06 lutego 2016

Smoczy język cz.7 - Karol fr.1

                                                                            Wiki Arwena
Czterdziestka na karku. Niby nic strasznego, zwyczajny upływ czasu, ale gdy się wieczorem leży samotnie na kanapie przed telewizorem, a palec wystający z dziurawej skarpety zasłania ekran lub gdy każda rodzinna uroczystość to pasmo udręki wśród owdowiałych ciotek pachnących kulkami na mole, człowiek zaczyna zastanawiać się, czy aby czegoś w życiu nie przegapił, na przykład jakiejś ślicznotki o krągłych kształtach i parki dzieciaków, dla których każdego dnia wypruwałby sobie żyły. Takie myśli są czymś naturalnym i prawie zawsze wiążą się z wewnętrznym pragnieniem dokonania zmian w życiu.
Karol nie ożenił się. Miało to swoje plusy i minusy. Wcześniej nie zaprzątał sobie głowy tego rodzaju sprawami, po prostu tak było mu dobrze, wygodnie, bez zobowiązań, luźne związki z koleżankami z pracy, znudzonymi mężatkami, spotkania na jedną noc z przygodnie poznanymi kobietami. Koledzy spętani małżeńskimi więzami, a on, jak ten przysłowiowy niebieski ptak, beztroski, z kwiatka na kwiatek, spijał z rozkoszą słodki nektar wolności. Czterdziestka wcale go nie zaskoczyła, miała być kolejnym pretekstem do hucznej zabawy. Zaplanował wieczorne spotkanie z kumplami w ulubionym pubie, partyjkę makao, przy okazji kilka głębszych, może jakąś cizię. Od samego rana nic jednak nie chciało układać się po jego myśli. Nawał pracy, ochrzan szefa za niedotrzymanie terminu i telefon ciotki Leokadii z informacją o rychłym spotkaniu.
Gdy współpracownicy odśpiewali chóralne "Sto lat" i wręczyli mu paczuszkę z prezentem, poczuł dziwne ukłucie w mostku. To wystarczyło, by wszystko, co zaplanował, legło w gruzach. Z pracy wyszedł nieco wcześniej i jadąc do domu pekaesem, zaczął w myślach robić bilans swoich życiowych zysków i strat.
Na czterdzieste urodziny dostał srebrną zakładkę do książki. Śmiechu warte, on, książka i to cacko w kształcie chińskiego smoka. Żartownisie, pomyślał. Karol nie był pasjonatem literatury, miał na koncie przeczytane dwie szkolne lektury. Jakież było jego zdziwienie, gdy z misternie zapakowanej paczki, zamiast flaszki koniaku, wyłoniła się srebrna głowa smoka ozdobiona pękiem łańcuszków, potem długie, wężopodobne cielsko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...