25 sierpnia 2015

Matka fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
Złożyła podanie i jakimś cudem udało jej się zdobyć pracę w stołówce miejscowej podstawówki. Zaczynała jako pomywaczka w kuchni, by po ukończeniu kursu dochrapać się stanowiska kucharki. Nie było lekko przy jej stanie zdrowia i początkowo niewysokiej pensji, pracowała jednak ciężko, wkrótce spłaciła wszystkie długi, a nawet udało jej się odłożyć co nieco pieniędzy. Żyły skromnie, ale przynajmniej nie przymierały jak dawniej głodem. Weronika chowała się zdrowo, warunki bytowania znacznie się polepszyły. Pani Jadwiga mogła śmiało powiedzieć, że jej życie wreszcie się ustabilizowało. W domu brakowało jednak męskiej ręki, niestety, do związków pani Jadwiga nie miała szczęścia. Przygodnie poznani mężczyźni okazywali się draniami. Zresztą dorastająca Weronika żadnego nie akceptowała. Już dwunasta. Zwykle o tej porze jadły obiad. Właśnie zegar zaczyna wybijać godzinę. Pierwsze uderzenie, drugie, trzecie... Przy czwartym zazwyczaj rozlegał się zgrzyt zamka, skrzypienie otwieranych drzwi, trzask i głośne "Hej! Już jestem, mamo!". Weronika wracała z pierwszej zmiany. Czwarte uderzenie, piąte, szóste... Dzwonek! Nie, to niemożliwe, musiała się przesłyszeć. Siódme uderzenie, ósme... Tak, ktoś dzwoni! Weronika? Przecież ma klucze... A może zapomniała wziąć? Pani Jadwiga wstała z fotela tak szybko, jakby ubyło jej lat i z bijącym sercem ruszyła ku drzwiom wejściowym. Rozległo się dziesiąte uderzenie zegara. Minęła kuchenną wnękę, skąd wydobywał się smakowity zapach zupy ogórkowej. Kiedy uchyliła drzwi na szerokość łańcucha, usłyszała delikatny kobiecy głos:
- Mam na imię Alicja... Proszę otworzyć! 
Na klatce schodowej stała nieznajoma dziewczyna. Pani Jadwiga zobaczyła najpierw miłą, lekko pociągłą twarz ozdobioną burzą włosów, które opadały długimi kasztanowymi lokami na ramiona, potem smutne brązowe oczy patrzące w prost na nią i różowe kształtne usta uśmiechające się życzliwie.
- To do mnie pani dzwoniła... - dodała niepewnie młoda kobieta. - Pani Jadwiga, tak? Mama Weroniki? 
- Tak, to ja. Proszę wejść! - odpowiedziała cicho. - Myślałam, że to wraca ona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...