01 sierpnia 2015

W piwnicy fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                   Wiki Arwena
Ciemność, chłód i wilgoć. Kolejna noc. Od chwili, kiedy się ocknęła, mogły minąć dwa, trzy dni. Nie więcej. Nie miała pojęcia, jak długo była nieprzytomna. Może kilka godzin, a może dni. Staruch przywlókł ją tutaj wieczorem w czwartek. Próbowała się bronić, ogłuszył ją jednak silnym uderzeniem w tył głowy, nieprawdopodobne, ile mocy miał w sobie ten niepozorny człowiek, potem zdarł z niej ubranie, związał i chichocząc upiornie, rzucił w kąt na lodowatą posadzkę jak worek kartofli. Straciła przytomność. Nie wiedziała, czy przez ten czas staruch zaglądał do piwnicy. Nic na to nie wskazywało. Zostawił ją na pewną śmierć. Gdy odzyskała świadomość i otworzyła na chwilę oczy, dostrzegła strużkę bladego światła sączącą się przez brudne, piwniczne okno. Musiał być dzień. Leżała w ciemności obolała i przerażona, z trudem wciągając w płuca smród zgnilizny. Weronika znała ten zapach. Odór rozkładu, wolała jednak nie myśleć, co było jego źródłem. Związane ręce i nogi ścierpły, co dawało wrażenie znieczulenia. Kiedy próbowała nimi poruszyć, pojawiał się ból. Promieniował na całe ciało. Pulsował w czaszce, rozrywał pazurami skórę na szyi. Zaczynały piec nadgarstki, jakby ktoś nałożył na nie rozżarzone obręcze. Nie chciała umierać. Skuliła się, odpychając od siebie myśl o śmierci. 
- Alicja... - szepnęła.
Brzmienie tego imienia łagodziło wszystko niczym cudowny balsam. Ból, strach, głód i zimno, zepchnięte do podświadomości, ustąpiły miejsca nadziei. Alicja odnajdzie ją w tej dziurze, nie pozwoli, by tutaj zginęła. Gdy rozmawiały, ich dusze współgrały jak dobrze nastrojone instrumenty w orkiestrze. Alicja posiadała niesamowitą zdolność odgadywania myśli, nastrojów, najmniejszych porywów serca. Rozumiała Weronikę jak nikt dotąd, a ona była szczęśliwa, że wreszcie spotkała kogoś takiego. Wyśniony ideał kobiety. Bardzo szybko zaangażowała się w to uczucie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...