Wiki Arwena
- Wróć do nas... - usłyszała dobiegający z daleka głos. - Weroniko, obudź się...
Wydawał się znajomy. Próbowała namierzyć jego źródło, rozglądając się wokół, ale otaczający gąszcz tworzył jednolitą czarną ścianę, w której nie sposób było dojrzeć jakąkolwiek szczelinę. Wszystko zlewało się w jedną mroczną całość. Głos pochodził jakby z zewnątrz, z zupełnie innego świata.
- Obudź się... - powtórzył. - Wracaj do nas...
Wydawał się znajomy. Próbowała namierzyć jego źródło, rozglądając się wokół, ale otaczający gąszcz tworzył jednolitą czarną ścianę, w której nie sposób było dojrzeć jakąkolwiek szczelinę. Wszystko zlewało się w jedną mroczną całość. Głos pochodził jakby z zewnątrz, z zupełnie innego świata.
- Obudź się... - powtórzył. - Wracaj do nas...
Poczuła nieodpartą chęć ruszenia z miejsca. Jeszcze raz spojrzała na zmaltretowane ciało kobiety, na olbrzymi pień dębu i zakrwawioną ściółkę, jakby chciała to wszystko wpisać w pamięć, potem zrobiła pierwszy krok w kierunku ciemnej ściany lasu. Światło oślepiło ją nagle, ale nie zamknęła oczu. Zamrugała tylko kilka razy i powoli zaczęła przyzwyczajać się do blasku jarzeniówek. Ujrzała pochyloną nad sobą twarz matki.
ze zgrozą myślę o tym, gdzie się czai staruch. mam nadzieje, że nie wyskoczy raptem spod łóżka, chociaż.......z Twoja wyobrażnią to nigdy nic nie wiadomo :)
OdpowiedzUsuńAn:)
Usuń