04 lipca 2016

Babcine oczy


Myślę, że to zaczęło się wtedy, gdy umarła jej babcia. Staruszka, chora od lat na Alzheimera, odeszła w czerwcu, w miesiącu kwitnienia swoich ulubionych lilii. Alicja długo nie mogła pogodzić się z tym faktem. Na początku wiadomość o śmierci babci w ogóle nie dotarła do dziecięcej świadomości. Stojąc w przykościelnej kaplicy nad otwartą trumną, dziewczynka była pewna, że ukochana staruszka lada chwila otworzy oczy, zachichocze triumfalnie, zaklaszcze w dłonie, jak miała w zwyczaju robić, gdy udało jej się kogoś przechytrzyć, a potem wszystkim rozpowie, że to była tylko zabawa, kolejny żart. Alicja z uwagą śledziła dziwnie bladą, jakby woskową twarz, przyglądała się kącikom ust, powiekom, każdej zmarszczce, nie dowierzając, że babcia jest w stanie tak długo wytrzymać bez ruchu. Cierpliwie czekała na najmniejsze drgnienie mięśni, ruch gałek ocznych, które zdradziłyby podstęp. Babcia nie poruszyła się, ani w zakładzie pogrzebowym, dokąd sześcioletnia wówczas dziewczynka pojechała z rodzicami, ani w przykościelnej kaplicy, ani też na cmentarzu, kiedy uchylono na moment wieko trumny i wszyscy zaczęli głośno płakać. Oczy babci pozostały zamknięte. Alicja jeszcze długo potem próbowała przypomnieć sobie ich kolor, skrupulatnie przeglądała zachowane przez rodzinę zdjęcia, wypytywała matkę. Dręczyło ją to, nie dawało spokoju. Rodzice zdawali się nie dostrzegać problemu, choć płacz dziecka często wybudzał ich w nocy. Każdy ma swój sposób przeżywania żałoby, mawiali, gdy dziewczynka osowiała siedziała w kącie babcinego pokoju. To, co wydarzyło się później, musiało mieć związek ze śmiercią babci Franciszki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...