28 marca 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.85) - Tajemnicze zniknięcie staruszki

                                                                      Wiki Arwena
        Wbrew naszym przewidywaniom pomieszczenie nie prowadziło do kolejnych pokoi. Miało tylko jedno wąskie okno z widokiem na zarośnięte chwastami podwórko. Jedno okno i jedno wejście. Szare ściany, gdzieniegdzie brudne, odrapane z farby, meble pokryte kurzem i pajęczyną, mówiły, że w tym pokoju od dawna nikt nie mieszkał. Staruszka zapadła się pod ziemię.
- Gdzie się ona podziała? - zapytałeś i obydwoje spojrzeliśmy w kierunku ogromnego lustra powieszonego na ścianie.
Lśniło wypolerowaną powierzchnią. Wpadające przez okno promienie słoneczne odbijały się od zwierciadła, rozświetlając przeciwległą ścianę. Na podłogę ktoś rzucił niedbale stare płótno. Nie trudno było się domyślić, że jeszcze przed kilkoma sekundami okrywało lustro. Na zakurzonych deskach dostrzegliśmy odciśnięte ślady filcowych bamboszy pani Róży. Nikły tuż przy ścianie, na której zawieszono zwierciadło, jedyną zadbaną rzecz w tym zatęchłym pomieszczeniu.
- Tam muszą być ukryte drzwi - szepnąłeś, podchodząc do lustra.
Mosiężna rama pełna dziwacznych wzorów kryła zapewne mechanizm otwierający tajemnicze przejście. Zbadałeś każdy cal, naciskając palcem wybrzuszenia, wsuwając koniec ołówka w wąskie wgłębienia. Potem obmacałeś dokładnie ścianę wokół lustra i stojące w pobliżu meble. Nic się nie stało, zwierciadło nie drgnęło.
- Pieprzony sezam! - krzyknąłeś i chwyciwszy krzesło, uderzyłeś nim prosto w lśniącą powierzchnię.
Rozległ się dźwięk rozbijanej szyby. Drobne kawałki szkła posypały się na podłogę, potem gruba mosiężna rama zachwiała się i spadła z hukiem, ukazując fragment czystej kremowej ściany. Zapadła cisza.
- Szkoda, że nie dałeś mi szansy znalezienia zaklęcia otwierającego! - powiedziałam i widząc na twojej twarzy zakwitający uśmiech, odetchnęłam z ulgą.
Napięcie minęło. Nie było żadnego przejścia. Pani Róża rozpłynęła się w powietrzu. Może wyszła przez okno albo istniała tylko w mojej wyobraźni? Wymyśliłam sobie ją? Zapewne nie... Zapach jajecznicy i uczucie sytości były zbyt realne, by wątpić w istnienie kucharki przyrządzającej tak bajeczne potrawy. Musiałabym wtedy podważyć również twoją obecność. Kimkolwiek lub czymkolwiek była ta kobieta, czułam, że spotkam ją jeszcze na drodze, a wówczas dowiem się, jaką rolę odgrywam w tej tajemniczej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...