15 kwietnia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.96) - Wspomnienie

                                                                      Wiki Arwena
         Należał do rodziny. Wierne kochane psisko towarzyszyło mi wszędzie, gotowe rzucić się na każdego, kto chciałby mnie skrzywdzić, jednocześnie łagodne i mądre. Rozumiał więcej niż ludzie. Gdy szorstki jęzor Backa ślizgał się po mojej dłoni, niósł więcej pokrzepienia niż głośno wypowiedziane słowa. W letnie dni ganialiśmy po wrzosowisku, ja zbierałam kwiaty, on szczekając, grzebał w ziemi za polnymi myszami. Kiedy nadchodziły jesienne deszcze, nie wychodziłam na dwór. Siedząc w kuchni, wdychaliśmy zapachy buchające z garnków. Rozgrzany piec przyciągał Backa jak magnes. Pies potrafił całymi godzinami leżeć blisko paleniska z głową na łapach, reagując uniesieniem uszu na każdy ruch. W takie dni siadałam przy nim i wtulona w ciepło pieca czesałam gęste futro zwierzęcia. To uspokajało Backa i wkrótce zasypiał, a ja na rozgrzanej blasze piekłam ziemniaczane talarki. Była między nami symbioza. Gdy zdechł, nic już nie było takie samo, zostałam sama. Stałam nad niewielką mogiłą, a z moich oczu płynęły łzy, po raz pierwszy od wielu lat. Żegnałam przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...