Chwila przerwy i znowu
głuche łup łup, wwiercające się w uszy, paraliżujące. Weronika zacisnęła
dłonie, zamknęła oczy, najchętniej zatkałaby uszy i wcisnęła się w jakąś
bezpieczną jamkę. Kolejne tępe uderzenia, od których kurczy się żołądek. Nie
wyglądało to dobrze. Najlepszym rozwiązaniem będzie niemyślenie. Powinna
skoncentrować się na konkretach. Ponownie naprężyła mięśnie i zaczęła poruszać
nadgarstkami, próbując poluzować więzy. Taśma zrobiła się luźniejsza, ale nie
na tyle, by można było uwolnić ręce. Przydałaby się jakaś sztuczka
Copperfielda, niewielki trick
pozwalający w kilka sekund stanąć na nogach. Jeszcze raz, siła mięśni,
nadgarstki i luz. Nie wolno rezygnować. Tylko w filmach trwa to ułamek sekundy,
w rzeczywistości trzeba się napracować. Nie poddawaj się, dodawała sobie w
myślach otuchy. Miała ochotę krzyczeć, wyć i rozdrapywać rękami beton. Czuła
rozdrażnienie i bezradność, które doprowadzały ją do szewskiej pasji. Histerią
jednak nic nie zdziała.
- Opanuj się, tylko spokojnie... Ten świr gotowy tu przyleźć, a wtedy będzie po tobie - powtarzała cichutko. - Spokojnie... Jeszcze chwila...
- Opanuj się, tylko spokojnie... Ten świr gotowy tu przyleźć, a wtedy będzie po tobie - powtarzała cichutko. - Spokojnie... Jeszcze chwila...
Wiki, piszesz bardzo ciekawie, lekko, bez zbędnych słów, a jednak bardzo plastycznie. muszę chyba wrócić do pierwszych Twoich tekstów, bo wkroczyłam w Twój świat w połowie :)
OdpowiedzUsuńa więc mam czytelniczkę:* czegoż tu więcej pragnąć? dziękuję, An:)
Usuń