19 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.76) - Staś

                                                                     Wiki Arwena
        Byłam daleko, poza hotelowym pokojem. Moja dusza, unoszona niezwykłą siłą, wyrywała się do zatartych w pamięci miejsc, na nowo przeżywała dawno przebrzmiałe zdarzenia, widziała  zapomniane ludzkie twarze i lgnęła do nich ze wzruszeniem. Powracałam na wrzosowisko. Wąską, poszatkowaną błotnistymi kałużami drogą biegnie Staś. Niedbale zawiązany wokół szyi szalik powiewa na wietrze. Chłopiec zatrzymuje się, patrzy za siebie, macha ręką. Nie zdążył zjeść obiadu, a taki chudy, najdrobniejszy w klasie, prawie chucherko. To nic! Urośnie, zmężnieje! Może będzie jak ojciec - twardy... Już nie widać drobnej dziecięcej postaci, zniknęła za zakrętem drogi. Niebo szare. Ciemne bałwany chmur suną po nim cicho jak orszak żałobników.
- Staś... - szepczę.
Wóz trzeszczy, podskakuje na nierównościach. Koła toną w błocie. Jóźwik pogania konia. Wstając z kozła, rozcina batem powietrze.
- Wio, Siwek, wioooo! - pokrzykuje na konia.
Na furze zawiniątko przykryte zimowym płaszczem ojca. Ubrudzoną torfem czuprynę martwego dziecka zdobią nitki siana. Jóźwik przysposobił posłanie dla topielca z tego, co miał pod ręką.
- Staś... - szepczę niemal bezgłośnie.

1 komentarz:

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...