30 sierpnia 2015

Wojtek fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
Nie musiał, Wojtek szybko kojarzył fakty. Ciąża tłumaczyła wszystko, złe samopoczucie, brak apetytu, zmiany nastroju, a on głupi myślał, że Alicja chce go zostawić. Będziemy mieli dziecko, myślał, przemierzając nerwowo mieszkanie. Był oszołomiony, zaskoczony, szczęśliwy, a jednocześnie coraz bardziej zaniepokojony. Dlaczego mu nie powiedziała? Nagle zatrzymał wzrok na obrazie leżącym na kuchennym blacie. Alicja najprawdopodobniej zdjęła malowidło przed wyjazdem, choć jeszcze tydzień wcześniej błagała Wojtka, by zawiesił je na ścianie. Miało to pewnie jakieś znaczenie. Tak był pochłonięty swoimi sprawami, że nie zapytał nawet żony, skąd ta makabreska w ich domu. Nagie ciało martwej kobiety rzucone na stół rzeźnicki niczym ćwiartka mięsa. Taki obraz mógł się zrodzić tylko w chorym umyśle. Wojtek przyglądał się przez chwilę malowidłu, szukając podpisu artysty, lecz nie znalazł żadnego znaku. Kimkolwiek był ten człowiek, nie przywiązywał wagi do tego rodzaju detali. Sama scena namalowana z pasją psychopaty była najlepszą wizytówką autora. Przypomniał sobie wieczór sprzed dwóch tygodni, kiedy opanowany przez zwierzęce pożądanie dawał upust swoim fantazjom, a leżąca na podobnym stole dziwka krzyczała w przesiąkniętą odorem alkoholu i ludzkich wydzielin przestrzeń świństwa, jakich nigdy dotąd nie słyszał w ustach kobiety. Podniecało go to jeszcze bardziej, momentami powstrzymywał się przed uduszeniem tej suki. Był pewien, że tylko w ten sposób wreszcie osiągnie pełne zaspokojenie. Nienasycony chory umysł... Wojtek chwycił się za głowę obiema rękami. Paliła go skóra. Miał ochotę rozdrapać ją do krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...