Wiki Arwena
Poczułam się tak, jakby ktoś przyprawił mi skrzydła.
Podskoczyłam w miejscu niczym na trampolinie i wybiegłam ze sklepu. Biegłam
szybciej od strusia, a za mną pędził okrzyk ekspedientki:
- Nie wzięła pani bułeczki!
Nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Wreszcie znalazłam
właścicielkę Smutka, to ważniejsze od nakarmienia grających marsza kiszek.
Zresztą, zapomniałam o głodzie.
- Pani Janeczka z końca wsi! Pani Janeczka z końca wsi! -
powtarzałam jak mantrę, przemierzając kolejne metry wąskiego chodnika ciągnącego
się jak wstążka wzdłuż szosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz