19 stycznia 2020

Ekspres do kawy - Przyjacielu fr.38

Drogi przyjacielu, jak wiesz, niektórzy są dla mnie bardzo ważni. Czasem wspominam ci o nich, a ty tak zabawnie mrużysz wtedy oczy - chyba lubisz te opowieści. Dziś opowiem o pewnym elfie, który odwiedza mnie w Sarniej Dolinie. Przychodzi rankiem, kiedy śpią jeszcze ptaki. Na świecie jest wtedy tak cicho, że słyszę stąpanie jego bosych stóp po deskach werandy, idzie delikatnie, lekko, jakby unosił się i tylko od czasu do czasu muskał piętami drewno podłogi, poranna mgiełka. Szybko zamykam oczy, a on wślizguje się do mojej sypialni i mówi: "dzień dobry", lepszego budzika nie znajdziesz, choćbyś przemierzył świat wzdłuż i wszerz, a więc... elf wita się, nic więcej, i siada na brzeżku łóżka, czuję, jak powierzchnia materaca ugina się pod jego ciężarem, nie słyszę oddechu ani szelestu sukienki, żadnego szmeru, zapachu, drżenia cząsteczek powietrza, ale wiem, że jest tam na pewno. Przez cały czas mam zamknięte oczy, taką zawarliśmy niepisaną umowę, i nie mogę podglądać, oszukiwać ani pytać o cokolwiek, bo... po prostu się boję, tak, boję, że go spłoszę i nie przyjdzie więcej, leżę więc z zamkniętymi oczami, a on siedzi, i tak jest nam dobrze. Potem - nigdy nie mogę uchwycić tej chwili, dzieje się to niepostrzeżenie - elf znika.
Otwieram oczy i ogarnia mnie smutek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...