02 sierpnia 2016

Głosy fr.1

Od kilku dni źle spała.
- Idź do lekarza! - powiedział Szymon, kiedy mu się zwierzyła.
Nawet na nią nie spojrzał. Klnąc siarczyście pod nosem, grzebał pod maską blisko trzydziestoletniego volkswagena. Dla niego wszystko takie proste, dolega ci coś, weź tabletkę i po problemie, a dla niej... no cóż, pewnie zrobiłaby, jak kazał, gdyby nie głosy. Wyraźnie odradzały wizytę u lekarza, a ona nauczyła się słuchać tych rad. Każdy sprzeciw kosztował ją wiele. Głosy potrafiły karać. Wiedziała, że dopóki będzie posłuszna, nie skrzywdzą jej ani nie zmuszą do zrobienia tych wszystkich złych rzeczy, o których rozprawiały w nocy. Do tej pory mogła je porównać do srogiego, wymagającego ojca, dawały jednak wystarczająco swobody, by mogła w miarę normalnie funkcjonować w dzień. Gorsze były noce. Jeszcze do niedawna wierzyła, że wymknie się głosom. Wzięła urlop z zamiarem wyjechania gdzieś na kilka dni, jednak Szymon, słysząc o podróży, wściekł się. Oszczędzali przecież na nowe auto, a ona marzy o jakichś Wyspach Kanaryjskich. Czy to nie egoistyczne? Nie, to nie było egoistyczne, chciała po prostu przed nimi uciec. Może powinna powiedzieć Szymonowi? A co jeśli skrzywdzą i jego? On na razie nie wiedział o ich istnieniu, sypiał spokojnie. Gdy głosy bywają nieznośne, gdy wrzeszczą, chichoczą albo wyzywają ją od najgorszych, jak zwykł to robić kiedyś ojciec, miarowy oddech Szymona jest ratunkiem. Skąd one to wszystko wiedzą? A może ojciec im o tym powiedział? Tak, na pewno są z nim w zmowie, inaczej nie natrząsałyby się z niej, nie raniły tak celnie... Czuła, jak każdej nocy biorą ją w posiadanie, małą, bezbronną dziewczynkę, bo była bezbronna, a one wściekle głodne.

3 komentarze:

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...