01 lutego 2016

Smoczy język cz.3 - Antykwariusz

                                                                            Wiki Arwena
- Potrzebuję czegoś szczególnego na imieniny dla żony, jakiś osobisty drobiazg, który byłby użyteczny, a zarazem cieszyłby oko swoją nietuzinkowością - tłumaczył lekko szpakowaty mężczyzna, rozglądając się po sklepie. - Zaznaczam, cena nie gra roli!
- A co pana żona lubi robić najbardziej? - zapytał usłużnie sprzedawca. - Myślę, że będziemy szukać pod kątem jej upodobań...
- Ma pan na myśli pasję, tak? - upewniał się klient. - Żona upodobała sobie stare przedmioty, z którymi wiąże się jakaś tragiczna historia, owiane mgłą tajemnicy. Kolekcjonuje je. Dużo czyta...
Sprzedawca uśmiechnął się znacząco, sugerując w ten sposób, że ma już pewną propozycję i dalsze informacje są zbędne. Drobiazg, który pojawił się na ladzie, rzeczywiście był szczególny.
- Misterna robota - orzekł szpakowaty z błyskiem w oku. - Zaiste byłby to piękny prezent dla mojej Joasi. 
- Polecam...Zakładka do książki wykonana ze starego srebra. Niezwykle cenna - zaznaczył antykwariusz. - Nie muszę mówić o symbolice smoka, żona zapewne wiele czytała o tym stworzeniu. Są to historie na wskroś tragiczne...
- O tak! Powiedziałbym, mrożące w żyłach krew! Ciągle słyszę o tych potężnych gadach, o ich magicznych właściwościach! Żona traktuje te bzdurne historie zbyt poważnie. Ech, te kobiety! Mam nadzieję, że ten nie zionie ogniem? - roześmiał się mężczyzna, wskazując na zakładkę.
- Kto wie! To bardzo stara zakładka - szepnął tajemniczo stary. 
Szpakowaty niecierpliwie spojrzał na zegarek, potem sięgnął po portfel, mówiąc:
 - Gotóweczka! I proszę zapakować do jakiegoś ozdobnego pudełka.
Dzień zaczął się całkiem nieźle, pomyślał antykwariusz po wyjściu klienta. Nie zawsze szczęście dopisywało. Nadeszły dziwne czasy. Ludzie gustują w tandecie, od której uginają się w sklepach półki. Mało kto kupuje antyki. Z oddali dobiegł dźwięk syreny zbliżającego się wozu strażackiego, potem karetki pogotowia. Stary znał ten odgłos aż za dobrze.
- Przepraszam... - usłyszał nagle tuż obok siebie.
Otrząsnął się z zamyślenia. Stała przed nim młoda kobieta w czerwonym, gustownym kapelusiku.
- Jestem do usług, pani - rzekł z wyuczonym uśmiechem.
- Szukam jakiegoś drobiazgu dla córki - powiedziała niepewnym głosem. - Sama nie wiem, co by to miało być... Przepraszam, to zdarzenie na ulicy całkiem wytrąciło mnie z równowagi.
- Zdarzenie? Co się stało, łaskawa pani? - zapytał, choć znał odpowiedź.
Kobieta była blada. Wstrząs, jaki przeżyła, sprawił, że nie bardzo umiała znaleźć słowa. Ręce jej drżały.
- Jakiś mężczyzna spłonął - szepnęła w końcu. - Szedł ulicą i nagle stanął w płomieniach. Nie było szans go ugasić, uratować... Straszne...
Głos się jej załamał.
- Ciekawe, hm... Zaskakujące! Droga pani, takie rzeczy się zdarzają. Proszę się uspokoić! My żyjemy, prawda? - stwierdził beznamiętnie antykwariusz. - A dla pani córeczki mam coś szczególnego. Proszę spojrzeć, stare srebro, unikatowy kształt, niesamowicie bogata symbolika...
- Piękna zakładka do książki - powiedziała, oglądając srebrnego smoka z zachwytem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...