11 listopada 2015

W szpitalu fr.5 (Świerszcz w trawie)

Wiki Arwena
- Wróć do nas... - usłyszała dobiegający z daleka głos. - Weroniko, obudź się...
Wydawał się znajomy. Próbowała namierzyć jego źródło, rozglądając się wokół, ale otaczający gąszcz tworzył jednolitą czarną ścianę, w której nie sposób było dojrzeć jakąkolwiek szczelinę. Wszystko zlewało się w jedną mroczną całość. Głos pochodził jakby z zewnątrz, z zupełnie innego świata.
- Obudź się... - powtórzył. - Wracaj do nas... 
Poczuła nieodpartą chęć ruszenia z miejsca. Jeszcze raz spojrzała na zmaltretowane ciało kobiety, na olbrzymi pień dębu i zakrwawioną ściółkę, jakby chciała to wszystko wpisać w pamięć, potem zrobiła pierwszy krok w kierunku ciemnej ściany lasu. Światło oślepiło ją nagle, ale nie zamknęła oczu. Zamrugała tylko kilka razy i powoli zaczęła przyzwyczajać się do blasku jarzeniówek. Ujrzała pochyloną nad sobą twarz matki.

2 komentarze:

  1. ze zgrozą myślę o tym, gdzie się czai staruch. mam nadzieje, że nie wyskoczy raptem spod łóżka, chociaż.......z Twoja wyobrażnią to nigdy nic nie wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...