Dzwonek telefonu przerwał rozmyślania. O tej porze może to
być tylko jedna osoba, szef. Tak często dzwonił w najmniej spodziewanych
momentach, że po pewnym czasie zaczęła go wyczuwać jak myśliwski ogar zwierzynę. I tym
razem nie pomyliła się. W słuchawce zabrzmiał znajomy baryton:
- Pani Grażynko, mamy sukinsyna!
Widząc na wyświetlaczu jedną kreskę baterii, szybko wstała, podeszła do regału kuchennego i wyciągnęła z szuflady ładowarkę.
- Słucham? - zapytała, nie będąc pewna, czy dobrze usłyszała.
- Mamy sukinsyna! Przyjeżdżaj, dziewczyno... - ostatni wyraz wycedził przez zęby.
Widząc na wyświetlaczu jedną kreskę baterii, szybko wstała, podeszła do regału kuchennego i wyciągnęła z szuflady ładowarkę.
- Słucham? - zapytała, nie będąc pewna, czy dobrze usłyszała.
- Mamy sukinsyna! Przyjeżdżaj, dziewczyno... - ostatni wyraz wycedził przez zęby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz