Pociąg mknął przez równiny na północ, mijając małe, zarośnięte zielskiem stacje kolejowe. Od dawna na żadnej z nich się nie zatrzymywał. Trakcję kolejową rozkradziono, a zdewastowane budynki, wyludnione dworce, stare budki dróżników, zrujnowane stacje i magazyny straszyły pustymi oczodołami okien. Kiedyś w tych miejscach tętniło życie, teraz w większości stały się siedliskiem chwastów i gryzoni. Niektóre wykorzystywano w nieco osobliwy sposób. Alicja słyszała, że w takich właśnie budynkach miejscowi żule urządzają meliny, kwitnie prostytucja, handel prochami, a młodzież organizuje suto przyprawione alkoholem i narkotykami imprezy. Niewielkie gospodarstwa tonęły wśród łanów dojrzewającego zboża, gdzieniegdzie majaczyła płachetka zieleni, brzozowy zagajnik, sad, łąka albo zagon kartofli. Po niebie sunęły stada szpaków. Alicja z zachwytem patrzyła na tę żywą, pulsującą gromadę ptaków tworzącą w powietrzu niewiarygodne kształty, stale zmieniającą kierunek lotu. Delikatnie opuściła szybę, wpuszczając do przedziału zapach torów kolejowych, rozgrzanego metalu, smoły, drewna i starych maszyn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...

-
Wracała. Adam miał po nią wyjechać na dworzec. Zupełnie jak za studenckich czasów, pomyślała, tylko tym razem nie będzie margerytek ani nam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz