Wiki Arwena
Jakże inna, odmieniona ukazała się moim oczom. Zamiast poczciwej staruszki siedziała przede mną Teresa. Tak, to była ona! Nieco młodsza, szczuplejsza, ale z tym samym błyskiem życia pod girlandą rzęs. Rumieniec ozdabiał policzki, usta, podkreślone szminką, uśmiechały się znajomo, a włosy, upięte w imponujący kok, lśniły w świetle lampki.
- Tereso... - szepnęłam i wyciągnęłam w jej kierunku rękę.
Pogłaskała moją dłoń. Palce miała długie, zakończone paznokciami pomalowanymi na purpurowo. Pachniała maciejką. Była przepiękną, seksowną kobietą zdolną oczarować każdego mężczyznę i wzbudzić zazdrość w sercu niejednej rywalki. Jej uroda onieśmielała mnie, a woń, która od niej biła, odbierała jasność myślenia. Znałam ten zapach bardzo dobrze. Aromat letniego wieczoru... Maciejka rosła tuż przy werandzie. Delikatne, niepozorne kwiatki, o których ojciec mówił pieszczotliwie "moja kochanka lewkonia już szepcze...".
- Tereso... - szepnęłam i wyciągnęłam w jej kierunku rękę.
Pogłaskała moją dłoń. Palce miała długie, zakończone paznokciami pomalowanymi na purpurowo. Pachniała maciejką. Była przepiękną, seksowną kobietą zdolną oczarować każdego mężczyznę i wzbudzić zazdrość w sercu niejednej rywalki. Jej uroda onieśmielała mnie, a woń, która od niej biła, odbierała jasność myślenia. Znałam ten zapach bardzo dobrze. Aromat letniego wieczoru... Maciejka rosła tuż przy werandzie. Delikatne, niepozorne kwiatki, o których ojciec mówił pieszczotliwie "moja kochanka lewkonia już szepcze...".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz