekształconą kalectwem twarz i nie zamykała oczu. W kamienicy nazywali go Quasimodo, w więzieniu Konduktor. Trafił tam za recydywę, głównie za obrabianie podróżnych w przebraniu konduktora, stąd ksywka. Dobre czasy minęły, teraz śnił o kolei.

25 sierpnia 2015

Matka fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
Złożyła podanie i jakimś cudem udało jej się zdobyć pracę w stołówce miejscowej podstawówki. Zaczynała jako pomywaczka w kuchni, by po ukończeniu kursu dochrapać się stanowiska kucharki. Nie było lekko przy jej stanie zdrowia i początkowo niewysokiej pensji, pracowała jednak ciężko, wkrótce spłaciła wszystkie długi, a nawet udało jej się odłożyć co nieco pieniędzy. Żyły skromnie, ale przynajmniej nie przymierały jak dawniej głodem. Weronika chowała się zdrowo, warunki bytowania znacznie się polepszyły. Pani Jadwiga mogła śmiało powiedzieć, że jej życie wreszcie się ustabilizowało. W domu brakowało jednak męskiej ręki, niestety, do związków pani Jadwiga nie miała szczęścia. Przygodnie poznani mężczyźni okazywali się draniami. Zresztą dorastająca Weronika żadnego nie akceptowała. Już dwunasta. Zwykle o tej porze jadły obiad. Właśnie zegar zaczyna wybijać godzinę. Pierwsze uderzenie, drugie, trzecie... Przy czwartym zazwyczaj rozlegał się zgrzyt zamka, skrzypienie otwieranych drzwi, trzask i głośne "Hej! Już jestem, mamo!". Weronika wracała z pierwszej zmiany. Czwarte uderzenie, piąte, szóste... Dzwonek! Nie, to niemożliwe, musiała się przesłyszeć. Siódme uderzenie, ósme... Tak, ktoś dzwoni! Weronika? Przecież ma klucze... A może zapomniała wziąć? Pani Jadwiga wstała z fotela tak szybko, jakby ubyło jej lat i z bijącym sercem ruszyła ku drzwiom wejściowym. Rozległo się dziesiąte uderzenie zegara. Minęła kuchenną wnękę, skąd wydobywał się smakowity zapach zupy ogórkowej. Kiedy uchyliła drzwi na szerokość łańcucha, usłyszała delikatny kobiecy głos:
- Mam na imię Alicja... Proszę otworzyć! 
Na klatce schodowej stała nieznajoma dziewczyna. Pani Jadwiga zobaczyła najpierw miłą, lekko pociągłą twarz ozdobioną burzą włosów, które opadały długimi kasztanowymi lokami na ramiona, potem smutne brązowe oczy patrzące w prost na nią i różowe kształtne usta uśmiechające się życzliwie.
- To do mnie pani dzwoniła... - dodała niepewnie młoda kobieta. - Pani Jadwiga, tak? Mama Weroniki? 
- Tak, to ja. Proszę wejść! - odpowiedziała cicho. - Myślałam, że to wraca ona...

24 sierpnia 2015

Matka fr.3 (Świerszcz w trawie)

                                                                              Wiki Arwena
Kiedy Weronika skończyła pięć lat, pani Jadwiga zachorowała. Diagnoza była jednoznaczna, astma albo jak kto woli dychawica oskrzelowa. Napady duszności przychodziły niespodziewanie i w kilka minut pozbawiały wszelkiej mocy. Towarzyszyły im słyszalne już z oddali świsty i furczenia wywołane utrudnionym przepływem powietrza. Dzieciaki z miasteczka ochrzciły ją mianem Ciuchci. Niejednokrotnie pani Jadwiga, wracając zdyszana z torbą pełną zakupów, słyszała dobiegające z mieszkań na parterze drwiny "Ciuchcia nadciąga" albo "Ciuchcia wiezie towar". Przywykła do ludzkiego gadania, do biedy nie. Z powodu choroby musiała zrezygnować ze sprzątania, a leczenie było niezwykle kosztowne. Niski zasiłek nie wystarczał na pokrycie podstawowych potrzeb. Ojciec przestał pomagać finansowo, zdziwaczał, całe dnie spędzał w pracowni, malując. Rzadko opuszczał stary, drewniany dom położony na obrzeżach miasteczka, w lesie na wzgórzu.

23 sierpnia 2015

Matka fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
Przez całe życie wychodziło jej to najlepiej. Umiała czekać... W dzieciństwie aż rodzice zawiążą jej sznurówki u butów, zaprowadzą do szkoły, przyrządzą jedzenie, wyręczą we wszystkim, co wymagało wysiłku, kiedy skończyła dwadzieścia lat, aż przepiszą na nią mieszkanie i wyswatają z jakimś porządnym katolikiem. Za każdym razem cierpliwość opłacała się, zawsze była jednak okupiona jakąś stratą. Rodzice rozwiedli się, matka umarła na nowotwór trzustki, a porządny katolik trzy dni przed ślubem uciekł do innej kobiety. Została sama bez jakichkolwiek perspektyw, bez wykształcenia, bez pracy, bez pieniędzy, bezradna, zakompleksiona, całkiem zdruzgotana. Co było robić, odstawiła dumę do lamusa i poszła do opieki społecznej po jałmużnę. Z zapomogi utrzymywała się przez dwa lata, aż dyrektor domu kultury za poręczeniem jej ojca, znanego w miasteczku malarza, dał Jadwisi posadę sprzątaczki. Wtedy właśnie postanowiła adoptować dziecko, które byłoby osłodą starości. Nie miała odwagi zajść w ciążę, zmierzyć się z bólem porodu. Zawsze była tchórzem. Powinna powiedzieć Weronice prawdę, ale najzwyczajniej w świecie bała się. Ten strach zakorzenił się gdzieś głęboko w duszy, zniewalał i gwałcił zasady, które wpojono pani Jadwidze w dzieciństwie. Matka co dzień zabierała ją do kościoła na nabożeństwo, co wieczór razem odmawiały pacierz i cząstkę różańca, raz w tygodniu wyznawała grzechy podczas świętej spowiedzi. Za każde najmniejsze kłamstwo, odstępstwo od dekalogu, mała Jadwisia musiała pościć. Powinna wyznać prawdę... 

22 sierpnia 2015

Matka fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Niepokoiła się bardziej niż kiedykolwiek. Paraliżujący strach zatruł umysł i nie pozwalał działać. Bo co jeszcze mogła? Niewiele... Zadzwoniła do Alicji, a teraz żałuje, że w ogóle to zrobiła. Rozmowa telefoniczna z tą młodą kobietą odebrała jej coś bardzo cennego. Zanim podniosła słuchawkę, wykręciła numer i usłyszała przeczącą odpowiedź, łudziła się, że Weronika właśnie tam jest. Od wczoraj żyła tą nadzieją jak do niedawna Weronika pragnieniem ucieczki... ucieczki od dotychczasowego życia, od matki. Pamięta dzień, kiedy córka obwieściła, że zamierza wyjechać. Bolesne wspomnienie. Od tamtej chwili ciągle słyszała te same słowa, Alicja pomoże na starcie, Alicja znajdzie pracę, mieszkanie. Temat powracał w każdej rozmowie, jakby Weronika chciała przygotować schorowaną matkę na dzień wyjazdu, na samotność... Często się o to kłóciły. Ale Weroniki tam nie ma...  Teraz, kiedy ta odrobina światła została jej odebrana, pani Jadwiga nie była nawet w stanie podnieść się z fotela i pójść do kuchni, gdzie na gazie pyrkotała ogórkowa, ulubiona zupa Weroniki. Wsłuchana w tykanie zegara czekała. Mogła zrobić tylko tyle. Siedzieć w czterech ścianach i czekać. 

21 sierpnia 2015

Droga fr.9 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Syrena zbliżającej się karetki pogotowia zagłuszyła ostatnie słowa. Mężczyzna nerwowo wyjrzał na zewnątrz, po czym szybko rzucił w kierunku Alicji:
- Proszę zabrać bagaż. Będzie musiała pani wysiąść. Ten pociąg nie pojedzie dalej. Zdarzył się wypadek. Trochę potrwa, zanim zostanie podstawiony autobus w zastępstwie!
- Wypadek? To dlatego stoimy... - szepnęła.
Spróbowała otworzyć drzwi do przedziału, ale były zamknięte. Naparła na nie z całej siły, nie chciały ustąpić. Najwidoczniej zatrzasnęły się podczas hamowania pociągu. Natychmiast wyobraziła sobie, że jest w środku i próbuje wydostać się na zewnątrz. Poczuła lodowaty ucisk w brzuchu.
- Zablokowane? Zaraz coś poradzimy! Cały ten pociąg to kupa złomu... - zawołał mężczyzna. - Ten facet na torach nie mógł wybrać gorszej śmierci!
- Facet? - zapytała drżącym głosem. - Wyskoczył przez okno?
- Eee, gdzie tam przez okno! Samobójca! Życie mu zbrzydło! To już drugi w tym roku! Idą na tory, bo to szybka śmierć. Żadnej szansy na wyhamowanie... - mamrotał, mocując się z drzwiami. - Mówię pani, okropieństwo! Miazga! No wreszcie...
Drzwi odsunęły się ze zgrzytem. W przedziale nic się nie zmieniło. Torba podróżna leżała na siedzeniu jak przedtem, a na małej półeczce przy oknie gazeta, którą Alicja kupiła w kiosku na dworcu. Przez całą podróż nie zajrzała do niej. Gdy dziewczyna weszła do pomieszczenia, od razu rzucił jej się w oczy tekst napisany wytłuszczoną czcionką "Makabryczne odkrycie. Na plaży znaleziono zwłoki dziewczyny". To niemożliwe, pomyślała, biorąc gazetę do ręki. Nerwowo przebiegła oczami treść artykułu. Wiedziała, co w nim znajdzie. Ta dziewczyna... Widziała ją we śnie!

20 sierpnia 2015

Droga fr.8 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Kropelki potu na zimnym czole. Palące rumieńce. Coraz szybsze kołatanie serca. Drżenie rąk. Jeszcze dwa kroki, jeden... Zawróć, nie ryzykuj, przemknęło jej przez myśl. Zatrzymała się, położyła dłoń na brzuchu i westchnęła bezgłośnie. Była tam, maleńka, bezbronna, delikatna... Jeszcze za wcześnie, aby w trakcie usg rozpoznać płeć maleństwa, ale Alicja wiedziała, że to dziewczynka. Nagle huk! Pociągiem gwałtownie szarpnęło, jakby ktoś mocno zaciągnął hamulec. Suwane drzwi do przedziału zatrzasnęły się z łoskotem. Jakaś potężna siła pchnęła Alicję do przodu. Dziewczyna straciła równowagę i upadła na podłogę, uderzając łokciem w metalową ramę. Przeszył ją ostry ból. Maszyna zatrzymała się z głośnym piskiem. Coś musiało się stać na torach, pomyślała Alicja. Powoli wstała i zaczęła intensywnie rozcierać bolące miejsce, zerkając jednocześnie do wnętrza przedziału przez uchyloną zasłonkę. Pomieszczenie było puste. Czyżby mężczyzna uciekł przez okno pędzącego pociągu? To niemożliwe. Okno było zaledwie uchylone, przez niewielką szparę nie przecisnąłby się przecież dorosły człowiek. Boże, co tu się dzieje, pomyślała bliska płaczu. Oparła głowę o ścianę, zamknęła oczy, powstrzymując łzy. Poczuła się nagle bardzo zmęczona, za wiele wrażeń, powinna odpocząć.
- Nic się pani nie stało? - usłyszała zdyszany męski głos dobiegający od strony drzwi wejściowych. - Jest pani blada...
- Nic... Nic mi nie jest - odpowiedziała. - Przestraszyłam się...

19 sierpnia 2015

Droga fr.7 (Świerszcz w trawie)

       
      Wiki Arwena
Wbrew rozsądkowi, który nakazywał schronić się w bezpieczne miejsce, Alicja postanowiła wrócić do przedziału, związać nieprzytomnego mężczyznę, a kiedy się obudzi, wyciągnąć z niego informacje. Pomysł szalony, ale tylko w ten sposób mogła dowiedzieć się prawdy. Bezwiednie uwikłała się w jakąś aferę i powinna podjąć działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy. Czuła, że jeśli nic nie zrobi, nie zacznie się bronić, zginie. Z drugiej strony cała sytuacja wydawała jej się groteskowa. Nie wyobrażała siebie w roli niezłomnej pani detektyw, która gotowa jest na wszystko, byleby rozwiązać zagadkę. Wiele ryzykowała. Jej umiejętności nie były duże. Roczny kurs samoobrony ukończony z wyróżnieniem nie gwarantował jeszcze sukcesu. Udało się jej raz, ale czy następne starcie będzie skuteczne. Fałszywy konduktor mógł już się pozbierać po nagłym ataku, zebrać siły i zaczaić się w przedziale. Co prawda wyglądał na chuderlawego, powalenie go na podłogę nie nastręczyło Alicji trudności. Przed nią druga runda. Czy przeciwnik spodziewa się natarcia? Lepiej myśleć, że tak. Przygotowała się do kolejnego ataku. Stopy stawiała ostrożnie, niemalże bezgłośnie niczym puma skradająca się do upatrzonej ofiary. Miała do pokonania zaledwie cztery metry. Napięte mięśnie aż bolały. Starała się zapanować nad drżeniem rąk i nóg, głęboko oddychała, powoli dystans między nią a wnęką przedziału malał. Jeszcze kilka kroków i będzie mogła zajrzeć do środka.  

18 sierpnia 2015

Droga fr.6 (Świerszcz w trawie)

                                                                        Wiki Arwena
Kim był ten dziwny człowiek? Na pewno nie konduktorem. Co prawda sprytnie podszył się pod pracownika kolei, ale nie udało mu się wypełnić zadania. Leży znokautowany w przedziale, a ona, zamiast uciekać, gapi się w otwarte drzwi, czekając, aż ukaże się w nich upiorna twarz. Czy naprawdę chce ją skrzywdzić? Wyczuła to w jego uścisku, głosie, spojrzeniu, dlatego nie namyślając się nawet zaatakowała pierwsza. Najlepszą obroną jest atak, wbijała do głowy uczestniczkom kursu samoobrony instruktorka. Czego od niej chce ten mężczyzna? Może tylko przerazić, odwieźć od czegoś, od kogoś? Od Weroniki, odpowiedź przemknęła przez myśli jak błyskawica. Czy ma to coś wspólnego ze zniknięciem Weroniki? Następna zagadka... Kolejne pytania... Skąd znał jej imię? Co stało się z innymi pasażerami? Mimo ogromnego stresu umysł Alicji pracował intensywnie, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Gmatwanina różnych myśli... Nasuwały się pytania, które wymagały natychmiastowej odpowiedzi. Dziewczyna czuła, jak rozedrgane nerwy powoli zatracają się w przerażeniu. Walczyła z tym. Przypomniała sobie koszmar sprzed kilku dni, wykrzywioną twarz starucha w słomkowym kapeluszu i jego świszczący szept "Alissss". Miała wrażenie, że zło powoli ją osacza, na razie tylko muska lodowatymi mackami, była jednak pewna, że w końcu uderzy, a wtedy ona musi być gotowa. Jeśli do tego czasu nie rozpozna jego prawdziwej natury, zło przejmie nad nią kontrolę.

17 sierpnia 2015

Droga fr.5 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Korytarz pusty, kolejny przedział także, a przecież Alicja była pewna, że do wagonu wraz z nią wsiedli inni ludzie. Pamięta starsze małżeństwo z czarnym labradorem, dwoje nastolatków i kobietę z dzieckiem. Może wysiedli po drodze, pomyślała, uświadamiając sobie jednocześnie, że pociąg nie zatrzymywał się dotąd na żadnej stacji. Szukała jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia, a nie znajdując go, wpadała w coraz większą panikę. A więc znikąd ratunku? Bliskość ludzi dodawała pewności siebie... Pozostawiona sama sobie poczuła obezwładniającą bezradność. Zatrzymała się i trwożliwie obejrzała za siebie. Pustka, oprócz rytmicznego turkotu pociągu nie słyszała żadnego innego dźwięku. Po upiornym konduktorze ani śladu, po innych pasażerach także. 

16 sierpnia 2015

Droga fr.4 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena

Działy się rzeczy, których Alicja nie rozumiała. Przerażały aż zapierało dech w piersiach, a jednocześnie fascynowały. W krótkim czasie wydarzyło się kilka niezwykłych sytuacji z pogranicza jawy i snu. Trudno było rozmawiać o nich z kimkolwiek, a już na pewno nie z Wojtkiem, który zawsze, ilekroć coś wykraczało poza ramy zmysłowego poznania, wycofywał się, bagatelizował sprawę, tłumacząc reakcje żony na jakąś sytuację nadwrażliwością i przemęczeniem. Zapewne i teraz, widząc ją wybiegającą z przedziału, od razu zaleciłby sporą dawkę ziołowych leków uspokajających swojej matki, panaceum na wszelkie dolegliwości, na całe zło świata.

15 sierpnia 2015

Droga fr.3 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
- Bilecik do kontroli - zaskrzypiał.
Alicja wyjęła z kieszeni lekko pomięty prostokąt papieru i podała konduktorowi. Ten jednak, zamiast wziąć bilet, mocno chwycił dziewczynę za przegub ręki i patrząc jej prosto w oczy, wysyczał zjadliwie:
- Alissssss...
Na ułamek sekundy serce jej zamarło. Tym razem jednak nie straciła zimnej krwi. Szybko wyszarpnęła rękę z uścisku, uderzając jednocześnie drugą w podbródek napastnika, potem silnym kopniakiem w krocze powaliła go na kolana. Kiedy mężczyzna skulił się i zaczął głośno jęczeć z bólu, jednym uderzeniem kolana odepchnęła go na podłogę pod okno przedziału i z impetem wypadła na korytarz. Lekcje samoobrony wreszcie się przydały.

14 sierpnia 2015

Droga fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                       Wiki Arwena
Pociąg nie zwalniał, kołysał miarowo, turkotał, na zakrętach zgrzytał, a kiedy wtaczał się w jakiś tunel, Alicja instynktownie kuliła się jak wystraszone pisklę, które straciło z oczu matkę i nie wie, dokąd się udać, a każda nowa rzecz napawa je strachem. Nie przepadała za koleją, przytłaczał ją wystrój wnętrza przedziału, a zapach detergentów wydobywający się z tapicerki przyprawiał o mdłości. Spojrzała na zegarek, dochodziła dziewiąta rano. Wkrótce koniec podróży. Westchnęła głęboko jak przed ważnym egzaminem. Na pewno wszystko się wyjaśni, pomyślała. Nagle otworzyły się drzwi i do przedziału wszedł konduktor. Pierwsze, co przykuło uwagę Alicji, to niezwykła bladość jego twarzy. Sine podkówki pod oczami, zapadnięte policzki i jakby sztuczne, duże, mięsiste wargi nadawały temu obliczu upiornego wyrazu. Poczuła się nieswojo, ten mężczyzna był nienaturalnie szkaradny, jakby ktoś źle dopasował elementy jakiejś makabrycznej układanki.

13 sierpnia 2015

Droga fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                        Wiki Arwena
Pociąg mknął przez równiny na północ, mijając małe, zarośnięte zielskiem stacje kolejowe. Od dawna na żadnej z nich się nie zatrzymywał. Trakcję kolejową rozkradziono, a zdewastowane budynki, wyludnione dworce, stare budki dróżników, zrujnowane stacje i magazyny straszyły pustymi oczodołami okien. Kiedyś w tych miejscach tętniło życie, teraz w większości stały się siedliskiem chwastów i gryzoni. Niektóre wykorzystywano w nieco osobliwy sposób. Alicja słyszała, że w takich właśnie budynkach miejscowi żule urządzają meliny, kwitnie prostytucja, handel prochami, a młodzież organizuje suto przyprawione alkoholem i narkotykami imprezy. Niewielkie gospodarstwa tonęły wśród łanów dojrzewającego zboża, gdzieniegdzie majaczyła płachetka zieleni, brzozowy zagajnik, sad, łąka albo zagon kartofli. Po niebie sunęły stada szpaków. Alicja z zachwytem patrzyła na tę żywą, pulsującą gromadę ptaków tworzącą w powietrzu niewiarygodne kształty, stale zmieniającą kierunek lotu. Delikatnie opuściła szybę, wpuszczając do przedziału zapach torów kolejowych, rozgrzanego metalu, smoły, drewna i starych maszyn.

12 sierpnia 2015

W piwnicy fr.12 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Zbyt wiele się ostatnio wydarzyło. Weronika, udręczona bólem i strachem, nie miała sił, aby wydobyć ze starucha więcej informacji na temat siostry. Zresztą, pewnie nie wiedział nic więcej. A może kłamał? Może nie ma żadnej siostry? Po co jednak miałby ją oszukiwać w tej sprawie? Nie, nie kantował. Matka musi wyjawić tajemnicę, zwłaszcza teraz, kiedy Weronika zna jej rąbek i zamierza walczyć o prawdę. Wcześniej jednak trzeba wydostać się z tej cuchnącej nory. Siły, które jej pozostały, zamierza wykorzystać na ucieczkę. Staruch nie może odgadnąć, że rozluźniła więzy na tyle, by uwolnić ręce. Zerwanie taśmy z nóg to już pestka. Wystarczy tylko, żeby dziadyga zszedł do ziemianki, a wtedy ona zamknie pokrywę, to go nieco spowolni albo całkiem unieruchomi. W każdym razie zanim ta kreatura wygramoli się z pułapki, ona będzie już daleko stąd. Musi powiadomić policję.

11 sierpnia 2015

W piwnicy fr.11 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
- Umiem zaskakiwać, cooo? Hi hi hi... - powiedział staruch i znienacka uderzył Weronikę w twarz. - Węszyłaś tu i zabrałaś coś mojego, to cenne dzieło sztuki. Zanim umrzesz, powiesz, gdzie schowałaś obraz! Wtedy w nagrodę trafisz na dół... Nie masz ochoty? Przecież tak jak ja lubisz dziewczynki, będziesz mogła w nich przebierać, brunetki, blondynki, szatynki, jak w piosence, hi hi hi!  
Weronika poczuła bolesny skurcz żołądka. Jeśli nie znajdzie sposobu, by się stąd wydostać, obłąkany staruch zakatuje ją. Pomyślała o innych kobietach, które podobnie jak ona pragnęły żyć. Ogarnięte przerażeniem szamotały się z własną bezsilnością dopóki ten świr nie zakończył ich męki, potem zaczynały żyć już inaczej, jako nieme bohaterki obrazów wykolejonego malarza. A on mówił dalej:
- No a teraz muszę dokończyć robotę. Aaaa, mówiłem ci, że dzwoniła twoja mamusia? Martwi się o ciebie, hi hi hi. Zabawne, umiera z niepokoju!

10 sierpnia 2015

W piwnicy fr.10 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
- Obydwoje wiemy, że nie jesteś moim dziadkiem, pojebańcu... - szepnęła przez zaciśnięte gardło. 
- A więc i to wiesz? Na pewno nie od matki, prędzej by się dała zabić, niż zdradziłaby prawdę... - powiedział, a ona wyczuła w jego głosie drwinę. - Pani detektyw pieprzona, hi hi hi! A siostrzyczkę znalazłaś, co?
Weronika poczuła dziwny dreszcz biegnący po karku i ramionach. Siostrę? Cóż u diabła to znaczy? Jakiś rok temu, grzebiąc w papierach matki, natknęła się na kopertę z pieczątką sądu rodzinnego i odręczną adnotacją "w sprawie adopcji". Poznała prawdę, uświadamiając sobie jednocześnie, że historia o ojcu - draniu, który na wieść o ciąży dziewczyny spakował manatki i uciekł za granicę, była wymysłem matki. W tych papierach nie było jednak mowy o rodzeństwie... A więc miała siostrę?
- Aaaaaaa, nic nie wiesz? Tak, tak, masz siostrzyczkę, ale twoja matka wzięła tylko ciebie! Przesądna suka! - ciągnął staruch. - Tamten dzieciak miał bliznę na piersi, taki pieprzyk kształtem przypominający uszy zająca, niby piętno diabła. To go przekreśliło, hi hi hi! 
Rzeczywiście, matka była cholernie przesądna, aż do znudzenia, czasem to męczyło, denerwowało, a nawet przerażało. Ci, którzy dobrze ją znali, radzili sobie z tą jej słabością, inni uważali za wariatkę.

09 sierpnia 2015

W piwnicy fr.9 (Świerszcz w trawie)

                                                                            Wiki Arwena
Na dole ucichło. Czyżby staruch skończył robotę? Serce Weroniki struchlało z przerażenia. W otworze najpierw pojawiła się głowa, potem barki. Mężczyzna z trudem wspinał się po drabinie, taszcząc wiadro wypełnione ziemią. Weronika nie widziała jego oczu, tonęły w cieniu rzucanym przez postrzępione rondo słomianego kapelusza. Skąd ta ziemia, przemknęło jej przez myśl pytanie. Odpowiedź przyszła szybko, skórzane rękawice i fartuch malarski starucha poplamione były czerwoną farbą, a ich właściciel chichotał obłąkańczo. Natychmiastowe skojarzenie, krew. Gdy mężczyzna zdjął kapelusz, Weronika dostrzegła na jego twarzy wyraźny grymas ekstazy. Mimo zmęczenia promieniał z zadowolenia. Tym razem od razu spojrzał na przestraszoną dziewczynę, uśmiechnął się przymilnie, pokazując sczerniałe zęby.
- Następna będziesz ty! Dziadziuś wykopie ci grób! Śliczny grób... Hi hi hi! - powiedział ochrypłym głosem.

08 sierpnia 2015

W piwnicy fr.8 (Świerszcz w trawie)

Wiki Awena
To najpiękniejsze doznanie, jakie kiedykolwiek przeżywała, a ponieważ trwało tylko przez ułamek sekundy, pragnęła, aby wracało jak najczęściej, rosło w siłę i pozwalało sycić się sobą dłużej. Budziło ukryte instynkty, o istnieniu których Weronika nie miała do tej pory pojęcia, a które otwierały przed nią niewyobrażalne możliwości. Mogła wyjechać, zrzucić z piersi ciężar wgniatający ją w ziemię od lat, otrząsnąć się z przesądów i ciągłych ograniczeń jak ze złego snu, zapomnieć i wreszcie żyć. Nie wegetować, ale przełamać strach i prawdziwie żyć! Alicja obiecała pomóc jej na starcie, z pracą, z mieszkaniem, nie dlatego jednak Weronika do niej lgnęła. Alicja miała w sobie niezwykły czar wyzwalający w człowieku to, co dobre. Różniła się tym od kobiet z miasteczka, ale i tych, z którymi Weronice zdarzało się korespondować na czacie. 

07 sierpnia 2015

W piwnicy fr.7 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Sama wdepnęła w cuchnące bagno, nie wiedząc, jak jest głębokie i sama z niego się wyplącze. Dostała z nawiązką to, czego pragnęła, a teraz żałuje? Muszka, która wlazła pająkowi w sieć, jest bez szans. Głupi, naiwny owad! Nie wolno tak myśleć. Zawsze jest nadzieja, twierdzi matka, ale ona ma dobre układy z Bogiem. Weronika nigdy się nie modliła. Jeśli jest Bóg, niemożliwe, aby akceptował kłamstwo. Dusiła się w świecie, gdzie tak dużo mówiono o Bogu, skandowano jego imię niczym slogan reklamowy, tymczasem za siateczką pozorów ukrywano syf, cuchnące łajno życia. Czuła wstręt do ludzi żyjących w ten sposób, może właśnie dlatego tak bardzo chciała spojrzeć staruchowi w oczy, napluć w jego paskudną gębę i odejść bez pożegnania. Przechytrzył ją, podszedł i dopadł, gdy prawie uwierzyła, że uda jej się wyjechać z miasta, wyrwać z pajęczyny do Alicji... Ironia losu! W ostatniej chwili brakło jej odwagi, a przecież i tak staruch ją rozgryzł. Nie doceniła przeciwnika. Gdyby miała choć nóż... Kto wybiera się z wizytą do takiego świra bez broni? Groteska... Z bronią czy bez i tak od początku jej los był przesądzony. Przerażenie odbiera zdolność jasnego myślenia., paraliżuje, nokautuje naiwnych. Nawarzyłaś piwa, idiotko, to teraz je wypij, chłostała się oskarżeniami, próbując jednocześnie uwolnić ręce. Bolały ją mięśnie, łupała głowa, a z ran na nadgarstkach sączyła się krew. Łup łup, coraz rzadsze odgłosy rąbania. Wiązania już luźniejsze, mój Boże, jeszcze tylko chwila, a będzie wolna. Ile już razy była w tarapatach, właściwie od dzieciństwa los nie szczędził jej niespodzianek. Prawdziwe dziecko pecha, ha ha ha. Miała dziwną skłonność do częstego popadania w tarapaty. Złą passę mogła odwrócić tylko Alicja. Przy niej Weronika czuła się lepsza, czystsza... Nauczyła się widzieć świat po drugiej stronie lustra, piękno, pasję, wrażliwość. Ścisnęło ją w żołądku, ale tym razem inaczej, nie strach był źródłem tego uczucia.

06 sierpnia 2015

W piwnicy fr.6 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
Chwila przerwy i znowu głuche łup łup, wwiercające się w uszy, paraliżujące. Weronika zacisnęła dłonie, zamknęła oczy, najchętniej zatkałaby uszy i wcisnęła się w jakąś bezpieczną jamkę. Kolejne tępe uderzenia, od których kurczy się żołądek. Nie wyglądało to dobrze. Najlepszym rozwiązaniem będzie niemyślenie. Powinna skoncentrować się na konkretach. Ponownie naprężyła mięśnie i zaczęła poruszać nadgarstkami, próbując poluzować więzy. Taśma zrobiła się luźniejsza, ale nie na tyle, by można było uwolnić ręce. Przydałaby się jakaś sztuczka Copperfielda, niewielki trick  pozwalający w kilka sekund stanąć na nogach. Jeszcze raz, siła mięśni, nadgarstki i luz. Nie wolno rezygnować. Tylko w filmach trwa to ułamek sekundy, w rzeczywistości trzeba się napracować. Nie poddawaj się, dodawała sobie w myślach otuchy. Miała ochotę krzyczeć, wyć i rozdrapywać rękami beton. Czuła rozdrażnienie i bezradność, które doprowadzały ją do szewskiej pasji. Histerią jednak nic nie zdziała.
- Opanuj się, tylko spokojnie... Ten świr gotowy tu przyleźć, a wtedy będzie po tobie -  powtarzała cichutko. - Spokojnie... Jeszcze chwila...

05 sierpnia 2015

W piwnicy fr.5 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
Cokolwiek stary tam zataszczył, chciał to ukryć. A co zrobi z nią? Czy też wciśnie do tej ziemianki, zatrzaśnie drzwi? Czuła wzbierające przerażenie, jednocześnie uświadomiła sobie, że nie powinna mu ulegać, w każdym razie nie teraz, kiedy taśma lekko puściła i być może uda jej się uwolnić ręce. Musi próbować dalej mimo bólu i lęku. To jedyna szansa, zanim staruch przyjdzie po nią. Słyszała tępe odgłosy uderzeń, jakby ktoś siekierą rąbał drzewo, raz, dwa, trzy i trzask. A jeśli nie była jego pierwszą ofiarą? Ofiarą? Mój Boże, za wszelką cenę musi rozluźnić więzy. Te wszystkie martwe dziewczyny na obrazach... Wykorzystała moment, kiedy był na corocznym spotkaniu malarzy - amatorów organizowanym przez miejski dom kultury i weszła do pracowni, otwierając drzwi wsuwką do włosów, sam ją tego sposobu nauczył. Graciarnia, pomyślała, przekraczając próg pomieszczenia, a potem zobaczyła te obrazy. Stały oparte o ścianę. Na każdym naga kobieta. Niektóre ciała leżały na plecach z rozłożonymi ramionami, inne na boku. Wszystkie pokaleczone, wymaltretowane, ze śladami walki na bladej, pozbawionej życia, skórze. Dziwne ma upodobania, popierdoleniec, pomyślała wtedy, biorąc jeden z obrazów ze sobą. Wysłała go Alicji... Alicja, ech, czy przez ten czas pomyślała o niej, zaniepokoiła się, dlaczego nie pisze? Na pewno tak, może już jej szuka.

04 sierpnia 2015

W piwnicy fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki  Arwena
Skrzypnęły drzwi. Do piwnicy wszedł staruch, z trudem dźwigając na plecach duży wór. Zrzucił go z westchnieniem ulgi, zaświecił światło, po czym zabrał się za porządkowanie zagraconego pomieszczenia. Zdawał się nie dostrzegać leżącej w kącie dziewczyny, energicznie pochylał się nad stertą przepróchniałych desek zalegających na betonowej posadce, brał po kilka i odrzucał na bok, pod ścianę. Kurwa, taki z niego kaleka jak ze mnie baletnica, psychopata pierdolony, pomyślała Weronika, patrząc ze wstrętem na starucha. Klęła tylko w jego towarzystwie. Moja krew, mawiał, słysząc przekleństwa. Rechotał przy tym obrzydliwie, eksponując czarne, spróchniałe zęby. Zawsze cuchnął tytoniem i gorzałką. Oszukiwał je przez tyle lat, a matka wiecznie mu współczuła, tłumacząc kalectwem jego ohydny charakter. Nie był dobrotliwym dziadziusiem rodem z filmów familijnych,  który w niedzielę zabiera wnuczkę na kręgle, kupuje jej watę na patyku albo daje stówę na lody, raczej kolejnym wcieleniem Freddiego Kruegera. Robota starego początkowo wydała się Weronice bezcelowa, wkrótce jednak spod warstwy staroci wyłoniły się grube drzwiczki, tajemne wejście do podziemnej skrytki. Staruch zmiótł resztki z pokrywy, podważył ją jakimś żelastwem i uniósł, zachichotał na znak zadowolenia, po czym wsunął  do otworu pękaty worek. Weronika usłyszała głuche uderzenie.

03 sierpnia 2015

W piwnicy fr.3 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Zasnęła, ale sen był płytki, pełen jakichś niezrozumiałych majaków. Ocknęła się zlana zimnym potem, drżąc i ciężko dysząc. Serce biło oszalałe ze strachu. Chciało jej się niemiłosiernie pić. Oblizała spieczone wargi, wyczuwając językiem każde pęknięcie w delikatnym naskórku. Wpadająca przez okienko smuga bladego światła rozproszyła mrok i Weronika mogła powoli rozejrzeć się po wnętrzu piwnicy. Zalegające w pomieszczeniu graty, sztalugi, oparcia krzeseł, taboret kuchenny, szafka bez drzwiczek, wydały jej się nagle czymś wyjątkowym, namiastką ciepła, sytości i poczucia bezpieczeństwa. Ścisnęło ją w żołądku na wspomnienie domowej wygody. Pewnie matka się martwi, pomyślała. Spróbowała poruszyć rękami. Były mocno związane taśmą izolacyjną. Jeśli będzie napinać mięśnie i rozluźniać, po pewnym czasie taśma rozciągnie się. Znała ten sposób z filmów akcji, ale czy okaże się skuteczny... W każdym razie musi spróbować. Zebrała siły i naprężyła mięśnie. Taśma boleśnie werżnęła się w skórę, przecinając ją do krwi. Weronika poczuła na dłoniach ciepłą strużkę. Taśma trzymała niestety mocno. Dziewczyna odpoczęła i po chwili spróbowała ponownie. Powtórzyła zabieg kilkakrotnie, aż do utraty tchu. Była wyczerpana, ale nie rezygnowała. 

02 sierpnia 2015

W piwnicy fr.2 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Poznały się przed rokiem na twitterze. Zdecydował o tym przypadek, może przeznaczenie. Weronika nigdy tego nie roztrząsała. Nagle wśród miliarda wirtualnych istnień ludzkich najważniejsze stało się dla niej to jedno. Kryło się pod nickiem Alicja. Przypadły sobie do serca od razu, właściwie od pierwszej rozmowy. Codzienne spotkania pełne refleksji o życiu z czasem przerodziły się w szczere uczucie przywiązania. Nie było wieczoru bez krótkiej wymiany zdań. Alicja dużo wiedziała o literaturze, czytała książkę za książką i pisała o każdej z nich z ogromną pasją, jakiej Weronika nigdy w sobie nie odnalazła. Aby zaimponować przyjaciółce, z braku czasu w dzień zarywała noce, ślęcząc przy lampce nad kolejnym kryminałem, horrorem czy thrillerem. Zaczęła wręcz pochłaniać książki, chcąc w ten sposób zyskać przepustkę do serca Alicji, wkupić się w jej  łaski. Warto było. Weronika z upodobaniem poznawała najskrytsze zakamarki świata tej cudownej kobiety, zyskując jej zaufanie, przychylność i sympatię. Szczęście wreszcie się do niej uśmiechnęło. Syciła się nim jak narkotykiem, z każdym dniem mając nadzieję na więcej. Uzależnienie przyszło szybko. Nie chciała zadowalać się tylko okruszkami, mając pewność, że stół jest suto nakryty. Wirtualne kontakty były przecież tylko namiastką prawdziwej znajomości. Weronika robiła wszystko, aby doszło do spotkania i kiedy już prawie dopięła swego, trafiła do tej cuchnącej śmiercią nory. Uczucie nadeszło niespodziewanie, było jak burza wiosenna, silne i nienasycone, dzięki niemu szary świat dziewczyny nagle pojaśniał. Wiele by dała, aby znowu usłyszeć głos Alicji, koił każdy ból. Cisza przerażała. Przez grube mury piwnicy nie przenikał żaden dźwięk. Napięła mięśnie rąk, wstrzymała oddech i z wysiłkiem odchyliła głowę do tyłu, aby spojrzeć na niewielki prostokąt okna wyróżniający się w ciemności innym odcieniem czerni. Natychmiast poczuła ostry ból, niemalże rozdzierający czaszkę na pół. Jęknęła przeciągle i skuliła się. Nie czas na takie akrobacje, pomyślała. Zamknęła oczy.
- Alicjo... - szepnęła.


01 sierpnia 2015

W piwnicy fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                   Wiki Arwena
Ciemność, chłód i wilgoć. Kolejna noc. Od chwili, kiedy się ocknęła, mogły minąć dwa, trzy dni. Nie więcej. Nie miała pojęcia, jak długo była nieprzytomna. Może kilka godzin, a może dni. Staruch przywlókł ją tutaj wieczorem w czwartek. Próbowała się bronić, ogłuszył ją jednak silnym uderzeniem w tył głowy, nieprawdopodobne, ile mocy miał w sobie ten niepozorny człowiek, potem zdarł z niej ubranie, związał i chichocząc upiornie, rzucił w kąt na lodowatą posadzkę jak worek kartofli. Straciła przytomność. Nie wiedziała, czy przez ten czas staruch zaglądał do piwnicy. Nic na to nie wskazywało. Zostawił ją na pewną śmierć. Gdy odzyskała świadomość i otworzyła na chwilę oczy, dostrzegła strużkę bladego światła sączącą się przez brudne, piwniczne okno. Musiał być dzień. Leżała w ciemności obolała i przerażona, z trudem wciągając w płuca smród zgnilizny. Weronika znała ten zapach. Odór rozkładu, wolała jednak nie myśleć, co było jego źródłem. Związane ręce i nogi ścierpły, co dawało wrażenie znieczulenia. Kiedy próbowała nimi poruszyć, pojawiał się ból. Promieniował na całe ciało. Pulsował w czaszce, rozrywał pazurami skórę na szyi. Zaczynały piec nadgarstki, jakby ktoś nałożył na nie rozżarzone obręcze. Nie chciała umierać. Skuliła się, odpychając od siebie myśl o śmierci. 
- Alicja... - szepnęła.
Brzmienie tego imienia łagodziło wszystko niczym cudowny balsam. Ból, strach, głód i zimno, zepchnięte do podświadomości, ustąpiły miejsca nadziei. Alicja odnajdzie ją w tej dziurze, nie pozwoli, by tutaj zginęła. Gdy rozmawiały, ich dusze współgrały jak dobrze nastrojone instrumenty w orkiestrze. Alicja posiadała niesamowitą zdolność odgadywania myśli, nastrojów, najmniejszych porywów serca. Rozumiała Weronikę jak nikt dotąd, a ona była szczęśliwa, że wreszcie spotkała kogoś takiego. Wyśniony ideał kobiety. Bardzo szybko zaangażowała się w to uczucie.

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...