23 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz. 121 - Przeszłość

                                                                   Wiki Arwena
Koniecznie muszę porozmawiać z Teresą. Ona jedna powie prawdę. Czułam, że kluczem do wszystkiego jest to miejsce, a właściwie wydarzenia sprzed kilkunastu lat. Niektóre wymazał z pamięci czas, inne sama wyparłam ze świadomości, broniąc się przed tkwiącą w nich bolesną prawdą. Nigdy nie byłam specjalistką od psychologii, ale intuicja podpowiadała mi, że odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania należy szukać w przeszłości, w zakamarkach pamięci. 

22 czerwca 2015

Świerszcz w trawie fr.14 - Wspomnienie

                                                        Wiki Arwena
Wspomnienia z dzieciństwa były bardzo mgliste. Alicja nie pamiętała zbyt wiele. Chyba najwyraźniej ten dzień, kiedy matka po raz pierwszy zabrała ją na zakupy do odległej o dwa kilometry wsi. Był tam jedyny w okolicy sklep spożywczy, do którego od czasu do czasu przywozili cukier, mąkę, mięso albo papier toaletowy. Tym razem przywieźli cukier. Stara Wróblowa dała znać przez wnuczka, że towar jest i trzeba szybko zająć kolejkę, bo cukru mało, a chętnych dużo. Matka rzuciła pranie, ubrała czystą podomkę i ruszyła do sklepu. W jednej ręce trzymała kartki, które dała jej babcia Franciszka, w drugiej wielką płócienną torbę. Dziecko biegło za nią, potykając się co chwila o wystające z ziemi kamienie. Kobieta oglądała się za siebie i poganiała dziewczynkę, sarkając, że jeśli dalej będzie się tak ociągała, ludzie wykupią cały cukier i przez najbliższe pół roku będą piły gorzką herbatę. Matka rozważała, czy nie zostawić Alicji w domu, ale szybko zrezygnowała z pomysłu. Dziewczynka miała już co prawda pięć lat, ale zostawienie jej samej w domu było dużym ryzykiem. Mała często widziała rzeczy, których matka nawet nie potrafiła sobie wyobrazić. W takich chwilach Alicja mogła narobić głupstw. Kobieta znacznie wyprzedziła dziecko. Musiał być wtedy czerwiec, bo Alicja wyraźnie pamięta leżące na poboczu drogi wierzbowe bazie. Przypominały gąsience. Bała się je nadepnąć.

11 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.120 - Straszy

                                                                            Wiki Arwena
Wkrótce potem rozeszły się po okolicy wieści, że w chałupie Jadźki straszy. Ktoś widział o zmroku dym wydobywający się z komina, inny czuł charakterystyczny swąd pędzonego bimbru. Inni zarzekali się, że stara łazi po wsi i podbiera cukier ze spiżarni. Jakimś cudem jesienią znikały śliwki z drzew obrastających chałupę Jadźki. Na wszystkich padł blady strach i wielu odczyniło stosowne obrządki, by upiorzyca trzymała się z dala od ich domostwa. Ojciec nic nie mówił, ale dostrzegłam, że u wejścia na werandę, przy futrynach okien i drzwi zawisło więcej niż zwykle mosiężnych dzwoneczków i wiązek ziół. Sołtys Gozdek przeszedł przez wieś i zebrawszy pokaźną sumkę pieniędzy, udał się na plebanię. Wkrótce proboszcz odprawił mszę za spokój duszy nieboszczki Jadwigi. Ludzie nieco odetchnęli, ale dla pewności, że starucha nierychło pokaże się na wrzosowisku, po nabożeństwie poszli gromadnie na cmentarz i tam wśród głośno wypowiadanych zaklęć skropili mogiłę święconą wodą. Potem wbili w grób ogromny osikowy pal. Główki czosnku wetknięte w ziemię dopełniły całości obrzędu. Odchodząc, każdy żegnał się znakiem krzyża i przesądnie nie oglądał za siebie, by przypadkiem potępiona dusza nie odebrała tego gestu jako wyrazu żalu czy tęsknoty. Ludzkie starania dopomogły. Rzeczywiście, coraz mniej mówiło się o Jadźce, a i ona najwyraźniej przygwożdżona do trumny osikowym palem nie pokazywała się już nikomu. We wsi za to, jakby dla upamiętnienia starej, piło się tego roku więcej śliwowicy. 

10 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.119 - Duch Jadźki

                                                                        Wiki Arwena
Duch Jadźki długo jeszcze po pogrzebie przychodził do mnie w snach. Budziłam się zlana potem, nie mogąc zasnąć do rana. Z czasem starucha, najwidoczniej ośmielona zapachem strachu, nachodziła mnie również w dzień. Była w ogrodzie, czaiła się w zaroślach tarniny na wrzosowisku, skradała do łóżka w nocy, przypełzała nawet do kryjówki na werandzie. W upiornej twarzy nie dostrzegałam życia. Dawna, zawsze wesoła Jadźka, odeszła... W pustych oczodołach roiły się leśne mrówki, a z pomarszczonych, zgniłych ust z sykiem wypełzał wąż. Czaszkę pokrywała sucha skóra podziurawiona przez robaki niczym sito. Ojciec nie dowierzał opowieściom. Mówił, że wszystkiemu winna moja zbyt wybujała wyobraźnia. Jedynie Back wyczuwał obecność Jadźki i ilekroć była w pobliżu, ujadał wściekle drażniony silną wonią bimbru. Upiór cuchnął gorzałką, jakby tę jedną ziemską przyjemność pozwolono mu zabrać w zaświaty.

09 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz. 118 - Zapach śmierci

                                                                       Wiki Arwena
Patrzyłam na leżącą w trumnie kobietę. Gdyby nie opłakujący ją żałobnicy, można byłoby pomyśleć, że stara zasnęła na chwilę, jak to zwykła robić po wypiciu kilku głębszych. Przebudzi się, rozejrzy i zacznie naigrawać z kostuchy. Wiatr poniesie pijacki rechot daleko na wrzosowisko, płosząc zwierzęta z ciepłych, bezpiecznych kryjówek. Śmierć jednak triumfowała. Lato tego roku było upalne. Ciężkie, przesycone aromatem lilii powietrze wgryzało się w nozdrza ludzi stojących w przykościelnej kapliczce. Zapach śmierci unosił się nad ciałem Jadźki, przykuwając je do ostatniego ziemskiego łoża. 

Powrót na wrzosowisko cz.117 - Umieranie

                                                                      Wiki Arwena
Czy umieranie boli? Nie umiałam wówczas odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafię i dziś. Śmierć przychodziła niespodziewanie. Mimo że dużo się o niej słyszało i mówiło, zaskakiwała wszystkich. Uderzała tam, gdzie nie chcieliśmy jej widzieć. Zawsze umierali inni, dalecy, nieznani, nieobecni, nigdy najbliżsi. Śmierć zbierała wokół bogate żniwo. Czasem zbliżała się za bardzo. Zabrała starą Jadźkę, która co dwa tygodnie prała i krochmaliła naszą pościel. Ojciec wziął nas na pogrzeb. Jadźka leżała w trumnie ubrana w czarny kostium, wokół stali ludzie i głośno odmawiali modlitwę. Wszyscy płakali, ale chyba najbardziej mężczyźni. Nikt bowiem w okolicy nie robił smaczniejszego bimbru, jedna stara Jadźka znała się na tym najlepiej. Dom stojący na uboczu wsi obrastały drzewa śliwek, które co roku rodziły jak szalone na uciechę smakoszy Jadźkowego trunku. Kobieta utrzymywała się z handlu bimbrem, czasem dorabiała, piorąc pościel albo najmowała się do różnych polowych zajęć.
- Kostucha to największa pijanica! - wykrzykiwała Jadźka podchmielona śliwowicą. - Gdy se wypije, to kosi ludzi jak leci! Stary, młody, wszystko jedno!

08 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.116 - Żmije

                                                                        Wiki Arwena
- Alu, znów na ścieżce do akacjowego zagajnka widziałem węża. Miał takie śliczne jaskrawe wzorki. O mało co nie nadepnąłem mu na ogon! - wołał podekscytowany Staś, wpadłszy jak wicher do pokoju. - Kiedyś go złapię i ci pokażę!
- Ani mi się waż! - krzyczałam, kiedy mały z wypiekami na twarzy podskakiwał na łóżku. - To nie był wąż, ale żmija. Przecież tata zabronił nam zbliżać się do akacjowego zagajnika. To ulubione miejsce żmij. Gdybyś dotknął którąś z nich, na pewno ukąsiłaby cię, a jad zatrułby twoją krew. Umarłbyś...
- A czy umieranie boli? - pytał.

07 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.115 - Mieszkańcy ogrodu

                                                                        Wiki Arwena
Ojciec stworzył wokół domu coś w rodzaju oazy. Wraz z upływem czasu ogród rozrastał się i przemieniał w azyl dla wielu gatunków ptaków i zwierząt. O ile dla tych pierwszych przedostanie się do kipiącej zielenią enklawy nie stanowiło żadnego problemu, o tyle inni mieszkańcy wrzosowiska napotykali na barierę w postaci wysokiego drewnianego płotu szczelnie porośniętego pędami bluszczu. Mniejsze gryzonie przeciskały się przez szczeliny między deskami. W ogrodzie nie brakowało jaszczurek, żab i węży. Wylegiwały się na polankach, wygrzewały w słońcu, napawając mnie lękiem i wstrętem. Ich skóra była pokryta niezwykłymi wzorami. Najbardziej przerażały żmije. 

06 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.114 - Słowik

                                                                           Wiki Arwena
Obrazy przewijały się przed moimi oczami jak w kalejdoskopie. Przerażona dziewczynka wciśnięta między wielkie donice z bukszpanem. Piąstki przy uszach, zaciśnięte oczy... Mogłam tak siedzieć godzinami, dopiero chłód wieczoru wyganiał mnie z ukrycia. Cichło zniecierpliwione "Al! Al!", w jego miejsce pojawiał się zaś kojący śpiew słowika. Ten mały szary ptaszek potrafił wlać w dziecięce serce tak wiele radości. Ilekroć potem go słuchałam, przepiękny trel przenikał duszę niewysłowionym wzruszeniem. Był jak czułe dotknięcie rodzica. Pragnęłam, by został ze mną na zawsze. Niestety, lato mijało, a wraz z nim anielski śpiew szarego mieszkańca ogrodu. Ojciec, widząc, jaką sympatią darzę tego niepozornego ptaka, prorokował, że czeka mnie szczęście w miłości, a potem opowiedział śliczną baśń o słowiku, który śpiewem odgonił śmierć od łoża pewnego chińskiego cesarza.

05 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.113 - Za zamkniętymi drzwiami

                                                           Wiki Arwena
Z zamyślenia wyrwało mnie głośne:
- Al! Al, chodź tu natychmiast!
Nazywała mnie tak tylko jedna osoba. Spojrzałam w stronę, skąd dobiegało wołanie. Na tle czarnej wnęki okna na piętrze stała matka. Rozwarte okiennice, kołysane przez wiatr, obijały się o gałęzie rosnącej w pobliżu brzozy. Kobieta nerwowo gestykulowała. Ubrana w starą poplamioną halkę, z rozczochranymi włosami, wyglądała strasznie. Przerażały mnie barwa jej głosu i nieludzki wyraz twarzy. Ojciec nie pozwalał mi do niej zaglądać. Duże dębowe drzwi zamykane na klucz odgradzały matkę od reszty domu. Czasem otwierała jakimś cudem okno i stojąc w nim prawie naga, krzyczała na całą okolicę. Najczęściej były to przekleństwa. Bywało, że przyzywała Stasia albo mnie, wtedy jej głos łagodniał. Matka się uspokajała, a nawet umiała być przymilna. Łatwo mogła nas wtedy zwieść. Był to trudny okres, czas oczekiwania na miejsce w zakładzie psychiatrycznym. Ojciec musiał ją wiązać, by podać leki, nakarmić albo umyć. Wściekle szarpała więzy, ścierając do krwi naskórek. Wyła i klęła, odgrażając się ojcu. Nie wolno nam było patrzeć na to, co działo się za zamkniętymi drzwiami. Nie patrzyłam, ale obłąkańcze krzyki matki wnikały do nagłębszych zakamarków mojego serca, napełniając je strachem. 
- Al! - rozległo się po raz kolejny.
Matka, gdy coś nie szło po jej myśli, łatwo traciła nad sobą kontrolę. Zniecierpliwiony ton jej głosu był zapowiedzią niepohamowanego wybuchu wściekłości. Czasami, by powstrzymać burzę, miałam ochotę odpowiedzieć na wezwanie matki, ale wszystko kończyło się ucieczką na werandę, gdzie czekała bezpieczna kryjówka. Tam wciśnięta między dwie donice z bukszpanami wierzyłam, że zło mnie nie dopadnie. Wiecznozielone gałązki rośliny miały w sobie przecież niezwykłą moc odstraszania demonów. 
- Al! - krzyknęła wściekle matka i zaklęła paskudnie.
Cóż to za dziwne miejsce, pomyślałam, przygladając się kobiecie stojącej w oknie. Postać bladła, stawała się coraz mniej wyraźna, odchodziła z powrotem w przeszłość. Obok mnie przemknęła główka ozdobiona gęstwiną loków. Już jej nie widać. Zniknęła za ścianą bluszczu wijącego się po kratce werandy. 

04 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko 112 - Nieprzespane noce

                                                                           Wiki Arwena
Zanim zyskałam świadomość wiszącego nad moją rodziną zagrożenia, żyłam beztrosko, radząc sobie ze wszystkimi trudnościami. Tragedie, które niczym bezlitosne drapieżniki co rusz szarpały moich bliskich, spycham do najgłębszych zakamarków podświadomości. Tak sobie radziłam ze strachem, niepewnością i całą gamą innych emocji. Grube warstwy lęków gromadziły się we mnie i ciążyły coraz bardziej. Najgorsze były noce, kiedy ojciec nie wracał z miasteczka. Leżałam wtulona w delikatne ciało Stasia, wsłuchując się w odgłosy z zewnątrz. Zagadkowe szmery przenikały przez ściany, osaczały łóżko zewsząd, a ja wstrzymywałam oddech, by nie zdradzić swojej obecności. Dom tętnił życiem. Skrzypiały meble, tajemnicze westchnienia, trzaski i drapanie napełniały serce niewyobrażalnym przerażeniem. Bywało, że nie zmrużyłam oka do rana, czasem zasypiałam uspokojona widokiem szarości bijącej z okna. Nadchodził świt, a wraz z nim śpiew ptaków i kojące cykanie świerszczy. Bladość poranka wypełniała pokoje, przeganiając z nich mrok i chłód. Wstawałam z łóżka, na palcach przekradałam się do kuchni. Tam rozpalałam w piecu. Ogień niósł ciepło. Szumiąca woda w czajniku i zapach jajek smażonych na maśle powoli zamazywały nocne przeżycia. Potem wracał ojciec. Opowiadał o ludziach z miasteczka. Te często nieprawdopodobne historie zasłyszane przez ojca od klientów w aptece przenosiły mnie do innego świata. Nic nie mówiłam  o nocnych lękach.

03 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.111 - Zło

                                                                           Wiki Arwena
Zło nie przyszło z zewnątrz, ono mieszkało z nami. Przybierało różne kształty. Czaiło się w najciemniejszych zakątkach ogrodu, płosząc ptaki. Kiedy milkły, brzmiał jego gardłowy pomruk. Bestia czekała. Była w ponurym pokoju matki, wśród pajęczyn i smrodu stęchlizny. Snuła się po domu, ocierała o nas. Wyczuwaliśmy jej obecność. Czasem wypuszczała się na wrzosowisko, wietrząc łatwą zdobycz. Przenikała nasze dusze, jakby chciała wziąć je w posiadanie. Widziałam ją w snach, zbliżała się coraz bardziej, wymyślała fortele, bym straciła czujność i wpadła w sidła. 

02 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.110 - Jagody

                                                                    Wiki Arwena
A co jeśli to halucynacje? Ogłupiające działanie leków. Wróciła niepewność, która boleśnie wwiercała się w świadomość, ilekroć próbowałam ją zignorować. Wspomnienia dopełniane szczegółami stawały się wyraźniejsze, bardziej zrozumiałe. Czułam jeszcze delikatny aromat jagód, jakby ojciec przed chwilą rozgniótł je łyżką w misce, wymieszał z cukrem i małymi porcjami zawinął w pierogowe ciasto. Zapach zawisł w powietrzu i trącał nozdrza. Zdawał się być prawdziwy.

01 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.109 - Koszmar

                                                                          Wiki Arwena
Czy umknęłam wówczas śmierci? Czymkolwiek była istota kryjąca się w mroku zieleni, ojciec wyczuwał grożące niebezpieczeństwo i starał się nas ochronić. Wszystko, co robił, było temu podporządkowane. Początkowo nie rozumiałam starań ojca, zarzucałam mu nadopiekuńczość i często samowolnie wymykałam się na wrzosowisko. Po zdarzeniu w leszczynowym zagajniku miałam się jednak na baczności, przez długi okres nie opuszczałam domu bez opieki. Później czas zabliźnił rany. Zaczęłam wierzyć, że był to koszmar, jakich wiele wówczas śniłam. 

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...