Wiki Arwena
Sama wdepnęła w cuchnące
bagno, nie wiedząc, jak jest głębokie i sama z niego się wyplącze. Dostała z
nawiązką to, czego pragnęła, a teraz żałuje? Muszka, która wlazła pająkowi w
sieć, jest bez szans. Głupi, naiwny owad! Nie wolno tak myśleć. Zawsze jest nadzieja,
twierdzi matka, ale ona ma dobre układy z Bogiem. Weronika nigdy się nie
modliła. Jeśli jest Bóg, niemożliwe, aby akceptował kłamstwo. Dusiła się w
świecie, gdzie tak dużo mówiono o Bogu, skandowano jego imię niczym slogan
reklamowy, tymczasem za siateczką pozorów ukrywano syf, cuchnące łajno życia.
Czuła wstręt do ludzi żyjących w ten sposób, może właśnie dlatego tak bardzo
chciała spojrzeć staruchowi w oczy, napluć w jego paskudną gębę i odejść bez
pożegnania. Przechytrzył ją, podszedł i dopadł, gdy prawie uwierzyła, że uda
jej się wyjechać z miasta, wyrwać z pajęczyny do Alicji... Ironia losu! W
ostatniej chwili brakło jej odwagi, a przecież i tak staruch ją rozgryzł. Nie
doceniła przeciwnika. Gdyby miała choć nóż... Kto wybiera się z wizytą do takiego
świra bez broni? Groteska... Z bronią czy bez i tak od początku jej los był
przesądzony. Przerażenie odbiera zdolność jasnego myślenia., paraliżuje,
nokautuje naiwnych. Nawarzyłaś piwa, idiotko, to teraz je wypij, chłostała się
oskarżeniami, próbując jednocześnie uwolnić ręce. Bolały ją mięśnie, łupała
głowa, a z ran na nadgarstkach sączyła się krew. Łup łup, coraz rzadsze odgłosy
rąbania. Wiązania już luźniejsze, mój Boże, jeszcze tylko chwila, a będzie
wolna. Ile już razy była w tarapatach, właściwie od dzieciństwa los nie
szczędził jej niespodzianek. Prawdziwe dziecko pecha, ha ha ha. Miała dziwną
skłonność do częstego popadania w tarapaty. Złą passę mogła odwrócić tylko
Alicja. Przy niej Weronika czuła się lepsza, czystsza... Nauczyła się widzieć świat po drugiej
stronie lustra, piękno, pasję, wrażliwość. Ścisnęło ją w żołądku, ale tym razem
inaczej, nie strach był źródłem tego uczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz