26 sierpnia 2015

Sen fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                             Wiki Arwena
Koszmar wrócił, ale tym razem scenariusz przebiegał nieco inaczej, pojawiły się nowe szczegóły makabrycznej sceny, dzięki którym Edward zyskał nadzieję na zmianę. Pojawił się promyk światła, to dużo... Rozjaśnił na chwilę wnętrze przerażonej duszy. A więc to nie musiało się zdarzyć, w każdym razie nie w taki sposób jak śnił co noc. 
- Śmierć przytrafia się każdemu. Nie ma innej opcji! Twoje problemy biorą się z lęku przed kostuchą. Rżnij ją jak dziwkę i częstuj się wódką, a strach zniknie... Napij się, brachu!  - uspokajał filozoficznie kumpel, z którym Edward od dwóch lat dzielił obskurny pokój a wcześniej więzienną celę.
Zalecone przez doktora leki nie pomagały, otępiały jeszcze bardziej, sprawiając, że spał niemalże przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Takie przynajmniej miał wrażenie. Kładł się do łóżka wieczorem, wstawał o świcie, a reszta dnia gdzieś mu umykała, jakby ktoś okradał go z chwil świadomości, pozostawiając tylko senne majaki. Był niemalże pewien, że każdy sen przybliża go do tragicznego finału. Śmierć na torach kolejowych wydawała mu się mniej akceptowalna niż zgon z powodu choroby albo przedawkowania leków uspokajających. Natasza wyszła wcześniej niż zwykle. Szkoda... Miał nadzieję, że tego wieczoru zostanie dłużej. Płacił jej więcej niż inni, a pomimo to nie traktowała go inaczej. Mechaniczny seks, bez iskierki uczucia, bez pieszczot, pocałunków, potem prysznic i na odchodne krótkie "Hej!". Lubił ją. Jedyna kobieta, która pieprząc się z nim, patrzyła w jego zniekształconą kalectwem twarz i nie zamykała oczu. W kamienicy nazywali go Quasimodo, w więzieniu Konduktor. Trafił tam za recydywę, głównie za obrabianie podróżnych w przebraniu konduktora, stąd ksywka. Dobre czasy minęły, teraz śnił o kolei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...