Wiki Arwena
Nie czułam strachu. Obecność Teresy sprawiła, że przeszłość wróciła na nowo we wspomnieniu. Przed oczami pojawił się widok ojca siedzącego na werandzie, wsłuchanego w odgłosy dobiegające z ogrodu. Wciśnięty w ogromny wiklinowy fotel przypominał chłopca, który po lekturze książki podróżniczej pragnie wyrwać się z domu w nieznane, na spotkanie przygody. Nigdy dotąd nie widziałam go takim. Zawsze aktywny i obowiązkowy, ani razu nie pozwalał sobie przy nas na chwilę ucieczki od twardej codzienności. Tego lipcowego wieczoru ujrzałam go zupełnie innym. Gęstwina roślin pełna przecudownych woni, tajemniczych dźwięków, ćwierkania ptaków, bzyczenia owadów i szumu gałęzi pobudzała wyobraźnię. Wtulona między dwie wielkie donice z bukszpanem, patrzyłam z ukrycia w rozmarzoną twarz ojca. Znałam ten szczególny błysk w oczach. Rozczulał mnie i fascynował. Zrozumiałam, że nie wolno bać się marzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz