Wiki Arwena
Należał do rodziny. Wierne kochane psisko towarzyszyło mi wszędzie, gotowe rzucić się na każdego, kto chciałby mnie skrzywdzić, jednocześnie łagodne i mądre. Rozumiał więcej niż ludzie. Gdy szorstki jęzor Backa ślizgał się po mojej dłoni, niósł więcej pokrzepienia niż głośno wypowiedziane słowa. W letnie dni ganialiśmy po wrzosowisku, ja zbierałam kwiaty, on szczekając, grzebał w ziemi za polnymi myszami. Kiedy nadchodziły jesienne deszcze, nie wychodziłam na dwór. Siedząc w kuchni, wdychaliśmy zapachy buchające z garnków. Rozgrzany piec przyciągał Backa jak magnes. Pies potrafił całymi godzinami leżeć blisko paleniska z głową na łapach, reagując uniesieniem uszu na każdy ruch. W takie dni siadałam przy nim i wtulona w ciepło pieca czesałam gęste futro zwierzęcia. To uspokajało Backa i wkrótce zasypiał, a ja na rozgrzanej blasze piekłam ziemniaczane talarki. Była między nami symbioza. Gdy zdechł, nic już nie było takie samo, zostałam sama. Stałam nad niewielką mogiłą, a z moich oczu płynęły łzy, po raz pierwszy od wielu lat. Żegnałam przyjaciela.
Należał do rodziny. Wierne kochane psisko towarzyszyło mi wszędzie, gotowe rzucić się na każdego, kto chciałby mnie skrzywdzić, jednocześnie łagodne i mądre. Rozumiał więcej niż ludzie. Gdy szorstki jęzor Backa ślizgał się po mojej dłoni, niósł więcej pokrzepienia niż głośno wypowiedziane słowa. W letnie dni ganialiśmy po wrzosowisku, ja zbierałam kwiaty, on szczekając, grzebał w ziemi za polnymi myszami. Kiedy nadchodziły jesienne deszcze, nie wychodziłam na dwór. Siedząc w kuchni, wdychaliśmy zapachy buchające z garnków. Rozgrzany piec przyciągał Backa jak magnes. Pies potrafił całymi godzinami leżeć blisko paleniska z głową na łapach, reagując uniesieniem uszu na każdy ruch. W takie dni siadałam przy nim i wtulona w ciepło pieca czesałam gęste futro zwierzęcia. To uspokajało Backa i wkrótce zasypiał, a ja na rozgrzanej blasze piekłam ziemniaczane talarki. Była między nami symbioza. Gdy zdechł, nic już nie było takie samo, zostałam sama. Stałam nad niewielką mogiłą, a z moich oczu płynęły łzy, po raz pierwszy od wielu lat. Żegnałam przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz