Kolejny dzień pełen identycznych czynności. Wczoraj i dziś zlewają się w jedno. Świeże, wilgotne powietrze delikatnie muska Alicję po twarzy, ale ona nie zwraca na to już uwagi. Od dawna się nie uśmiecha, nie rozmawia z przyjaciółmi, nie chodzi do ukochanego kina. Jeszcze przed rokiem takie codzienne drobiazgi sprawiały jej przyjemność. Śpiew słowika upajał, a chłód porannej rosy orzeźwiał. Wtedy było inaczej. Teraz Alicja czuje się pusta. Wykonuje wszystko mechanicznie jak zaprogramowana maszyna. Oto robot idzie do sklepu, na sztywnych nogach spaceruje między regałami wypełnionymi towarem, wkłada do koszyka bułki, masło, mleko, ser i mięso. Robot sprząta, odsuwa fotele, ściera kurze, wkłada brudne ubrania do pralki, potem obiera ziemniaki, smaży kotlety. Robot uspokaja dzieci. Znowu się kłócą. Wrzask rani uszy robota, wrzask nieludzki, przenikliwy, nieznośny. Robot patrzy w lustro na swoje odbicie, odgarnia włosy, maluje szminką usta, zawiązuje na szyi apaszkę. Unosi kąciki ust, kiedy mąż wraca z pracy. Przez znaczną część nocy robot czuwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz