30 listopada 2015

Na tropie fr.8 (Świerszcz w trawie)

                                                                              Wiki Arwena
Nie wiadomo z jakiego powodu co tygodniowe spotkania urwały się nagle, a ojciec, ilekroć córka napomknęła o dobrej wróżce, wpadał w gniew. Dyrektorowa nie pojawiła się już ani razu w ich domu, a dziewczynka powoli o niej zapomniała. Jakież było jej zdziwienie, gdy po wielu latach Stefa ni z tego, ni z owego zadzwoniła na komisariat z prośbą, że chce rozmawiać z inspektor Wierzbicką. 
- Grażynko, pomóż mi odnaleźć moje córki - oznajmiła wtedy z nutą błagania w głosie.

Na tropie fr.7 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
Nigdy nie zastanawiała się nad motywami postępowania Stefy, po prostu dobra wróżka pojawiała się zawsze, ilekroć była potrzebna. "Kryształowa kobieta", mawiał ojciec, gdy dyrektorowa zgrzana, z wypiekami na zawsze bladej twarzy, pojawiała się w drzwiach ich skromnego mieszkania. Nic dziwnego, że odwiedzał ją przynajmniej raz w tygodniu. Siadały wtedy w wygodnych skórzanych fotelach, Stefa podawała kawę i maślane ciasteczka, a ojciec zaczynał grać na dużym fortepianie stojącym w salonie. Był to rodzaj podziękowania wróżce za dary. Grażynka nigdy nie mówiła matce o wizytach ojca u Stefy. To była ich tajemnica.

29 listopada 2015

Na tropie fr.6 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
Stefę pamięta z dzieciństwa. W czasach, kiedy rodzicom kiepsko się wiodło, dyrektorowa pomagała jak tylko mogła. W tajemnicy przed mężem przynosiła im paczki żywnościowe, pudło pełne mąki, makaronu i słonego masła. Dla małej Grażyny zawsze miała lizaka i butelkę oranżady. Przypominała dobrą wróżkę, która bezinteresownie obdarowuje ludzi. Potem, jakimś cudem, ubłagawszy zapewne męża, załatwiła ojcu pracę w miejskim ośrodku kultury. Były nauczyciel gry na fortepianie z dnia na dzień stał się cieciem. Co prawda jako nocny stróż nie zarabiał wiele, ale starczało na skromne życie. Mając za sobą przeszłość polityczną, nie mógł liczyć na lepszą posadę.

28 listopada 2015

Na tropie fr.5 (Świerszcz w trawie)

                                                                            Wiki Arwena
- Już jadę, szefie! - odpowiedziała, rozglądając się za garderobą. - Powinnam być za pół godziny.
Szybko wsunęła majtki, potem dżinsy, t-shirt, związała włosy w kitkę i zawiesiła na szyi etui z czarnej naturalnej skóry z legitymacją i odznaką policyjną. Kaburę z pistoletem przypięła do pasa. Wszystko robiła automatycznie, każdy ruch miała już opracowany. Przez chwilę szukała kluczyki do garbusa. Zawsze ginęły w takich momentach. 
- Burasie, nie czekaj na mnie z kolacją! - zawołała w stronę sypialni, gdzie zwykł rozwalać się na fotelu ukochany pers. 
Właśnie tak o nim mówiła w pracy. "Ukochany pers" wszedł do jej codziennego słownika, wzbudzając uśmieszki na twarzach kolegów. Kocur zamiast męża, żartowali, a ona zbywała ich milczeniem. Życie bez faceta u boku miało mnóstwo zalet. Nie należała do kobiet, które samotność traktują jako przekleństwo bądź przeznaczenie, po prostu nie spotkała do tej pory nikogo, z kim chciała być dłużej niż jedną noc. Dotychczasowe związki z mężczyznami kończyły się wraz ze wschodem słońca. Definitywnym ich kresem były słowa: "Nie dzwoń więcej". 
Gdy zakładała buty, przybiegł Buras. Zamiauczał, zrobił koci grzbiet i otarł się leniwie o jej nogi. Rozumiała ten rodzaj łaszenia się. Oczywiście, chodziło o żarcie.
- Pamiętam o karmie, lizusie... pamiętam - szepnęła, głaszcząc delikatne futro ulubieńca. - Najpierw robota, potem zakupy. 
Kiedy zamykała drzwi, zadźwięczała komórka. Znowu szef? Tym razem nie podejrzewała go o kolejny telefon. Bywał upierdliwy i potrafił dzwonić po kilka razy dziennie. Czasem wisiał na słuchawce tak długo, aż w końcu odebrała, ale teraz był zajęty. Węszył w terenie, a wtedy nie tracił czasu na zbędne pogaduszki.  
- Hallo? - zapytała, przykładając do ucha aparat. - Aaa to pani, Stefo! Nie bardzo mogę teraz rozmawiać. No tak... służba! Ale oddzwonię do pani...  

27 listopada 2015

Na tropie fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
- Szefie... - zaczęła niepewnie. - Nie jestem pewna, czy myślimy o tym samym... 
- Dziewczyno, nie gadaj tyle! - przerwał jej bez pardonu. - Jak najszybciej wsiadaj do samochodu i przyjeżdżaj za miasto do chałupy Kowala, tego malarza. 
Wiedziała, o kim mowa. Kowal... Dla wielu wzięty artysta, a dla niej odrażający typek i pozorant. Zetknęła się z nim kilka miesięcy temu. W miejscu, w którym ostatni raz widziano jedną z zaginionych kobiet, odnaleziono odciśnięte w piasku opony wózka inwalidzkiego. Musiała sprawdzić wszystkich inwalidów w okolicy. Kowala pamięta doskonale, jego małe złe oczka osadzone blisko siebie i ohydny uśmiech odsłaniający rząd przeżartych próchnicą zębów. Wyglądał niepozornie, jednocześnie emanował złowróżbnym przenikliwym chłodem, od którego cierpła skóra. Opony jego wózka miały inny protektor niż ślady znalezione na miejscu uprowadzenia. 

26 listopada 2015

Na tropie fr.3 (Świerszcz w trawie)

                                                                        Wiki Arwena
Dzwonek telefonu przerwał rozmyślania. O tej porze może to być tylko jedna osoba, szef. Tak często dzwonił w najmniej spodziewanych momentach, że po pewnym czasie zaczęła go wyczuwać jak myśliwski ogar zwierzynę. I tym razem nie pomyliła się. W słuchawce zabrzmiał znajomy baryton:
- Pani Grażynko, mamy sukinsyna!
Widząc na wyświetlaczu jedną kreskę baterii, szybko wstała, podeszła do regału kuchennego i wyciągnęła z szuflady ładowarkę. 
- Słucham? - zapytała, nie będąc pewna, czy dobrze usłyszała. 
- Mamy sukinsyna! Przyjeżdżaj, dziewczyno... - ostatni wyraz wycedził przez zęby.

25 listopada 2015

Na tropie fr.2 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Wyjęła z lodówki kefir i popijając małymi łykami, zaczęła przeglądać leżące na stole zdjęcia. Wszystkie przedstawiały młode kobiety, które zaginęły w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Nasuwał się jeden trop, handel żywym towarem do burdeli na zachodzie. Od początku czuła, że nie tędy droga, ale trzeba było wszystko dokładnie sprawdzić, zlustrować środowiska przestępcze, postraszyć, namieszać w nadziei, że ktoś wreszcie puści parę. Potem pojawił się trup dziewczyny z plaży i zagadka jej włosów. Zanim morderca udusił kobietę i zwłoki rzucił do morza, obciął jej włosy. Ofiara była torturowana i głodzona. Innych ciał nie znaleziono. Pojawiły się wątpliwości co do tego, czy ta sprawa ma jakiś związek z prowadzonym śledztwem. To nie ma sensu, pomyślała i z rezygnacją rzuciła zdjęcie na stół. Powinna się położyć. Ostatnio nie spała najlepiej.

24 listopada 2015

Na tropie fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                          Wiki Arwena
- Co łączy te zdarzenia, Burasie? - szepnęła, przyglądając się, jak kocur łapczywie pochłania kolejną porcję karmy.
Nad sprawą zaginionych dziewczyn pracuje już szósty miesiąc. Przez ten czas żadnych rewelacji, niestety, całkowity zastój w śledztwie. Te wszystkie kobiety jakby zapadły się pod ziemię, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Brak świadków. Sprawdziła każdy trop, każdy zaprowadził donikąd, ślepa uliczka. Pani inspektor Grażyna błądzi w gąszczu domysłów, fałszywych tropów, gównianych poszlak, z których nic nie wynika, oprócz narastającej frustracji, częstych pogadanek w gabinecie szefa i kolejnych ofiar. Tak, kobiety ciągle giną, a ona nie ma pojęcia, z czym ma do czynienia. Młode, długowłose, piękne. Oskarżenia o brak profesjonalizmu i groźby odsunięcia od sprawy to chleb powszedni, sadystyczny sposób zachęcania do efektywnego działania. Nie ma nic, zupełnie nic, żadnego punktu zaczepienia, nawet pewności, że te sprawy coś łączy.  
- Już zżarłeś, Burasie? - rzuciła z wyrzutem z stronę kota wylizującego miskę. - A co na kolację? Wizyta w markecie?
Buras oblizał się i mrucząc, ruszył w głąb mieszkania, najwidoczniej w poszukiwaniu przytulnego zakątka do leniuchowania. Znała go aż za dobrze. Kocur ułoży się wygodnie na fotelu, dokładnie wyliże sierść i zaśnie. Pora na poobiednią sjestę, pomyślała pani inspektor, zdejmując obcisły golf, potem zsunęła spodnie i majtki. Lubiła odpoczywać nago. 

23 listopada 2015

Małżeństwo fr.8 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
- Moje dziecko, powinnaś do niej pójść... - usłyszała głos pani Jadwigi. - Ona powtarza twoje imię.
Kobieta była zmęczona, przybita i przerażona tym, co stało się w lesie na wzgórzu. Na szczęście nie wiedziała wszystkiego. Policja zaoszczędziła jej drastycznych opisów. Wyczerpana z trudem usiadła na jednym ze stojących pod ścianą krzeseł, przymknęła oczy i zaczęła przesuwać w palcach paciorki sandałowego różańca. Modliła się, nie zwracając uwagi na przechodzących korytarzem ludzi.

22 listopada 2015

Małżeństwo fr.7 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Nie mogła zasnąć. Leżała w łóżku, rozmyślając. Czuła się zdradzona, oszukana i upokorzona. Wmawiała sobie, że uległa złudzeniu, wtedy uspokajała się i zamykała oczy, by za chwilę od nowa roztrząsać treść sennych wizji. Nad ranem wrócił Wojtek. Gdy go zobaczyła, nie miała już wątpliwości. Pamięta jego poszarzałą ze zmęczenia twarz i kłamstwa.
- To była ciężka zmiana, awaria maszyny, a potem dziki pęd, żeby wyrobić normę - powiedział jakimś suchym drewnianym głosem.
Milczała, a on stał na środku pokoju z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami i patrzył na nią bezradnie. Wyrzuty sumienia? Nie, na pewno nie. Myślami musiał być daleko, może przy tamtej kobiecie. To nie był już ten sam człowiek, z którym jeszcze rano pragnęła spędzić resztę życia, wychować dziecko... Tamten odszedł. Wyobraziła sobie, że umarł. Wieczorem wyszedł do pracy i już nie wrócił. Wszyscy, których kochała, odeszli, najpierw babcia, dziadek, potem ojciec, a teraz on. Nie umiała ich zatrzymać. Mężczyzna, który stał przed nią, był obcy. Może wyglądał jak Wojtek, ale każde jego spojrzenie napawało ją wstrętem. Odsuwała się, ilekroć później chciał ją dotknąć. 

21 listopada 2015

Małżeństwo fr.6 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Kobieta, leżąca na stole, uśmiechała się do niego, wyciągając lubieżnie język, on zaś stał między jej szeroko rozłożonymi nogami przywiązanymi do wystających ze ściany uchwytów i masturbował się. Teraz mogła widzieć jego twarz, zniekształconą pożądaniem, czerwoną z wysiłku. Oczy pełne dzikiej żądzy błyszczały w półmroku, gdy pochylił się i brutalnie chwycił dziwkę za piersi. Odór potu, alkoholu i dymu papierosowego drażnił nozdrza. Nagle pokój zawirował. Poczuła skurcze w żołądku. Wstrząsnęła nią fala wymiotów, po chwili kolejna, znacznie silniejsza. Pociemniało jej w oczach. Wyczerpana osunęła się na podłogę, a gdy znów odzyskała świadomość, ujrzała groszkowe ściany swojego gabinetu. 

20 listopada 2015

Małżeństwo fr.5 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
Znów to samo uczucie, najpierw zdziwienie, niepewność, potem bolesne ukłucie w mostku, duszności i strach. Uciekaj, pomyślała, próbując powstrzymać drżenie rąk. Stała jednak w miejscu jak skamieniała. Odgłosy biesiadujących ludzi zdawały się osaczać ją ze wszystkich stron. Kolejny sen? Złudzenie? Oszustwo? I tym razem nie umiała tego powstrzymać. Wszystko działo się niezależnie od niej, gdzieś głęboko w umyśle, a może przychodziło z zewnątrz. Musiała ulec, choć oddałaby wiele, by uwolnić się od tego dziwnego, wykraczającego poza zmysłowe poznanie, stanu, przynajmniej zrozumieć go. Wizje z pogranicza snu i jawy. Pamięta moment, kiedy nastąpiła nagła zmiana. Rozmowy zaczęły oddalać się, powoli milkły, ciemność ustępowała... Wrażenie jakby ktoś ściszał głos w telewizorze, a rozjaśniał stopniowo obraz. I wtedy zobaczyła Wojtka. Wyłonił się z mroku całkiem nagi. Był odwrócony tyłem, ale poznała go od razu po tatuażu w kształcie sokoła na lewej łopatce. 

19 listopada 2015

Małżeństwo fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                               Wiki Arwena
Nagle wszystko wróciło. Pamięta każdy szczegół tamtego wieczoru, a szczególnie moment, kiedy po przejrzeniu kilku opasłych segregatorów, postanowiła odpocząć. Oparła łokcie na blacie biurka, zamknęła oczy i przysłoniła je dłońmi uformowanymi w miseczki. Robiła tak zawsze, zazwyczaj ulga przychodziła po kilku minutach. Tym razem było inaczej. Starała się o niczym nie myśleć. Kiedy znów otwarła oczy, otaczały ją ciemności. Nie była w stanie niczego dostrzec, słyszała za to wyraźnie głośne rozmowy, wybuchy śmiechu, muzykę, brzęczenie kieliszków.

18 listopada 2015

Małżeństwo fr.3 (Świerszcz w trawie)

                                                                            Wiki Arwena
Rozległ się kolejny dzwonek smsa. "Zrobię, jak chcesz, ale uważaj na siebie, kochanie, zwłaszcza teraz", przeczytała wiadomość. A więc już wiedział o ciąży! Musiał grzebać w papierach, znaleźć wyniki ostatnich badań, zdjęcie usg i adres lekarza. Po wizycie wszystko włożyła przecież w książeczkę zdrowia, a potem najzwyczajniej na świecie zapomniała o lepszej skrytce. Właściwie to dobrze się stało, że Wojtek już wie. Teraz musi mu tylko powiedzieć o swoich planach. Zamierza urodzić to dziecko, wychowa je jednak sama. Wcześniej, zanim dowiedziała się o zdradzie męża, ilekroć zetknęła się z matkami samotnie wychowującymi dzieci, współczuła im i nie dopuszczała nawet myśli, że mogłaby być jedną z nich. Wiele się jednak zmieniło w ciągu minionych tygodni. Zdrada Wojtka, jego kłamstwa, wstrętne tchórzostwo budziły w niej obrzydzenie. Nie potrafiła mu wybaczyć.

17 listopada 2015

Małżeństwo fr.2 (Świerszcz w trawie)

                                                                            Wiki Arwena
Lekarze uspokajali, policjanci krążyli jak natrętne muchy między szpitalem a komisariatem, pani Jadwiga tkwiła zaś przy łóżku córki, nie dając się namówić na chwilę odpoczynku. Letarg, w który zapadła Weronika zaraz po przywiezieniu do szpitala, niepokoił. Patrząc na skatowane, wycieńczone ciało, miało się wrażenie, że dziewczyna nie przeżyje kolejnej godziny. Kiedy wybudziła się, była skrajnie wyczerpana. Powtarzała bezsensu jedno słowo "kryjówka". Trauma, którą przeżyła, zapewne wryje się w jej duszę na zawsze i Bóg raczy wiedzieć, kiedy i w jakiej postaci odezwie się na nowo. 

16 listopada 2015

Małżeństwo fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                               Wiki Arwena
Napisała: "Nie przyjeżdżaj. Wszystko dobrze. Muszę tylko załatwić kilka spraw". On jednak drążył temat. Całkiem niepotrzebnie, bo tylko ją tym rozdrażniał i zmuszał do kłamstwa. "Rozglądam się za inną pracą. Nie ma sensu, żebyś brał urlop i był tutaj ze mną, kiedy liczy się każdy grosz. Nie stać nas na to...", odpisała, gdy nalegał na spotkanie. Tak naprawdę pieniądze nigdy ją nie obchodziły. Nie chodziło o kasę ani o nową pracę. Obydwoje zarabiali wystarczająco dużo, by pozwolić sobie na dość wygodne życie, a praca, choć wyczerpująca, była jedną z lepszych. Pragnęła być po prostu sama, bez tej jego udawanej czułości. Potrzebowała tego równie mocno jak powietrza do oddychania. Kilka minut wcześniej Weronika odzyskała przytomność.

15 listopada 2015

Smutek fr.11 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
Czasami na swojej drodze spotykamy kogoś, dzięki komu zaczynamy czuć się wyjątkowo, a nasze życie nabiera szczególnego blasku. Pani Janeczka należała właśnie do tego gatunku ludzi. W ciągu zaledwie kilku minut rozmowy utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje dotychczasowe działania, nawet te pozornie nic nieznaczące, mają niesamowitą wartość, ponieważ wypływają prosto z serca. Czyż nie była dobrą, serdeczną wróżką, a jej słowa zaklęciami zdolnymi przyprawić skrzydła nawet tym, którzy nie wierzą w magię? Siedziałam przy kominku z kubkiem gorącego kakao i przyglądałam się Baltazarowi łapczywie pochłaniającemu kąski mięsa, które podsuwała mu pani Janeczka. Obydwoje stanowili sympatyczną parę przyjaciół rozumiejącą się bez słów. Staruszka cierpliwie dzieliła pokarm na porcje, a kruk w tym czasie zabawnie kołysał się na boki, powtarzając:
- Mięsko dobre! Mięsko dobre!
Kakao smakowało wyśmienicie, a ciepło bijące od kominka sprawiło, że znów poczułam się silna. Nakarmiony Baltazar usiadł na przytwierdzonej do ściany gałęzi i najwyraźniej przysnął, bo nie odezwał się tego popołudnia już ani razu. Pani Janeczka opowiedziała mi o złym czarodzieju, który wyskoczył z pewnej gry komputerowej. Jego moc była tak wielka, że w ciągu jednej nocy zatruł serduszka dzieci na całym świecie. Zły czar sprawił, że wszystkie maluchy, zamiast opiekować się swoimi zwierzątkami, traciły czas na gry komputerowe, a ich rodzice nie dostrzegali w tym zachowaniu nic niewłaściwego. Tysiące małych bezbronnych stworzeń w jednej chwili straciło przytulny dom. Pani Janeczka pomagała im wszystkim jak tylko mogła. Kiedy czarodziej zakradł się do ogrodu dobrej wróżki, aby ją zniszczyć, Dino stanął mu na drodze. Tylko mądre i wierne serce może uchronić nas przed złym czarem. Dino uratował dobrą wróżkę i wszystkie zwierzątka mieszkające w ogrodzie, lecz trucizna z różdżki czarodzieja przeniknęła do psiego serca, pozbawiając je radości. Okrutny mag porwał Dina. Na próżno pani Janeczka szukała swego czworonogiego pupila. Słuch o nim zaginął. 
- Teraz Dino będzie mógł wrócić do domu... - powiedziałam z uśmiechem.
- Niestety, to nie jest takie proste... - odparła ze smutkiem staruszka. - Nasz przyjaciel jest nadal w mocy złego czaru, a uratować go mogą tylko dzieci.
- W jaki sposób? - zapytałam, czując, jak moja radość pryska.
Dowiedziałam się, że tylko wy, drogie dzieci, możecie uratować Dina. Każde zwierzątko potrzebuje pomocy. Ilekroć okazujecie mu życzliwość, poświęcacie mu czas i szanujecie jego prawo do życia, sprawiacie, iż moc zatruwająca serce mojego czworonogiego pupila maleje. Wierzę, że Dino wkrótce wróci do domu...

14 listopada 2015

Smutek fr. 10 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena 
Pani Janeczka mieszkała w niezwykłym miejscu. Dom, przypominający baśniową chatkę z piernika, rzeczywiście stał na końcu wsi. Otoczony wysokim parkanem nie był widoczny z szosy, dopiero, gdy się przekroczyło furtkę, odkrywał swoje piękno. Ta zaczarowana kraina rządziła się zupełnie innymi prawami niż świat zewnętrzny. Przekonałam się o tym zaraz po wejściu na teren tej cudownej posiadłości. Przywitał mnie biały kruk, który przemówił ludzkim głosem:
- Dzień dobry! Czy jest pani umówiona?
Zaniemówiłam ze zdziwienia. Stanęłam i z coraz szybciej bijącym sercem przyglądałam się gadającemu ptakowi. Wiedziałam, że w obrębie tego gatunku zdarzają się rzadkie okazy mające białe upierzenie. Słyszałam o ich inteligencji, a także umiejętności naśladowania różnych dźwięków, w tym ludzkiej mowy. Ten jednak osobnik wydawał się niezwykły. Patrzył na mnie wypukłymi czarnymi ślepkami, przekrzywiając zabawnie niewielką głowę ozdobioną długim masywnym dziobem.
- Baltazarze, z kim rozmawiasz? - usłyszałam ciepły zamszowy głos dobiegający z głębi ogrodu.  
Kruk rozłożył skrzydła, zatrzepotał nimi energicznie, po czym bez słowa wniósł się w powietrze. 
- Pani do mnie? - padło ponowne pytanie, ale tym razem z zupełnie z innej części ogrodu. 
Odwróciłam się zaskoczona. Kilka metrów przede mną stała staruszka. Trzymała w rękach pęk kolorowych liści klonu i uśmiechała się. Wyglądała jak wróżka z bajek, które zapamiętale czytałam w dzieciństwie. Miała poczciwą twarz z delikatną siateczką zmarszczek, młode oczy pełne blasku. 
- Pani Janeczka? - bąknęłam. - Szukam pani od kilku dni... 

13 listopada 2015

Smutek fr.9 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
Poczułam się tak, jakby ktoś przyprawił mi skrzydła. Podskoczyłam w miejscu niczym na trampolinie i wybiegłam ze sklepu. Biegłam szybciej od strusia, a za mną pędził okrzyk ekspedientki:
- Nie wzięła pani bułeczki!
Nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Wreszcie znalazłam właścicielkę Smutka, to ważniejsze od nakarmienia grających marsza kiszek. Zresztą, zapomniałam o głodzie.
- Pani Janeczka z końca wsi! Pani Janeczka z końca wsi! - powtarzałam jak mantrę, przemierzając kolejne metry wąskiego chodnika ciągnącego się jak wstążka wzdłuż szosy.

12 listopada 2015

Smutek fr.8 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
Sukces przyszedł niespodziewanie. Po kilku godzinach poszukiwań zmęczona i głodna weszłam do sklepu, aby kupić ulubioną grahamkę. Pani sklepowa, okrąglutka sympatyczna dama z okazałym kokiem na czubku głowy powitała mnie z uśmiechem i natychmiast wścibskimi oczkami przyjrzała się trzymanemu przeze mnie zdjęciu.
- Toż to Dino, pies pani Janeczki z końca wsi!

Kołysanie do snu...

Wiki Arwena

11 listopada 2015

W szpitalu fr.5 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
- Wróć do nas... - usłyszała dobiegający z daleka głos. - Weroniko, obudź się...
Wydawał się znajomy. Próbowała namierzyć jego źródło, rozglądając się wokół, ale otaczający gąszcz tworzył jednolitą czarną ścianę, w której nie sposób było dojrzeć jakąkolwiek szczelinę. Wszystko zlewało się w jedną mroczną całość. Głos pochodził jakby z zewnątrz, z zupełnie innego świata.
- Obudź się... - powtórzył. - Wracaj do nas... 
Poczuła nieodpartą chęć ruszenia z miejsca. Jeszcze raz spojrzała na zmaltretowane ciało kobiety, na olbrzymi pień dębu i zakrwawioną ściółkę, jakby chciała to wszystko wpisać w pamięć, potem zrobiła pierwszy krok w kierunku ciemnej ściany lasu. Światło oślepiło ją nagle, ale nie zamknęła oczu. Zamrugała tylko kilka razy i powoli zaczęła przyzwyczajać się do blasku jarzeniówek. Ujrzała pochyloną nad sobą twarz matki.

10 listopada 2015

W szpitalu fr.4 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Staruch zdążył dopaść kolejną ofiarę. Po nieudanym polowaniu znowu czuje się pewny siebie. Jest w dobrej formie. Morduje dalej, mimo że policja przetrząsa okolicę w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów jego zbrodniczej działalności. Musi mieć gdzieś w pobliżu kryjówkę, zakamuflowaną, niedostępną dla innych, nawet dla psów tropiących. Zapewne przez te wszystkie lata przygotował się na taką ewentualność. Przerażenie sięgnęło zenitu. Oddech stał się ciężki i płytki. Natychmiast rozejrzała się, chcąc przebić wzrokiem otaczające ją ciemne zarośla. Gdzieś tam czaiło się zło. Miała ochotę krzyczeć. Może któryś z policjantów usłyszy jej wołanie. A co jeśli staruch zabił wszystkich? Jest do tego zdolny. Wydostając się z płonącej ziemianki, udowodnił, że ma diabła za skórą i żadna broń go nie dosięgnie, ani ogień, ani pocisk. 

09 listopada 2015

W szpitalu fr.3 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Krew skapywała na ściółkę, obficie barwiąc zeschłe liście. Ciało, przywiązane sznurem za nogi do gałęzi dębu, wisiało nisko, kilkanaście centymetrów nad ziemią. Weronika przyjrzała się bezwładnym rękom, zakrwawionym dłoniom, rozgrzebanej na boki ściółce. Widok zapierał dech w piersiach. Ofiara musiała walczyć, niestety bezskutecznie. Z chwilą dostania się w szpony bestii jej los był przesądzony. Nagie ciało kobiety, brutalnie okaleczone jakimś ostrym narzędziem, wykrwawiało się. Przypominało bardziej woskową kukłę niż człowieka. Za późno na ratunek. 

08 listopada 2015

W szpitalu fr.2 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Nie chciała tego. Pragnęła zatrzymać czas. Broniła się przez moment, próbując siłą woli nakazać powiekom, by się uniosły, potem jednak opadła z sił i poddała się ogarniającej ją niemocy. Zasnęła. Najpierw przypełzł chłód, potem usłyszała czyjeś kroki, dźwięk przesuwania czegoś ciężkiego po ziemi, tarcie, skrzypienie. Intruz musiał być blisko. Pojawił się strach, bezwzględny złodziej. Czuła, jak okrada ją z resztek ciepła, bierze w posiadanie bezbronne ciało, wnika w skórę, paraliżuje każdy mięsień, mrozi krew. Zadrżała. Chwilę później nastała ciemność. Zgasły wszystkie światła, nawet te sztuczne ze szpitalnych jarzeniówek, których nikły blask zachowała pod powiekami. Chłód, ciemność i strach jak wtedy w piwnicy. Ten sam koszmar, tylko tym razem nie ona była ofiarą. Stała obok. Bezpieczna... Zdawało jej się, że słyszy jęk, cichy, głuchy, jakby westchnienie konającego w cierpieniu człowieka. Jeszcze raz spróbowała unieść powieki. Udało się, ale to, co ujrzała, napełniło ją przerażeniem. 

07 listopada 2015

W szpitalu fr.1 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
Obudziła się w szpitalu z przeświadczeniem, że umarła i tak właśnie wyglądają zaświaty, o których przed laty gorliwie opowiadała matka. Jako dziecko próbowała wyobrazić sobie to miejsce, ale obraz wypełniony ziemskimi detalami zawsze rozczarowywał. Nie było w nim ani odrobiny niezwykłości. Z upływem czasu dziewczyna przestała wierzyć w opowieści matki, kategorycznie odrzucając nie tylko nauki kościoła, ale negując także istnienie Boga. Wszystko wróciło z chwilą, gdy otworzyła oczy i ujrzała nad sobą jaskrawą biel sufitu szpitalnej sali. Po raz pierwszy od tak długiego czasu nie odczuwała bólu. Była lekka jak piórko. Miała ochotę zerwać się z posłania na równe nogi i pobiec przed siebie z szeroko rozwartymi ramionami. Zanim pojawiła się matka i wypełniła współczującą obecnością przestrzeń wokół łóżka, Weronika wyczuła na dłoni kojące ciepło kogoś innego. 
- Alicja - szepnęła.
A więc jest tutaj, bezpieczna i bliska, pomyślała z przyjemnym ściśnieniem serca. Delikatne ciepło dotknęło rozgrzanego czoła, najpierw musnęło brwi, po czym ześlizgnęło się na powieki, które stały się nagle ciężkie i zaczęły opadać. Nadchodził sen, a wraz z nim paniczny strach, że kiedy znów uda jej się otworzyć oczy, ciepło zniknie.

06 listopada 2015

Gołoborze

Wiki Arwena
Cisza. Zmęczenie. Wyjałowienie. Trudno znaleźć słowa. Każde grzęźnie w gardle. Potrzeba snu. Otulenia się ciepłem kołdry. Jedynie ten widok... gołoborze.

03 listopada 2015

Smutek fr.7 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
Kolejnych kilka dni spędziłam pracowicie. Przeobraziłam się w detektywa niestrudzenie próbującego rozwikłać zagadkę zaginionego właściciela psa. Zadanie nie należało do łatwych. Po kilku godzinach poszukiwań wciąż nic nie miałam. Nikt z mieszkańców okolicznych wiosek nie rozpoznał psa widniejącego na zdjęciu.

02 listopada 2015

Smutek fr.6 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
W listopadzie spadł pierwszy śnieg. Prószył przez całą noc, zmieniając świat nie do poznania. Nie mogłam spać. Patrzyłam przez okno na płatki śniegu błyszczące w świetle lampy i myślałam o moim czworonogim przyjacielu, który tej nocy był sam. Wtedy właśnie postanowiłam odnaleźć jego właściciela. Wierzyłam, że kimkolwiek by nie był ten człowiek, uda mi się go przekonać do wspólnego działania. Smutek natychmiast potrzebował nowego domu. Nie chciał opuścić przydrożnego rowu. Gotowy był tam zamarznąć w oczekiwaniu na pana. Jeśli nie odnajdę tego człowieka, biedne zwierzę umrze z wyczerpania. 

01 listopada 2015

Smutek fr.5 (Bajki o zwierzakach)

Wiki Arwena
Oswajanie to długi proces, ale efekt wart jest wysiłku. Słowa nie były potrzebne, wystarczyła sama obecność i kilka aromatycznych przysmaków. Wkrótce mój nowy czworonogi przyjaciel przyzwyczaił się do towarzystwa dziwnej postaci, która co dzień o tej samej porze przystawała na kilka minut przy jego legowisku, patrzyła w milczeniu, a odchodząc zostawiała smakowicie pachnący upominek w postaci kiełbaski, kości lub kanapki. Jego spojrzenie złagodniało, a puszysty ogon, falując nad drobną sylwetką zwierzęcia, zdawał się mówić "dzień dobry". Odpowiadałam uśmiechem na znak, że rozumiem i też cieszę się ze spotkania. Mijały dni. Nadeszła jesień. Las zmieniał się w oczach. Umilkły głosy ptaków, drzewa pokraśniały w słońcu, a ziemia pokryła się barwnym kobiercem liści. Strzępki pajęczyn wirowały w powietrzu niczym szybowce. Ranki stały się zimne. Chłód przenikał przez ubranie, szczypał w uszy, zachłannie lizał dłonie. Smutek wciąż czekał na znajomy warkot silnika, ukochany zapach domu, przyjaźnie brzmiący głos. Nawet nie chciał słyszeć o odejściu z miejsca, w którym przed kilkoma tygodniami pozostawił go pan. Pan nie wracał, a wierne psie serce nadal czekało. Byłam zła na tego człowieka. Kimkolwiek jest, nie ma serca, myślałam w gniewie. 

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...