06 czerwca 2015

Powrót na wrzosowisko cz.114 - Słowik

                                                                           Wiki Arwena
Obrazy przewijały się przed moimi oczami jak w kalejdoskopie. Przerażona dziewczynka wciśnięta między wielkie donice z bukszpanem. Piąstki przy uszach, zaciśnięte oczy... Mogłam tak siedzieć godzinami, dopiero chłód wieczoru wyganiał mnie z ukrycia. Cichło zniecierpliwione "Al! Al!", w jego miejsce pojawiał się zaś kojący śpiew słowika. Ten mały szary ptaszek potrafił wlać w dziecięce serce tak wiele radości. Ilekroć potem go słuchałam, przepiękny trel przenikał duszę niewysłowionym wzruszeniem. Był jak czułe dotknięcie rodzica. Pragnęłam, by został ze mną na zawsze. Niestety, lato mijało, a wraz z nim anielski śpiew szarego mieszkańca ogrodu. Ojciec, widząc, jaką sympatią darzę tego niepozornego ptaka, prorokował, że czeka mnie szczęście w miłości, a potem opowiedział śliczną baśń o słowiku, który śpiewem odgonił śmierć od łoża pewnego chińskiego cesarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...