05 lutego 2016

Smoczy język cz.6 - Tadeusz fr.2

                                                                            Wiki Arwena
Pewnie to jakieś parszywe zatrucie, pomyślał, padając bez sił na łóżko. Na szczęście była niedziela, dzień zastoju na wysypisku. Kiedy słońce zajrzało przez zasnute pajęczyną okno do wnętrza ciasnej kanciapy, Tadeusz przyjrzał się ubraniu. Było brudne i popękane, jakby jakaś tajemnicza siła rozerwała je od wewnątrz. Z trudem się podniósł i z pudła wyszperał stare, odrapane lusterko.
- Co u diabła? - szepnął, oglądając twarz.
To, co ujrzał nad skronią, nie było zaschniętą grudką błota, ale naroślą w kształcie smoczej łuski. Przestraszył się nie na żarty, gdy po dokładnych oględzinach zrozumiał, że dziwne zgrubienie to osadzona w skórze płytka kostna pokryta srebrnym szkliwem. To coś było częścią jego ciała.
- Smocza łuska - wydusił drżącym z przerażenia głosem.
Natychmiast sięgnął po leżącą na skrzyni zakładkę. Mityczny gad srebrzył się w promieniach słońca, jakby drwił ze strachu, który zawładnął sercem Tadeusza i odtąd towarzyszył mężczyźnie za dnia, zaś w nocy ustępował miejsca innej, znacznie potężniejszej mocy.

2 komentarze:

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...