31 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.88) - Tęskna melodia

 
                                                                           Wiki Arwena
- Jóźwik... - powiedziałam, gdy mężczyzna nie zareagował na nasze wejście. - Jóźwik, jestem córką aptekarza z wrzosowiska... Pamiętasz?
Nie przestawał nucić. Od kilku minut wciąż powtarzał tę samą melodię. Teresa śpiewała ją często, przy sprzątaniu, gotowaniu, porannej toalecie. Tęskna nuta snuła się za nią jak cień, odurzając słuchacza smutkiem, ale też jakimś irracjonalnym pragnieniem wyrwania się ku innemu światu. To był jedyny moment, kiedy Teresa przestawała paplać, śmiać się i zadawać pytania. Niepojęty dla mnie stan wyłączenia świadomości, zagłębienia w nieznaną iluzoryczną przestrzeń. To ich łączyło... Jóźwik zdawał się tkwić w tym samym świecie, do którego uciekała Teresa. W najmniej oczekiwanym momencie gasła dla rzeczywistości, by po godzinie lub dwóch pojawić się w niej na nowo. Wracała pełna energii. Nic nie mogło wtedy powstrzymać kobiety od radosnego tańca bądź niezwykłej inwencji w kuchni.  Jaki był ten ich świat? Zapragnęłam go poznać.  Jeśli istniał naprawdę, gdzieś musiała być prowadząca do niego furtka. Ilekroć chciałam powtórzyć tęskną melodię, nie udawało się. Teresa śmiała się wówczas albo grożąc mi palcem, mówiła:
- Pani Alicjo, samo przyjdzie! Trzeba tylko jeszcze zaczekać... To trudna melodia!

30 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.87) - Z wizytą u Jóźwika

                                                                         Wiki Arwena
Jóźwik niewiele się zmienił. Jedynie kędziory przyprószone siwizną zdradzały upływ czasu. Siedział na ławie przy wielkim pobielonym piecu i moczył nogi w gorącej wodzie z dodatkiem lawendy. Wiązki suszonego ziela wisiały przy belkach sufitu. Ojciec ścinał lawendę wtedy, gdy kielichy drobnych kwiatów były całkowicie fioletowe i nabrzmiałe. Bukiety wieszał zawsze w przewiewnym, zacienionym  miejscu, aby płatki nie wyblakły pod wpływem promieni słonecznych i nie straciły aromatu. Podczas suszenia przy piecu z rośliny wydobywał się intensywny zapach.  Uwielbiałam wówczas przesiadywać w kuchni. Kiedy weszliśmy do nagrzanego pomieszczenia, Jóźwik nawet na nas nie spojrzał. Zapatrzony w niewidzialny punkt na ścianie, nucił pod nosem jakąś tęskną melodię, a oczy błyszczały mu niczym żar pod paleniskiem. Znałam tę piosenkę.

29 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.86) - Co dalej?

                                                                       Wiki Arwena
      Może byłam naiwna w swoim myśleniu. Znajdowałam się w dziwnym stanie ducha. Za wiele się wydarzyło od przyjazdu na wrzosowisko, abym nadal trwała w przekonaniu, że wszystko dzieje się w mojej głowie. To miejsce było niezwykłe i trafiali tu szczególni ludzie. Ty również miałeś jakiś związek z tymi wydarzeniami. Pojawiłeś się tutaj nie przez przypadek. Towarzyszyłeś mi od niedawna, a ja miałam wrażenie, że znamy się od lat, rozumiemy bez słów, czujemy podobnie, jesteśmy związani jakimiś niewidzialnymi więzami. Nie rozmawialiśmy o tym, ale wiedziałam, że tak jest. Szczekanie Nerona wytrąciło mnie z rozmyślań. To był sygnał, abyśmy wrócili do kuchni i zaplanowali dalsze kroki. Byłam pewna, że pani Róża wróci. Jeśli nie wieczorem pod postacią kogoś znajomego sprzed lat, to zapewne rano, by znów oczarować nas kolejną niezwykłą w smaku potrawą. Na razie pora była ruszać do wioski za Modrzewiowym Lasem. Może Jóźwik, jeśli jeszcze żył, jest kluczem do tajemnicy?

28 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.85) - Tajemnicze zniknięcie staruszki

                                                                      Wiki Arwena
        Wbrew naszym przewidywaniom pomieszczenie nie prowadziło do kolejnych pokoi. Miało tylko jedno wąskie okno z widokiem na zarośnięte chwastami podwórko. Jedno okno i jedno wejście. Szare ściany, gdzieniegdzie brudne, odrapane z farby, meble pokryte kurzem i pajęczyną, mówiły, że w tym pokoju od dawna nikt nie mieszkał. Staruszka zapadła się pod ziemię.
- Gdzie się ona podziała? - zapytałeś i obydwoje spojrzeliśmy w kierunku ogromnego lustra powieszonego na ścianie.
Lśniło wypolerowaną powierzchnią. Wpadające przez okno promienie słoneczne odbijały się od zwierciadła, rozświetlając przeciwległą ścianę. Na podłogę ktoś rzucił niedbale stare płótno. Nie trudno było się domyślić, że jeszcze przed kilkoma sekundami okrywało lustro. Na zakurzonych deskach dostrzegliśmy odciśnięte ślady filcowych bamboszy pani Róży. Nikły tuż przy ścianie, na której zawieszono zwierciadło, jedyną zadbaną rzecz w tym zatęchłym pomieszczeniu.
- Tam muszą być ukryte drzwi - szepnąłeś, podchodząc do lustra.
Mosiężna rama pełna dziwacznych wzorów kryła zapewne mechanizm otwierający tajemnicze przejście. Zbadałeś każdy cal, naciskając palcem wybrzuszenia, wsuwając koniec ołówka w wąskie wgłębienia. Potem obmacałeś dokładnie ścianę wokół lustra i stojące w pobliżu meble. Nic się nie stało, zwierciadło nie drgnęło.
- Pieprzony sezam! - krzyknąłeś i chwyciwszy krzesło, uderzyłeś nim prosto w lśniącą powierzchnię.
Rozległ się dźwięk rozbijanej szyby. Drobne kawałki szkła posypały się na podłogę, potem gruba mosiężna rama zachwiała się i spadła z hukiem, ukazując fragment czystej kremowej ściany. Zapadła cisza.
- Szkoda, że nie dałeś mi szansy znalezienia zaklęcia otwierającego! - powiedziałam i widząc na twojej twarzy zakwitający uśmiech, odetchnęłam z ulgą.
Napięcie minęło. Nie było żadnego przejścia. Pani Róża rozpłynęła się w powietrzu. Może wyszła przez okno albo istniała tylko w mojej wyobraźni? Wymyśliłam sobie ją? Zapewne nie... Zapach jajecznicy i uczucie sytości były zbyt realne, by wątpić w istnienie kucharki przyrządzającej tak bajeczne potrawy. Musiałabym wtedy podważyć również twoją obecność. Kimkolwiek lub czymkolwiek była ta kobieta, czułam, że spotkam ją jeszcze na drodze, a wówczas dowiem się, jaką rolę odgrywam w tej tajemniczej historii.

27 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.84) - Pokój pani Róży

                                                                      Wiki Arwena
 
W pokoju było ciemno. Kiedy tylko przekroczyłam próg, owionął mnie zapach stęchlizny. Stałeś obok. Podobnie jak ja czekałeś, aż oczy przyzwyczają się do mroku. Pomieszczenie do złudzenia przypominało pokój matki. Ten sam smród wwiercający się w nozdrza, ta sama cisza wzbudzająca niepokój. Poczułam lodowate dotknięcie strachu. Podszedłeś do okna i rozsunąłeś zasłony. W pokoju pojaśniało. Oprócz pająków zaczajonych w sieciach nie dostrzegliśmy żadnych oznak życia.

26 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.83) - Żarty

                                                                    Wiki Arwena
- Pani Różo, zaprzedam tym czarownicom duszę pod warunkiem, że co dzień uraczą mnie takimi specjałami! - zawołałeś z entuzjazmem, głaszcząc się po brzuchu. - Neron gotowy jest za panią wskoczyć w ogień piekielny już dzisiaj! He he he!
Ja również podzielałam twoje zadowolenie. Czułam się syta i daleka od niepokoju, który wypełniał moje myśli, kiedy po zerwaniu się z łóżka zmierzałam schodami w dół w nadziei, że zastanę w recepcji Teresę. Staruszka zdawała się nic nie wiedzieć o wieczornych wydarzeniach, a ja patrząc w jej rozbawioną twarz, gotowa byłam uwierzyć, że jej przemiana w Teresę i moja podróż w przeszłość to senne przewidzenie. Ostatnio takie ucieczki w krainę dzieciństwa zdarzały mi się często. Nabrałam pewności, że czemuś służą i wcześniej czy później dane mi będzie odkryć prawdę. Na razie smakowałam kawę  i wsłuchiwałam się w twoje żartobliwe przekomarzania ze staruszką, która chichotała jak nastolatka. Miauczenie kota przerwało rozmowę. Pani Róża, tak jak poprzedniego ranka, rzuciła z brzękiem sztućce na kuchenny stół i niczym mysz spłoszona pomrukami drapieżnika udała się bez słowa w kierunku drzwi prowadzących do prywatnych pokoi. Gdy tylko zniknęła za drzwiami, zerwałeś się na równe nogi i szeptem dałeś znać, że pora działać:
- Idziemy za staruchą!
Zanim zdążyłam zorientować się, że twoje dzisiejsze zachowanie wobec właścicielki hotelu to czysta gra aktorska, z góry ukartowany podstęp, już byłeś przy drzwiach. Naciskając klamkę, obejrzałeś się i dałeś mi znak, abym szła za tobą. Zawiasy cichutko zaskrzypiały, wsunąłeś się w ciemność pokoju i znikłeś mi z oczu.

25 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.82) - Przepis czarownic

                                                                         Wiki Arwena

     Byliśmy odurzeni smakiem i zapachem. Pani Róża usiadła przy nas. Patrzyła z zadowoleniem na znikającą w okamgnieniu jajecznicę, a ja pożerając kolejną porcję, zastanawiałam się, jaki sekret kryje w sobie potrawa. Jadłam z niezwykłym apetytem. Staruszka jakby czytała w moich myślach, bo gdy tylko przełknęłam ostatni kęs, odezwała się ze śmiechem:
- To tajemny przepis czarownic z wrzosowiska!

24 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.81) - Poranne ziółka

                                                                     Wiki Arwena
- Pani Różo... - zaczęłam, kiedy moje wejście zostało dostrzeżone przez biesiadników i naskakującą im staruszkę. - Chciałam zapytać...
- Moje dziecko, chodź, usiądź razem z panem Andrzejem. Na pewno umierasz z głodu! - przerwała mi pani Róża i już zmierzała do stołu z patelnią pełną wonności, od których skręcało wnętrzności i ślina napływała do ust.
Tak, umierałam z głodu. Wczorajszy post sprawił, że byłam osłabiona, mdliło mnie, a kiszki grały przysłowiowego marsza. Intensywny zapach jajecznicy zdominował moje myśli. Usiadłam posłusznie przy stole, a staruszka wypełniła stojący przede mną talerz parującym jedzeniem.
- Alu, jajeczniczka palce lizać! - powiedziałeś, wlewając mi do filiżanki kawy.
- Oj, panie Andrzeju, najpierw ziółka! Trzeba je pić na czczo, dopiero potem śniadanie! - zawołała pani Róża i wlała do szklanki aromatyczny napar.
Wypiłam posłusznie całą zawartość naczynia, nie pytając o skład i wzięłam się do pałaszowania jajecznicy.

23 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.80) - Czarujący poranek

                                                                         Wiki Arwena
           Opychałeś się jajecznicą pani Róży. Zajęty jedzeniem, nie zauważyłeś mojego wejścia. Staruszka uwijała się w kuchni, przygotowując kolejne porcje smakołyków. Wyglądała dokładnie tak jak wczorajszego ranka. Zgarbiona, w filcowych papuciach, kolorowej podomce, koku z siwiuteńkich włosów, pełna ciepła, z dobrotliwym uśmiechem na twarzy przypominała babcię z "Dziewczynki z zapałkami". W pomieszczeniu pachniało ziołami, parzoną kawą i smażoną jajecznicą na kiełbasie. Właśnie czyściłeś talerz z kolejnej porcji, a Neron wylizywał postawioną pod stołem miskę. Obydwaj najwyraźniej zadowoleni, że ktoś wreszcie trafił w gusta. Zażyłość, jaką wyczuwałam między tobą a panią Różą, świadczyła, że wczorajsza złość na właścicielkę hotelu minęła. Już nie jędza pachnąca lodówką krążyła między kuchennym stołem a piecykiem, ale najukochańsza babunia nadskakująca wnuczkowi. 

22 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.79) - Przebudzenie

                                                                       Wiki Arwena
         Kiedy otworzyłam oczy, był już ranek. Nawet nie zdziwiłam się, że leżę w łóżku przykryta kołdrą, przebrana w piżamę. Teresa jak zwykle troskliwa, pomyślałam, uśmiechając się do pająka wczepionego w pajęczynę. Przeżycia wieczoru były niezwykłe. Cokolwiek się działo, nie miało na celu skrzywdzenia mnie. Dawno już bym nie żyła, gdyby jakaś irracjonalna siła upatrzyła sobie mnie na zdobycz. Czułam się prowadzona, a nie ścigana, osaczona i wystawiona na żer drapieżników. Tego ranka nie chciało mi się wstać z łóżka, choć ciekawość zżerała mnie od środka. Pani Róża okazała się być Teresą... Kogo zastanę w recepcji? Czekała nas wyprawa. Za oknem śnieżyca, a do wioski za Modrzewiowym Lasem daleko. Czy zastaniemy Jóźwika? Przecież to już tyle lat... Znów powrócił obraz niskiego, barczystego mężczyzny siedzącego na koźle furmanki. Miał rude włosy, usianą piegami skórę i czarne oczy dziwnie niepasujące do reszty.  Mało mówił, za to śpiewał chętnie. Naśladował głosy zwierząt, puszczyka i wilka chyba najlepiej, ale nie powstydziłby się też innych. Czasem straszył gołębie okrzykiem jastrzębia albo udawał chrapliwe beczenie jelenia. Kiedy ostatni raz widziałam Jóźwika, mógł mieć około czterdziestki. Bibliotekarz napisał na odwrocie zdjęcia jego imię. Co Bronek Traczyk w ten sposób chciał przekazać, co miał na myśli? Czy znał rudzielca? Co Jóźwik ma wspólnego z tym wszystkim? A Teresa? Jej dotyk przywrócił mi wspomnienia. Przypomniałam sobie każdy szczegół tamtych tragicznych wydarzeń. Przeżyłam prawdziwe katharsis. Tak, Jóźwik musi mieć jakiś związek z całą tą sprawą. Tylko jaki? Tego właśnie muszę się dowiedzieć. Od wyjazdu z wrzosowiska nie zajmowały mnie problemy tego miejsca. Nowe stanowisko w instytucie genetyki  w Warszawie było wyróżnieniem dla młodej, zakompleksiałej dziewczyny z prowincji. Rzuciłam się w wir pracy. Całymi dniami nie wychodziłam z laboratorium, ślęcząc do późna nad mikroskopem, zapisując dane, przeglądając i porównując wyniki badań. Nic innego mnie nie interesowało. Liczyły się cyfry, badania, narady, projekty. Czasem jakiś bankiet, wieczorny wypad z koleżankami do pubu, popołudnie na zakupach. Jednostajność i pustota dni nie męczyła. Pochłaniały mnie sprawy związane z instytutem, tym żyłam. Myśli uciekały od rodziny. Matka radziła sobie wtedy jeszcze sama. Nie utrzymywałyśmy kontaktu. Po wielu latach telefon od Teresy o chorobie matki zburzył równowagę... Pająk ruszył na łowy. Ciągnąc za sobą cienką, prawie niewidoczną nić, spokojnie przemierzył fragment sufitu, po czym gwałtownie rzucił się na mikroskopijną zdobycz. Muszka owocówka nie miała szans z drapieżnikiem. Sieć pajęczyn rozpostartych w różnych częściach pokoju, misternych pułapek, dawała mu przewagę. Każda próba oswobodzenia się była niepotrzebną stratą sił, przybliżała owada do śmierci. Czy czuł nieuchronność tego wyroku? 

21 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.78) - Wewnętrzny dialog

                                                                      Wiki Arwena
            Smutne wspomnienie. Już nigdy potem nie wracałam do wydarzeń z tamtego jesiennego dnia. Byłam wtedy dzieckiem. Cierpiałam... W dzień pogrzebu uciekłam na wrzosowisko. Biegłam na oślep przed siebie, aż w końcu zabrakło mi sił, upadłam wśród krzewów tarniny. Back wytropił mnie, uratował... Chorowałam długo. Lekarze orzekli zapalenie opon mózgowych, ale ja wiedziałam, że to kara, mój piorun, który uderzył celnie, w sam środek serca. Czas mijał, a we mnie wszystko cichło, rosła za to pewność, że rana powoli zabliźnia się, znika... Nie, nie znikła, została szrama! Równie głęboka jak rysa na pniu "dziadka". Kasztanowiec żył, co roku wypuszczał liście, zakwitał, wydawał owoce, ale blizna pozostała. Nigdy nie pogodziłam się ze śmiercią brata. Czemu wtedy go nie zatrzymałam? Jedno słowo wystarczyło, by Staś żył. Zjadłby obiad, wgramolił się na łóżko z kuferkiem skarbów i do wieczora bawiłby się w najlepsze, potem kolacja, sen. Zwyczajny dzień, jakich wiele w życiu każdego człowieka, niewiele różniący się od innych. Postanowiłam zapomnieć. Udało się! Wymazałam wszystko, wyrwałam brutalnie z pamięci... Wróciło! Odnalazło się  w dotyku Teresy. Dlaczego? Kim była kobieta, która kazała mi wrócić  do tamtych chwil? Czarownicą? Wampirzycą? To głupie! A może ucieleśnieniem minionych zdarzeń? Przypomnieniem? Nie wolno zapominać tego, co nas ukształtowało. Ważna każda chwila, twarz, myśl, ważne każde spojrzenie, spotkanie, przeżycie.
- Nie wolno zapomnieć... szepnęłam, czując, że dłoń Teresy staje się coraz chłodniejsza, obca, a ja tracę jakąś ważną cząstkę siebie.
- Nie mogę zostać - usłyszałam z oddali i wszystko wokół pogrążyło się w ciemności.

20 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.77) - Jóźwik zza Modrzewiowego Lasu

                                                                      Wiki Arwena
          Nazywali go głupim Jóźwikiem. Od kiedy zmarła matka, mieszkał sam w chacie za Modrzewiowym Lasem. Ludzie stronili od niego, choć był wesołkiem. Serce miał dobre i szczere. Niejednego gospodarza wspomógł, gdy trzeba było przywieźć z lasu drzewo, zaorać pole albo w jesieni przyciąć drzewka w sadzie. Ojciec zatrudniał go do prac w ogrodzie. Mężczyzna był silny, obyty z robotą i co ważne nieskory do pijaństwa. Nie brakowało mu fantazji. Bywało, że w najgorszą zawieruchę pędził furmanką przez wrzosowisko, przekrzykując wiatr i deszcz. Czasem zamyślał się dziwnie. Nic go wtedy z otępienia nie było w stanie wytrącić. Zdarzało się, że trwał w tej niezwykłej pozie godzinami. Jedynie unosząca się pierś zdradzała, że Jóźwik oddycha, żyje. Kto go w takim stanie widział, żegnał się znakiem krzyża i uciekał z trwogą. Mówiono, że mężczyzna rozmawia z duchami nieczystymi. Lepiej mu wtedy nie przeszkadzać, bo czart zezłości się. Zwłoki Stasia ułożył Jóźwik na sianie, które zwykł wozić dla Siwka. Przez całą drogę nucił coś pod nosem, niespokojnie oglądał się za siebie, a kiedy płaszcz ojca zsuwał się z martwego dziecka, troskliwie okrywał je na powrót. 

19 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.76) - Staś

                                                                     Wiki Arwena
        Byłam daleko, poza hotelowym pokojem. Moja dusza, unoszona niezwykłą siłą, wyrywała się do zatartych w pamięci miejsc, na nowo przeżywała dawno przebrzmiałe zdarzenia, widziała  zapomniane ludzkie twarze i lgnęła do nich ze wzruszeniem. Powracałam na wrzosowisko. Wąską, poszatkowaną błotnistymi kałużami drogą biegnie Staś. Niedbale zawiązany wokół szyi szalik powiewa na wietrze. Chłopiec zatrzymuje się, patrzy za siebie, macha ręką. Nie zdążył zjeść obiadu, a taki chudy, najdrobniejszy w klasie, prawie chucherko. To nic! Urośnie, zmężnieje! Może będzie jak ojciec - twardy... Już nie widać drobnej dziecięcej postaci, zniknęła za zakrętem drogi. Niebo szare. Ciemne bałwany chmur suną po nim cicho jak orszak żałobników.
- Staś... - szepczę.
Wóz trzeszczy, podskakuje na nierównościach. Koła toną w błocie. Jóźwik pogania konia. Wstając z kozła, rozcina batem powietrze.
- Wio, Siwek, wioooo! - pokrzykuje na konia.
Na furze zawiniątko przykryte zimowym płaszczem ojca. Ubrudzoną torfem czuprynę martwego dziecka zdobią nitki siana. Jóźwik przysposobił posłanie dla topielca z tego, co miał pod ręką.
- Staś... - szepczę niemal bezgłośnie.

18 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.75) - Kasztany

                                                                         Wiki Arwena
          Teresa milczała. Miała duże brązowe oczy przyciągające uwagę patrzącego. Przypominały kasztany błyszczące w słońcu. Kolejne wspomnienie... Obraz olbrzymiego kasztanowca ze szramą biegnącą od wierzchołka do podstawy pnia. Wiosenny piorun odcisnął na delikatnej korze ognisty pocałunek. Z czasem rana zabliźniła się. Ze względu na tę rysę ojciec nazwał drzewo "dziadkiem". Pamiętam grube konary trzeszczące złowróżbnie podczas wiatru i dziuplę, w której mieszkała wiewiórka Berta. Czarna kita budziła się ze snu z początkiem marca. Kiedy kicała po nagich gałęziach kasztanowca, Back nie mógł spokojnie usiedzieć w kojcu. Biegł do ogrodu i nerwowo zadzierając kudłaty łeb, szczekał jak szalony. Jedynie miska pełna jedzenia była w stanie ściągnąć go na deski werandy. "Dziadek" jesienią zrzucał owoce, zbierałam je w koszyczek i gromadziłam w pokoju na komodzie. Wąchałam gładką, błyszczącobrązową skórkę przypominającą słoje politurowanego drewna. Pachniała tajemnicą. Ojciec wieszał naszyjniki z kasztanów na werandzie, mówiąc, że ochronią dom przed złem. Podczas jednej z wiosennych burz drzewo po raz kolejny rażone piorunem padło na ziemię z głośnym jękiem. Płakałam, gdy Jóźwik zza Modrzewiowego Lasu wywoził "dziadka" z ogrodu na furze. Berta zniknęła, zapadła się jakby pod ziemię.

17 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.74) - Widok ojca


                                                                             Wiki Arwena 
           Nie czułam strachu. Obecność Teresy sprawiła, że przeszłość wróciła na nowo we wspomnieniu. Przed oczami pojawił się widok ojca siedzącego na werandzie, wsłuchanego w odgłosy dobiegające z ogrodu. Wciśnięty w ogromny wiklinowy fotel przypominał chłopca, który po lekturze książki podróżniczej pragnie wyrwać się z domu w nieznane, na spotkanie przygody. Nigdy dotąd nie widziałam go takim. Zawsze aktywny i obowiązkowy, ani razu nie pozwalał sobie przy nas na chwilę ucieczki od twardej codzienności. Tego lipcowego wieczoru ujrzałam go zupełnie innym. Gęstwina roślin pełna przecudownych woni, tajemniczych dźwięków, ćwierkania ptaków, bzyczenia owadów i szumu gałęzi pobudzała wyobraźnię. Wtulona między dwie wielkie donice z bukszpanem, patrzyłam z ukrycia w rozmarzoną twarz ojca. Znałam ten szczególny błysk w oczach. Rozczulał mnie i fascynował. Zrozumiałam, że nie wolno bać się marzeń.

16 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.73) - Maciejka

                                                                         Wiki Arwena

        Maciejka... Jakaż niezwykła roślina! Zawsze mnie fascynowała. Z ciekawością przyrodnika przyglądałam się drobnym, jasnofioletowym kwiatkom zebranym w grona, które zamknięte za dnia, otwierały się dopiero wieczorem, by intensywną przyjemną wonią zwabiać nocne owady. Byłam takim owadem... Zmysłowy aromat unosił się wśród ogrodowego gąszczu i płynął daleko na wrzosowisko. Budziłam się w nocy, otwierałam okno na oścież i wdychałam niezwykłą woń, ona zaś otulała mnie niczym matczyne ciepło. Marzyłam. Nie znałam innej czułości prócz tej, którą odnajdywałam w śpiewie świerszczy, aromacie kwiatów i dotyku wykrochmalonej pościeli.

15 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.72) - Odurzenie

                                                                      Wiki Arwena
- To na pewno ty, Tereso? - zapytałam. - Powiedzieli, że nie żyjesz...
Dźwięk dobiegał z daleka. Słowa były odzwierciedleniem moich myśli, ale usta poruszały się bezgłośnie. Miałam wrażenie, że ktoś mówi za mnie, odebrał mi zdolność wypowiadania się, skradł myśli. Ciągle jednak to były moje słowa i myśli... Czułam na dłoni ciepło dotyku Teresy, które koiło wszelki niepokój, dawało nieprawdopodobną przyjemność obcowania z jakimś nieznanym bytem. Pragnęłam, aby ten stan trwał wiecznie, a jednocześnie jakaś cząstka mnie stawiała pytania, próbowała zrozumieć, buntowała się  i chciała otrząsnąć z niezwykłego odurzenia.

14 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.71) - Powrót Teresy

 
Wiki Arwena

      Jakże inna, odmieniona ukazała się moim oczom. Zamiast poczciwej staruszki siedziała przede mną Teresa. Tak, to była ona! Nieco młodsza, szczuplejsza, ale z tym samym błyskiem życia pod girlandą rzęs. Rumieniec ozdabiał policzki, usta, podkreślone szminką, uśmiechały się  znajomo, a włosy, upięte w imponujący kok, lśniły w świetle lampki.  
- Tereso... - szepnęłam i wyciągnęłam w jej kierunku rękę.
Pogłaskała moją dłoń. Palce miała długie, zakończone paznokciami pomalowanymi na purpurowo. Pachniała maciejką. Była przepiękną, seksowną kobietą zdolną oczarować każdego mężczyznę i wzbudzić zazdrość w sercu niejednej rywalki. Jej uroda onieśmielała mnie, a woń, która od niej biła, odbierała jasność myślenia. Znałam ten zapach bardzo dobrze. Aromat letniego wieczoru... Maciejka rosła tuż przy werandzie. Delikatne, niepozorne kwiatki, o których ojciec mówił pieszczotliwie "moja kochanka lewkonia już szepcze...".

13 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.70) - Przemiana

               
                                                                Wiki Arwena
 Mówiła z dużą swobodą, gestykulując przy tym energicznie. Pajęczynki zmarszczek znikły prawie zupełnie z jej twarzy, a włosy przybrały kolor letniego słońca. Pani Róża zmieniała się, ja zaś patrzyłam na to ze spokojem, jakby tego typu metamorfozy były powszechnym zjawiskiem. Zahipnotyzowana łagodnym spojrzeniem kobiety akceptowałam zachodzącą przemianę bez słowa protestu, nie odczuwając strachu.

12 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.69) - Kolacja

Wiki Arwena
 
            Postawiła tacę na niewielkim stole i usiadła z westchnieniem w fotelu. Zapadła cisza. Stałam przy drzwiach zaskoczona tą niespodziewaną wizytą. Patrzyła na mnie ze spokojem, niezwykłą obezwładniającą łagodnością. Dobrotliwy uśmiech nie schodził z tej naznaczonej upływem czasu twarzy.
- Jedz, moje dziecko... - powiedziała wreszcie, zachęcająco wskazując ręką na stolik. - Anatol mówił, że nic nie zamówiliście w barze.
- Anatol? - zapytałam, otrząsając się wreszcie z odrętwienia. - Była pani w barze?
Spróbowałam herbaty. Była przyjemnie gorąca i pachniała ziołami. Staruszka rozśmiała się serdecznie. Wyglądała w tej chwili na psotną dziewczynkę, której udał się kolejny żart.
- Ależ nie, nigdzie nie byłam! Anatol to mój stary znajomy i zawsze robiąc zakupy do baru, zaopatruje także mnie. Zadzwonił i przy okazji napomknął o waszej wizycie. To małe miasto i jak sama wiesz, wieści rozchodzą się tutaj piorunem! - tłumaczyła żywo, a ja miałam wrażenie, że ubyło jej kilkadziesiąt lat.

11 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.68) - Powrót pani Róży

Wiki Arwena
 
          Ciche pukanie do drzwi. Jeszcze przed chwilą staliśmy na korytarzu. Uśmiechnąłeś się na pożegnanie, a ja czułam, że to nie koniec wieczoru. Zmęczona, ale z bijącym sercem usiadłam w fotelu, czekając na to, co stać się musiało niechybnie. Zapukałeś. A więc miałam rację. Intuicja mnie nie myliła. Wróciłeś. Byłam pewna, że to ty. Tego wieczoru potrzebowałam twojej bliskości bardziej niż czegokolwiek. Powinnam odczekać, ale nogi same poniosły mnie do drzwi.
- Wróciłeś... - szepnęłam, gwałtownie chwytając za klamkę.
Na progu stała pani Róża. W rękach trzymała tacę wypełnioną smakowitymi, wonnymi potrawami. Na pomarszczonej twarzy kwitł dobrotliwy uśmiech zatroskanej o wnusię staruszki. W niczym nie przypominała bladej zjawy, która jeszcze przed momentem przedefilowała mrocznym korytarzem. Jej drobną postać okrywała kwiecista podomka, a taca z aromatyczną kolacją czyniła z niej wróżkę spełniającą życzenia.
- Moje dziecko, przecież nie jadłaś jeszcze kolacji - powiedziała ciepło i wkroczyła do pokoju. - Przygotowałam kilka delikatnych smakołyków.

10 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.67) - Anioł stróż

Wiki Arwena
        Tak, działy się rzeczy, których nie rozumiałam. Jeszcze raz to powtórzę. Trudno było dojść, co jest prawdą, a co złudzeniem. Twoja obecność była nieoceniona. Patrzyłeś na wszystko z dystansu, a humor nie opuszczał cię nawet w chwilach największego napięcia, kiedy ja umierałam ze strachu i niepewności, co jeszcze może nas spotkać. Trwałeś przy mnie niczym anioł stróż zesłany, by mnie chronić i nieść pokrzepienie. Chociaż znaliśmy się tak krótko, byłeś jedyną zaufaną osobą, w której znajdowałam wsparcie. Tamtego wieczoru po raz kolejny wziąłeś mnie za rękę i głaskałeś ją tak delikatnie jak wtedy na wrzosowisku. Tylko tym razem pragnęłam tego bardziej niż kiedykolwiek. 

09 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.66) - W świetle żarówki

Wiki Arwena
       Niespodziewanie zabłysło światło. Naszym oczom ukazał się korytarz. W blasku żarówki prezentował się przytulnie i wcale nie był tak długi, jak nam się wydawało podczas skradania w mroku. Kończył się rozwidleniem, ale ta część, w której obecnie staliśmy, zajmowała zaledwie kilka metrów. Drzwi do pokojów znajdowały się kilka kroków od klatki schodowej. Musieliśmy minąć je w ciemności, choć dałabym sobie rękę uciąć, że jeszcze przed chwilą w ich miejscu była gładka ściana. Neron obwąchiwał futrynę, skomląc cichutko, jakby chciał nam coś powiedzieć. Działy się rzeczy, których nie byłam w stanie pojąć, czułam jednak jakimś szóstym zmysłem, że to dopiero początek niesamowitości, jakby ostrzeżenie przed mającym nadejść kataklizmem.

08 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.65) - Chłód

Wiki Arwena

      Pani Róża nie usłyszała mnie. Sunęła w dół po schodach. Wkrótce skryła ją ściana. Pustą przestrzeń korytarza wypełniło donośne stukanie laski o boazerię.  Mdły blask świecy oddalał się, aż w końcu zniknął całkiem, na powrót pogrążając wnętrze hotelu w mroku. Czułam się nieswojo. Staruszka przedefilowała przed nami niczym w transie. Było w niej coś nieziemskiego, a zarazem całkiem zwyczajnego. W tych swoich papuciach z laseczką w ręku wyglądała na zagubioną wśród labiryntu staruszkę, która aż się prosi o pomoc. Chciało się do niej podbiec, wziąć pod ramię, zaprowadzić w jakieś przytulne ciepłe miejsce, by mogła usiąść w fotelu i odpocząć. Z drugiej strony tchnęło od niej czymś obcym. Jej oczy zdawały się tkwić w innym świecie, a wypowiadane nerwowo słowa były zimne i skrzypiały jak wieko otwieranej trumny. Dreszcz przerażenia przeorał moje serce. Poczułam na dłoni ciepło, to jęzor poczciwego Nerona niósł  pokrzepienie.
- Alu, ta dama wyraźnie pachnie mi lodówką... - szepnąłeś. - Kim u diabła jest ta starucha?

01 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.64) - Zjawa na korytarzu

                                                                      Wiki Arwena
- Oj, niedobrze, niedobrze! Znowu wyłączyli prąd! - najpierw usłyszeliśmy zdenerwowany głos, potem naszym oczom ukazała się przygarbiona postać wyłaniająca się z bocznego korytarza.
Jej drobne stopy obute w filcowe bambosze cicho szurały po podłodze. Staruszka  w jednej ręce trzymała laskę, w drugiej zaś niosła świecznik. Zapalona świeczka migotała jakby miała za chwilę zgasnąć. Delikatny płomień oświetlał pomarszczoną twarz pani Róży, czyniąc ją pośród mroku upiorną. Zjawa przeszła obok nas, kierując się w stronę klatki schodowej. Staliśmy przy ścianie oniemiali. Staruszka, ku naszemu zdziwieniu, nie spostrzegła ukrytych w ciemności gości. Sunęła dalej, mamrocząc coś pod nosem. Naron zaskomlał niespokojnie i poczułam, jak cofa się, napierając na moje nogi. Pies był przerażony.
- Pani Różo... - szepnęłam, kiedy staruszka skręcała na schody.

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...