Mąż nie żył od tygodnia, a ona ciągle miała wrażenie, że za chwilę wyrwie ją ze snu jego rozwścieczony baryton. Byli ze sobą przez pięćdziesiąt lat, ale ani razu nigdzie razem nie wyjechali. Pięćdziesiąt lat, które śmignęło w okamgnieniu, uczyniło ze Stefy potulne cielę gotowe w każdej chwili iść na rzeź. Franciszek, dyrektor prężnie działającego ośrodka kultury i ona, gospodyni domowa...W miasteczku nie mówiło się o niej inaczej jak żona dyrektora Zawady. "Dy - re - kto - ro - wa", cedziły przez zęby kobiety, za każdym razem obrzucając ją od stóp do głów zazdrosnym spojrzeniem. Nie miała pojęcia, czy ktoś z tych ludzi zna jej imię... imię powietrza, którym dyrektor Franciszek Zawada oddychał przez pięćdziesiąt lat. Teraz, kiedy mąż nie żył, mogła wreszcie wybrać się w wymarzoną podróż. Spakowana walizka stała w przedpokoju, jednak Stefa zwlekała z wyjazdem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...

-
Wracała. Adam miał po nią wyjechać na dworzec. Zupełnie jak za studenckich czasów, pomyślała, tylko tym razem nie będzie margerytek ani nam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz