23 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.104) - Niedowierzanie

                                                                Wiki Arwena
Zostałam poddana eksperymentowi? To niemożliwe! Wyniki badań były co prawda obiecujące, ale wiedzieliśmy, że jest jeszcze za wcześnie na tego typu działania. Przetestowanie nowego leku na ludziach było ryzykowne. Czy są aż tak szaleni, by to zrobić bez zgody Naczelnej Rady Instytutu, bez uzyskania pozwolenia ministerstwa, bez mojej aprobaty? A Back? Skąd tutaj ten pies? Nie może być przecież wytworem wyobraźni pobudzonej lekiem. Skoro przerwali dawkowanie środków, halucynacje ustąpiły, obecność zwierzęcia przeczyła słowom ordynatora. Pies leżał na trawniku. Położył łeb na moich stopach. Czułam jego ciepło. Słyszałam oddech. Śledził ślepiami każdy mój ruch. Skomlał cicho, jakby rozumiał słowa lekarza.
- Jest pan szalony, myśląc, że uwierzę w takie bzdury - szepnęłam. 

22 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowiska (cz.103) - Eksperyment

                                                                           Wiki Arwena
Pośród szumu wiatru, cykania świerszczy i śpiewu ptaków usłyszałam jego spokojny głos:
- Pani Alu, prawda może okazać się trudna do udźwignięcia, pora jednak ją wyjawić. Zdecydowaliśmy, że przerwiemy eksperyment i przywrócimy pani świadomość do stanu, w jakim znajdowała się, zanim podaliśmy lek. Postanowiłem panią wybudzić, wprowadzić w arkana naszego przedsięwzięcia i wspólnie z tak utalentowanym naukowcem rozpocząć testy na kolejnych pacjentach. Liczę, że pani to zaakceptuje ze spokojem i nasze działania potraktuje jako swój dobrowolny wkład w rozwój ludzkości albo będziemy musieli ciągnąć eksperyment dalej. Dostanie pani następną dawkę leku, która wymaże naszą obecną rozmowę i na nowo uczyni z pani królika doświadczalnego. 


21 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.102) - Prawda

                                                                           Wiki Arwena
- Coś się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy? A więc w końcu pan awansował? - zdobyłam się na uśmiech, choć od środka zżerał mnie niepokój. - Teresa tytułuje pana ordynatorem... Nie rozumiem tego! Jest pan ordynatorem? Ordynatorem jakiego oddziału? O jakich lekach mówisz, Tereso? Możecie mi w końcu wyjaśnić, co to wszystko znaczy? Od kiedy wróciłam na wrzosowisko, otaczają mnie ciągłe tajemnice. Chyba mam prawo znać prawdę?
- Uspokój się, Alicjo! Twoje wzburzenie tylko utrudni nam przekazanie prawdy, o którą tak się upominasz - powiedziała Teresa.
W jej zachowaniu zaszła zmiana. Zniknął dotychczasowy spokój. Zdenerwowanie zawładnęło słowami i gestami. Nie patrzyła na mnie, tylko na siedzącego obok mnie mężczyznę, jakby w nim szukała wskazówek do dalszego działania.

20 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.101) - Zaniepokojenie

                                                                       Wiki Arwena
Nie byłam gotowa. Pojawienie się mężczyzny zaniepokoiło mnie. Szef należał do innego świata. Nie powinno go tu być, w ogrodzie mojego dzieciństwa, w krainie iluzji i duchów przeszłości.
- Skąd się pan tutaj wziął? - zapytałam drżącym głosem. - Na co mam być gotowa?
Nie umiałam powstrzymać fali lęku. Czułam, jak ogarnia całe ciało, brutalnie bierze je w posiadanie, zapiera dech w piersiach, tchnie gorącem w twarz.  Siedziałam sparaliżowana, nie mogąc poruszyć ani rękoma, ani nogami.
- Ordynatorze, może powinnam podać jej leki - powiedziała Teresa z wyraźnym zdenerwowaniem. 
- To niepotrzebne - oznajmił i usiadł obok mnie na schodku. - Alicjo, czy wiesz, kim jestem?


19 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.100) - Powrót szefa

                                                                      Wiki Arwena
I nagle wśród tych wszystkich rekwizytów z przeszłości pojawiła się przede mną twarz kogoś z teraźniejszości. Poznałam go od razu. Do niedawna spotykaliśmy się co dzień, omawiając kluczowe dla badań sprawy. Charakterystyczne czoło ozdobione kosmykami siwych włosów, krótka, starannie przystrzyżona broda, chuda pomarszczona szyja ginąca w kołnierzyku błękitnej koszuli, czerwony krawat, szary, dobrze skrojony garnitur. Szef? Tak, to on, jak zawsze elegancki, pachnący wodą kolońską...  
- Myślisz, Tereso, że to odpowiedni moment, by jej o wszystkim powiedzieć? - zapytał niemalże szeptem, spoglądając na mnie swymi łagodnymi niebieskimi oczami. - Czy jest gotowa?
- Spróbujmy - powiedziała.

18 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.99) - Spojrzenie

                                                                         Wiki Arwena
Ogród pachniał i rozbrzmiewał tysiącem dźwięków. Rozglądałam się wokół. Przede mną drzewa posadzone ręką mojego ojca. Zagajnik młodych brzóz, tuż przy płocie wierzba płacząca. W głębi ogrodu gęstwina roślin i kwiatów, wzdłuż chodnika szpaler bukszpanów. Niesamowite miejsce.

17 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.98) - Są tutaj

                                                                  Wiki Arwena
Uśmiechała się zawsze, nawet wtedy, gdy pytałam o trudne sprawy. Życzliwe usposobienie rozmówcy najczęściej mnie uspokajało, ale czasem było też znakiem ostrzegawczym. Stawałam się wtedy czujna, z uwagą słuchałam i analizowałam każdą wypowiedź, starając się rozpatrzyć wszystkie za i przeciw po to, by podjąć trafną decyzję. Intuicja rzadko mnie zawodziła. Umiejętność ta przydawała się szczególnie w pracy. Nie znałam Teresy zbyt dobrze. Od początku otaczała ją aura tajemniczości, ale już przy pierwszym spotkaniu zaskarbiła sobie moje zaufanie. I tym razem uwierzyłam jej słowom.
- Tak, są tutaj wszyscy, ale nie możesz ich teraz zobaczyć - powiedziała.  

16 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.97) - Jak to możliwe

                                                                        Wiki Arwena
        Back powrócił. Czy to kolejne złudzenie? Przez chwilę czułam bolesne ukłucie w piersi. To strach, ściskając szponami serce, dopominał się o należność. Nie dowierzając szczęściu, usiadłam na drewnianych schodkach werandy i patrzyłam ze łzami w oczach na skaczącego po trawniku psa, a on dwoił się i troił, by pokazać, w jak dobrej jest formie. Wiedział, że przyglądam się mu z zachwytem. Jego sierść lśniła, mięśnie były silne i prężne, pracowały bez ustanku, pozwalając zwierzęciu szybko się przemieszczać. Co chwila podbiegał do mnie, poddawał się pieszczotom, z zadowoleniem merdał ogonem. Czułam bijące od niego ciepło, niemalże słyszałam szum płynącej w żyłach krwi, znak pulsującego życia. Niepewność ustąpiła miejsca wzruszeniu. Teresa obserwowała mnie w milczeniu.  
- Powiedz, jak to możliwe? - zapytałam, nie odrywając oczu od pupila. - Czy moja matka też tu jest? A ojciec? Staś?

15 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.96) - Wspomnienie

                                                                      Wiki Arwena
         Należał do rodziny. Wierne kochane psisko towarzyszyło mi wszędzie, gotowe rzucić się na każdego, kto chciałby mnie skrzywdzić, jednocześnie łagodne i mądre. Rozumiał więcej niż ludzie. Gdy szorstki jęzor Backa ślizgał się po mojej dłoni, niósł więcej pokrzepienia niż głośno wypowiedziane słowa. W letnie dni ganialiśmy po wrzosowisku, ja zbierałam kwiaty, on szczekając, grzebał w ziemi za polnymi myszami. Kiedy nadchodziły jesienne deszcze, nie wychodziłam na dwór. Siedząc w kuchni, wdychaliśmy zapachy buchające z garnków. Rozgrzany piec przyciągał Backa jak magnes. Pies potrafił całymi godzinami leżeć blisko paleniska z głową na łapach, reagując uniesieniem uszu na każdy ruch. W takie dni siadałam przy nim i wtulona w ciepło pieca czesałam gęste futro zwierzęcia. To uspokajało Backa i wkrótce zasypiał, a ja na rozgrzanej blasze piekłam ziemniaczane talarki. Była między nami symbioza. Gdy zdechł, nic już nie było takie samo, zostałam sama. Stałam nad niewielką mogiłą, a z moich oczu płynęły łzy, po raz pierwszy od wielu lat. Żegnałam przyjaciela.

14 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.95) - Powrót Backa

                                                                  Wiki Arwena
 
Na werandzie panował półcień. W letnie dni właśnie tutaj spędzałam czas, uciekając przed skwarem. Miałam tajemną skrytkę między dwoma donicami z torfem. Rosnące w nich bukszpany chroniły mnie niczym zielona tarcza. Spojrzałam na rośliny z uśmiechem. Przed gankiem w cieniu rozłożystej lipy leżał olbrzymi pies, owczarek niemiecki. Spał z ułożonym łbem na przednich łapach.
- Back... - szepnęłam z bijącym sercem.
Zwierzę najpierw nastawiło uszy, potem zaczęło węszyć, a na koniec zerwało się na nogi i podbiegło do mnie z głośnym szczekaniem.
- Czy to dzieje się naprawdę, Tereso? - zapytałam, patrząc z niedowierzaniem na psa liżącego moją dłoń. - Backu, Backu, dobry piesek...
Dostałam go od ojca na szóste urodziny. 

13 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.94) - Zapachy

                                                                    Wiki Arwena
- Nie znam drogi powrotnej - odrzekłam. - Tereso, pomóż mi to wszystko zrozumieć.
Spojrzała życzliwie i biorąc mnie za rękę, powiedziała:
- Chodź...
Bez słowa poszłam za nią. Minęłyśmy oświetloną słońcem kuchnię, w której pachniało przyprawami i świeżo upieczoną szarlotką. Ten zapach na zawsze będzie kojarzył mi się z Teresą. Miała talent do komponowania niezwykłych bukietów zapachowych. Kusiły i uwodziły każdego. Znała się na tej sztuce doskonale. Wykorzystywała swoje umiejętności do uzyskiwania z roślin olejków eterycznych. W jej pokoju nie brakowało wonnych kadzideł. Zbierała zioła, które latem suszyła w słońcu, by zimą sporządzać z nich aromatyczne herbatki, nalewki i balsamy. Opowiadała o ich magicznych właściwościach będących źródłem zdrowia, młodości i sił witalnych. Ludzie czerpali przecież z ich mocy przez wieki. Kobiety, chcąc zatrzymać piękno zewnętrzne, nacierały ciało wonnymi olejkami, mężczyźni zaś szukali  w ziołowych nalewkach ponadludzkich sił i umiejętności niezbędnych w walce. Eliksiry były też pomocne w magii miłości. Dom pachniał. Żył.

12 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.93) - Czarny bez

                                                                          Wiki Arwena
     Otworzyła okno na oścież, wpuszczając do pokoju intensywny zapach kwiatów i ciche pobrzękiwanie świerszcza. Ciepłe sierpniowe powietrze wypełniło sypialnię. Zdumiona podeszłam do Teresy, wyjrzałam na zewnątrz. Świat kipiał zielenią i różnorodnością dźwięków. Jak za dawnych czasów, pomyślałam i rozejrzałam się po ogrodzie. Tuż obok okiennic rosło drzewko czarnego bzu.  Dorodne kiście owoców lśniły w blasku słońca. Ojciec wierzył w magiczne właściwości tej rośliny i czcił ją  niemalże jak bóstwo, obsadzając pędami czarnego bzu najbardziej nasłonecznione miejsca w ogrodzie. Wśród wielu opowieści, których słuchałam w dzieciństwie, były i te dotyczące świętego drzewa zmarłych. Od wieków czarny bez uznawany był za siedlisko duchów. Przypisywano mu zdolność pośredniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych, a w jego korzeniach mieszkał podobno wąż, strażnik świata zmarłych. Choć wiosną zapach drobnych kwiatów kusił, by zanurzyć dłoń w ich chłodną biel, a późnym latem owoce przyciągały swoją czarno - fioletową barwą, bałam się zapuszczać w te zakątki ogrodu, gdzie rósł czarny bez. Roślina kojarzyła mi się zawsze ze złowróżbnymi opowieściami z dzieciństwa i mimo całej sympatii, jaką żywił do niej mój ojciec, uważałam ją za drzewo złych mocy. Nie mogłam pozbyć się odrazy, wyczytawszy w starej księdze ojca, że przed wiekami czarny bez stosowano podczas grzebania zmarłych, gdyż charakterystyczny zapach skutecznie maskował odór rozkładającego się ciała. Wywarem z rośliny myto przed pogrzebem zwłoki, zaś  trupią wodę wylewano w korzenie drzewa, aby wskazać zbłąkanej duszy drogę do światła i odciągnąć ją od bliskich. Ilekroć widziałam w ogrodzie ciemnozieloną ścianę czarnego bzu, cofałam się w obawie, że zamieszkujące tam demony uprowadzą mnie do świata ciemności. Najchętniej zniszczyłabym młode pędy czarnego bzu wyrastające wiosną z wilgotnej ziemi, ale wiedziałam, że to świętokradztwo. Jedynie żarliwa prośba o przebaczenie uchroniłaby mnie od zemsty upiorów. Teresa wyciągnęła rękę w kierunku gałązki kołyszącej się tuż przy futrynie okna i delikatnie pogłaskała ciemnofioletowy baldachim owoców, mówiąc:
- Pozbądź się strachu, Alicjo! Tutaj nic ci nie grozi, źródło wszystkich twoich lęków pozostało po drugiej stronie... Zostań tu z nami, a zrozumiesz.


11 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.92) - Nie ma śmierci

                                                                     Wiki Arwena
- Witaj, Alicjo! Wiedziałam, że przyjdziesz - usłyszałam znajomy głos. - Czekałam na ciebie.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz Teresy. Jej obecność zawsze działała kojąco. Nie czułam strachu, choć niezwykłość tego, co się działo, nadal budziła we mnie nieokreślony niepokój. Nie byłam pewna, z czym mam do czynienia. Jakaś cząstka mnie szeptała, abym była ostrożna. Powtórzyłam więc:
- Powiedzieli mi, że nie żyjesz...
- Tak, dla tamtego świata nie żyję, ale czym jest śmierć, Alicjo? - szepnęła. - Nie ma śmierci... Jest tylko jasna i ciemna strona lustra.
- A my jesteśmy? - zapytałam.
- A jak myślisz? Co podpowiada ci intuicja? - odpowiedziała pytaniem i podeszła do okna, przez które sączyło się blade światło.
- Moje przeczucia nie mają tutaj znaczenia - oznajmiłam, spoglądając na jej wysmukłą sylwetkę. - Chcę poznać prawdę!
- Urodziłaś się tutaj... - powiedziała cicho. - Jesteś jedną z nas.


10 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.91) - Przejście

                                                                         Wiki Arwena
         Wpatrując się we własne odbicie, delikatnie dotknęłam gładkiej powierzchni zwierciadła i nagle uświadomiłam sobie, że zamiast być w chacie Jóźwika, znajduję się w domu na wrzosowisku. Nie jestem w stanie powiedzieć, w jaki sposób dokonało się przejście. Stało się to niezauważalnie, w ułamku sekundy, nic nie poczułam. Sypialnia pachniała ziołami. Na niewielkiej toaletce stały buteleczki z najróżniejszymi miksturami. Teresa przyrządzała je według przepisów zgromadzonych w wielkiej księdze pożytecznych roślin. Na pożółkłych od starości stronach można było podziwiać ręcznie wykonane rysunki ziół, znajdowały się tam opisy roślin, ich występowanie i zastosowanie, szczegółowe przepisy na mikstury przeciw różnym chorobom, ale także upiększające, odmładzające, dodające energii, relaksujące. Teresa odziedziczyła księgę po matce, sama również zapełniała kolejne strony. 

09 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.90) - Lustro

                                                                   Wiki Arwena
       Lustro było olbrzymie, wzrostu dorosłego człowieka. Powieszono go na ścianie w jakimś konkretnym celu. Jaką tajemnicę w sobie kryło? Pociągnęłam za prześcieradło, zsunęło się lekko na podłogę. Wypolerowana powierzchnia lśniła. Zwierciadło wyglądało na bardzo stare. Spojrzałam w niego i zobaczyłam młodą kobietę o dużych brązowych oczach pełnych zdziwienia, nieokreślonej fascynacji. Długie ciemnokasztanowe włosy spływały falą loków na kształtne ramiona. Nie wiedzieć czemu zawsze uważałam się za brzydulę. Tymczasem lustro ukazało mnie piękną. Jego moc była niezwykła. Od bardzo dawna nie przeglądałam się w lustrze, chyba od dnia, w którym Teresa upiekła rzymską pieczeń. Było to zaledwie przed kilkoma dniami, a ja miałam wrażenie, iż od tamtego momentu minęło wiele tygodni, a nawet miesięcy. Tak dużo wydarzyło się w ciągu tego czasu. A co jeśli rozwikłanie zagadki tych wszystkich zagadkowych wydarzeń tkwiło w lustrze? Zastanowiło mnie, że wszyscy, Teresa, pani Róża i Jóźwik, takowe zwierciadło posiadali i z sobie tylko znanego powodu zasłaniali je przed oczyma innych ludzi. Co próbowali ukryć? Szukałam odpowiedzi w rzeźbionej ramie, w lśniącej powierzchni lustra, w gładkiej płaszczyźnie ściany, ale nie znajdowałam.

08 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.89) - Mieszkanie Jóźwika

Wiki Arwena
     Jóźwik mieszkał skromnie. Znaczną część pomieszczenia zajmował piec, od którego biło przyjemne ciepło. Rozejrzałam się po wnętrzu pokoju. W rogu stała wielka trzydrzwiowa szafa, pod ścianą tapczan nakryty czystą narzutą w kwieciste wzory. Nad nim wisiała kolekcja obrazów przedstawiających martwą naturę. Obok lustro zasłonięte podobnie jak w sypialni pani Róży płótnem. Stara rzeźbiona rama nie pasowała do pozostałych mebli wykonanych z jasnych lakierowanych desek sosnowych. Jóźwik był stolarzem samoukiem. Ludzie chętnie zamawiali u niego szafy, dziecięce łóżeczka, stoły i krzesła nie tylko ze względu na niską cenę, ale również dlatego, że były to rzeczy trwałe, wykonane ręką uczciwego i solidnego rzemieślnika. Gdyby Jóźwik zażądał dwukrotnie albo trzykrotnie więcej pieniędzy, na pewno znalazłby nabywców na drewniane sprzęty bez problemu, ale jemu nie zależało na wzbogaceniu się. Budziło  to w ludziach zdziwienie, a nawet przestrach. Postępowanie Jóźwika brali za zły znak i po dokonaniu transakcji uciekali z zagrody stolarza jakby ich bies gonił. Mężczyzna nie przejmował się zachowaniem kupujących. Z zadowoleniem zabierał się za kolejne zlecenie, upatrując w lesie odpowiedniego materiału na mebel.

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...