09 kwietnia 2016

"Wirtualny szczur" fr.8 - Policjant

Policjant patrzył na niego podejrzliwie. Rysiek wiedział, do jakiej kategorii wykolejeńców właśnie został zakwalifikowany, dlatego postanowił, że bez względu na okoliczności zachowa spokój. Nerwami i kłamstwem nic tu nie wskóra. Dotychczas zawsze mu się to udawało. Ostatnio jednak prześladował go jakiś pech, pech wkurwiający do granic możliwości, pech niepojęty. Trudno, raz na wozie, raz pod wozem. Trzeba jakoś przetrwać. Ratunkiem może być tylko prawda, nawet ta najwstydliwsza, żadnych przekrętów, w końcu posiada niezbite dowody swojej niewinności. Załagodzić sprawę jak najszybciej, priorytet.
- Starszy aspirant Gawlik, Komenda Miejska Policji - zarekomendował się niechętnie stróż prawa.
- W czym mogę pomóc? Stało się coś, panie władzo? - zapytał przymilnie Rychu, próbując postawić na murku ogrodzenia butle z mineralną.
- Doszły nas słuchy, że paradujesz pan po osiedlu w stroju Adama. Mieszkańcy skarżą się...
Mieszkańcy? Akurat! Wiadomo, kto się za tym kryje: dwie jędza w moherowych beretach. Zamiast podreptać do kościółka na różaniec, wściubiają nos w cudze życie. Na ulicach pełno tak zwanych życzliwych, którzy tylko patrzą, żeby się komuś noga podwinęła. To jest właśnie polski naród hołubiący wartości chrześcijańskie.
- Jedna z mieszkanek doniosła, że podczas dzisiejszego, ekshibicjonistycznego spaceru złożył jej pan propozycję spółkowania - kontynuował policjant, zaglądając do notesu. - Będziemy o tym rozmawiać na ulicy, w pana mieszkaniu czy na komendzie?
- Propozycję spółkowania tej starej jędzy? Ile ona ma lat? Osiemdziesiąt? - Rysiek nie wytrzymał. - Widział ją pan? Pewnie nie...
Kurwa, zachowaj spokój, nie tędy droga, przemknęło mu przez myśl. Za późno. Wygadał się. Stróż prawa zmarszczył czoło.
- A więc przyznaje się pan?
- Ależ nie... To pomyłka! Zaraz panu wszystko wytłumaczę - rzekł Rychu. - Zaczęło się od tego, że nie było wody, a potem ten szczur w szufladzie... Zwymiotowałem, ani posprzątać, wściekłem się, nie wiedziałem, co robię, wybiegłem na chodnik i zobaczyłem tę staruchę w czerwonym, moherowym berecie, zaczęła wrzeszczeć, uspokajałem ją, ale ona darła się jak najęta, to wróciłem do domu, ubrałem i poszedłem do administracji wyjaśnić sprawę z brakiem wody! Żadnych propozycji starej nie składałem. Ma baba wyobraźnię!
- Panie Kowalik! - powiedział policjant, zerkając na szyjkę butelki wystającą spod pachy Ryśka. - Coś mi się widzi, że bujną wyobraźnię to masz pan! Ho ho i to jak! Po co stulać? Przyznasz się pan, że po pijaku szajba odbiła. Protokolik spiszę. Skończy się na upomnieniu i tyle!
- To jakaś paranoja! Jestem trzeźwy! - krzyknął Rychu, przypominając sobie jednocześnie lufę wypitą przed wyjściem do administracji.
Zimny pot wystąpił mu na czoło. Nie ma wyjścia, trzeba pokazać temu wypacykowanemu służbiście dowody niewinności.
- Pójdzie pan ze mną, ja pokażę... - wykrztusił zdesperowany, wskazując na dom. - Pokażę rzygi i szczura, i że nie ma wody...
Plątał mu się język jak dzieciakowi przyłapanemu na kłamstwie. Zaraz zacznie się ślinić i jąkać. Chętnie strzeliłby drugą lufę. Tak, druga zawsze pomaga. Nie bądź żałosny, upomniał sam siebie w myślach. Ten elegancik od samego początku przypiął mu łatkę zboczeńca, niełatwo będzie go przekonać, że to bzdura. Nawet jeśli zobaczy cały ten syf, nie zmieni zdania.
- Ciekawe... - powiedział aspirant. - Ciekawe, panie Kowalik! No to chodźmy...
Rysiek rozejrzał się po ulicy. Nagle przypomniał sobie program telewizyjny, w którym dla zabawy wkręcają ludzi w różne głupie sytuacje. Całe zajście nagrywa ukryta kamera. Na koniec wkręcany dowiaduje się prawdy, patrzy zdziwiony w obiektyw, zasłania ręką twarz albo zaczyna się śmiać. Przez chwilę wyobraził sobie, że jest bohaterem takiego filmu. Wszystko to farsa! Zaraz policjant poklepie go po ramieniu i pokaże miejsce, w którym ukryto kamerę. Obydwaj zarechoczą jak starzy przyjaciele. Ta myśl sprawiła, że poczuł się lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...