Pociąg nie zwalniał,
kołysał miarowo, turkotał, na zakrętach zgrzytał, a kiedy wtaczał się w jakiś
tunel, Alicja instynktownie kuliła się jak wystraszone pisklę, które straciło z
oczu matkę i nie wie, dokąd się udać, a każda nowa rzecz napawa je strachem. Nie
przepadała za koleją, przytłaczał ją wystrój wnętrza przedziału, a zapach
detergentów wydobywający się z tapicerki przyprawiał o mdłości. Spojrzała na
zegarek, dochodziła dziewiąta rano. Wkrótce koniec podróży. Westchnęła głęboko
jak przed ważnym egzaminem. Na pewno wszystko się wyjaśni, pomyślała. Nagle
otworzyły się drzwi i do przedziału wszedł konduktor. Pierwsze, co przykuło
uwagę Alicji, to niezwykła bladość jego twarzy. Sine podkówki pod oczami,
zapadnięte policzki i jakby sztuczne, duże, mięsiste wargi nadawały temu obliczu
upiornego wyrazu. Poczuła się nieswojo, ten mężczyzna był nienaturalnie szkaradny, jakby ktoś źle dopasował elementy jakiejś makabrycznej układanki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...

-
Wracała. Adam miał po nią wyjechać na dworzec. Zupełnie jak za studenckich czasów, pomyślała, tylko tym razem nie będzie margerytek ani nam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz