- Alu, znów na ścieżce do akacjowego zagajnka widziałem węża. Miał takie śliczne jaskrawe wzorki. O mało co nie nadepnąłem mu na ogon! - wołał podekscytowany Staś, wpadłszy jak wicher do pokoju. - Kiedyś go złapię i ci pokażę!
- Ani mi się waż! - krzyczałam, kiedy mały z wypiekami na twarzy podskakiwał na łóżku. - To nie był wąż, ale żmija. Przecież tata zabronił nam zbliżać się do akacjowego zagajnika. To ulubione miejsce żmij. Gdybyś dotknął którąś z nich, na pewno ukąsiłaby cię, a jad zatrułby twoją krew. Umarłbyś...
- A czy umieranie boli? - pytał.
Dzieci i ich beztroska... ciekawość życia :)
OdpowiedzUsuń