Drogi przyjacielu, pytasz, co jest dla mnie ważne w życiu.
Może zabrzmi to nieco banalnie, może, słysząc moje wyznanie, pomyślisz:
"stara śpiewka", i uśmiechniesz się tak, jak uśmiecha się każdy, gdy
wciska mu się kit, z niedowierzaniem i kpiną.
Na pewno nie pragnę ludzkiego poklasku ani odznaczeń,
kiczowatych błyskotek kuszących stada srok, czy lukrowanych słów wartych tyle,
co nic. Nie pcham się już przed szereg z ustami pełnymi frazesów.
Tutaj, w Sarniej Dolinie, gdzie słońce od wieków ma swoją
ciepłą zatokę pełną bezcennych pereł i co dzień surfuje na turkusowej fali
lasu, aby wieczorem oddać się jej bez reszty, żyjemy sobie pospołu jak brat z
bratem, żyjemy, ile wlezie, nie na pół gwizdka, ale pełną parą, ze skrzydłami
rozpostartymi na maksa. Nikt nas nie ogranicza, nie ocenia, nie ma żadnych
wskaźników skuteczności i efektywności, po prostu jesteśmy i to wystarcza,
abyśmy czuli się potrzebni. A kiedy dostaniemy zaproszenie od Boga
przyozdobione serduszkami i pękiem kolorowych balonów, pójdziemy chętnie, bez
zwłoki, na niebiańską imprezę, aby skosztować szampana, tego najlepszego z
boskich piwnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz