09 stycznia 2016

Domek w lesie fr.23

                                                                             Wiki Arwena
Przeszła kilka metrów. Czuła się już pewniej. Na końcu drogi ujrzała niewielką polanę porośniętą trawą i pędami dzikich jeżyn. Miejsce, otoczone drzewami, tętniło życiem, śpiewały ptaki, brzęczały owady, gdzieś w pobliżu szemrała rzeka. "Doskonałe miejsce na piknik", ze ściśniętym sercem przypomniała sobie słowa Karola. W cieniu ogromnego, rozłożystego dębu drewniana chata, z komina smuga dymu, intensywny zapach palonej żywicy. Odstrasza żmije, pomyślała. W opowieściach babci, pełnych grozy, strzyg, wilkołaków i upiorów pachniało ziołami, olejkami i żywicą, a każdy z tych specyfików miał swoją tajemną moc.
- Wymarzony domek w lesie - szepnęła, czując, że coś w niej w tym momencie pękło. - Dym? Czyżby ukochany mężuś miał pomocnika? A może pomocnicę?
Nie brała tego wcześniej pod uwagę. Strach nagle ucichł, a w jego miejsce pojawiło się zupełnie inne uczucie, o wiele silniejsze. Ukochany mężuś, powtórzyła w myślach. Zapragnęła spojrzeć mu w oczy, napluć w twarz, pokazać, jak bardzo nim gardzi. Czy to nie wszystko jedno, kiedy ją zastrzeli? Sprowokuje go teraz. Zatrzymała się i obejrzała. Karola nie było za nią, klęczał na skraju lasu, trzymając rękę na piersi. Ten atak astmy był inny, znacznie poważniejszy. Mężczyzna dusił się. Brak tlenu sprawił, że nie miał siły iść dalej, nogi ugięły się, upadł na kolana, łapczywie chwytając powietrze. Oddech stał się płytki i przerywany. Próbował coś powiedzieć, z gardła wydobywał się jednak tylko bełkot. Najbardziej przerażały sine, niemalże niebieskie, usta. Powinna mu pomóc, natychmiast podać lek. Jeszcze przed godziną gotowa była umrzeć za niego, najbliższego człowieka na świecie, teraz pragnęła tylko jego śmierci, wiedząc, że ratuje tym swoje życie. Wszystko się zmieniło. Podle ją oszukał, zdradził. Niech zdycha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...