Maciejka... Jakaż niezwykła roślina! Zawsze mnie fascynowała. Z ciekawością przyrodnika przyglądałam się drobnym, jasnofioletowym kwiatkom zebranym w grona, które zamknięte za dnia, otwierały się dopiero wieczorem, by intensywną przyjemną wonią zwabiać nocne owady. Byłam takim owadem... Zmysłowy aromat unosił się wśród ogrodowego gąszczu i płynął daleko na wrzosowisko. Budziłam się w nocy, otwierałam okno na oścież i wdychałam niezwykłą woń, ona zaś otulała mnie niczym matczyne ciepło. Marzyłam. Nie znałam innej czułości prócz tej, którą odnajdywałam w śpiewie świerszczy, aromacie kwiatów i dotyku wykrochmalonej pościeli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz