06 stycznia 2016

Domek w lesie fr.20

                                                                                Wiki Arwena
- Łoś... - westchnęła z ulgą Nika, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Ilekroć go spotykam, mam wrażenie, że doświadczam czegoś niesamowitego, jakby cała siła i spokój drzemiące w tym potężnym zwierzu przechodziły na mnie. 
Wyraźnie odprężona spojrzała na zegarek. Dziewiąta dwadzieścia. Pora ruszać, tylko dokąd. Słońce było już wysoko nad horyzontem. Delikatne promienie przenikały przez korony drzew, znacząc drogę plamami światła. Karol milczał. Nie mogła odgadnąć, o czym myśli, ale była pewna, że się denerwuje. Znała go dobrze. Stoicki spokój był tylko przykrywką dla głęboko skrywanych lęków i obaw. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Chodźmy z tego paskudnego miejsca - rzekł wreszcie. - Staszek wspominał, że gdzieś tu w okolicy jest cmentarz radzieckich żołnierzy. Pewnie jakiś głupek dla zabawy wygrzebał szkielet... 
- Kto robi takie rzeczy? Boże, przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w cywilizowanym kraju! - powiedziała, unosząc ręce w geście rozpaczy. - Karol, ciebie to nie przeraża? 
Pragnęła, aby ją przytulił, pocieszył. On tymczasem nawet nie uśmiechnął się, tylko spojrzał spod przymrużonych powiek. Znów poczuła niepokój, ale tym razem miał związek z Karolem. W jego oczach dostrzegła coś, co się jej nie spodobało, coś obcego, dzikiego, niedostępnego, jakby dwie złowrogie iskierki. Na ułamek sekundy szyderczy grymas zniekształcił twarz mężczyzny. 
- Kochanie? - zapytała niepewnym głosem.
- Chodźmy wreszcie! - powiedział szorstko i ruszył w prawe rozwidlenie drogi. - To już niedaleko...
Nie zawahał się, przecież gdzieś tutaj powinna być kolejna wskazówka Staszka, pomyślała Nika, bacznie lustrując otoczenie. Nic. Pusto. Przyjrzała się uważnie drodze, żadnych znaków. Zaraz... Są ślady! Obok zwierzęcych wyraźny odcisk ludzkiej stopy! Nie jeden, lecz kilka, trop biegnie od drzewa z kapliczką w prawą stronę. Obuwie sportowe z charakterystyczną waflową podeszwą marki Nike. 
- Mamy miłośnika ludzkich czaszek - powiedziała cicho. 
Jeszcze jedno spojrzenie, tym razem na ślady, które pozostawił w piasku Karol, były identyczne. Ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczy, myślała gorączkowo, czując jednocześnie zimny dreszcz przeszywający ją od wewnątrz. Karol... Te ślady zostawił on, był tutaj wcześniej, okłamał ją, ale po co miałby to robić. Szukała jakiegoś wytłumaczenia, czegoś, co oczyściłoby męża z podejrzeń. To tylko ślady, każdy mógł je zostawić, każdy, kto ma takie same buty, taki sam rozmiar stopy... Boże, ale skąd Karol wiedział, że prawe rozwidlenie drogi jest właściwe? Zapomniał się, przestał kontrolować sytuację, coś wytrąciło go z roli troskliwego męża... To niemożliwe! Myli się, Karol nigdy nie zrobiłby czegoś tak potwornego, nie oszukałby jej. Dlaczego więc nie próbował wyjechać z tego cholernego bajora, przecież wystarczyło wcisnąć wsteczny, rzucić kilka gałęzi pod koła. Odpowiedź przyszła sama, bolesna, mrożąca krew w żyłach, ale tłumacząca wszystko. Wystarczyło spojrzeć przed siebie. Kilka metrów przed nią stał Karol. 
- Miałaś zginąć w nocy od kuli kłusowników, których więcej w tych lasach niż zwierząt, ale ty oczywiście zawsze wszystko musisz zepsuć! Ta twoja dziennikarska dociekliwość... - usłyszała suchy, pozbawiony emocji głos. - Na pewno zadajesz sobie pytanie "dlaczego"? No cóż, nie będę oryginalny, powodem jest kasa, majątek świętej pamięci babci Franciszki. Najpierw ona, teraz ty jako jedyna jej spadkobierczyni...
- Jak to? - wydusiła sparaliżowana przerażeniem Nika. - Jak to... najpierw ona?
- Normalnie, wzięła za dużą dawkę leków uspokajających! Nikt nie wnikał, czemu stara wyciągnęła kopyta. Pamiętasz, co powiedział lekarz, gdy przyjechaliśmy po trupa? "Pani babcia umarła we śnie, tylko każdemu życzyć takiej śmierci". - Chichocząc, zdjął z ramienia pokrowiec z bronią.
To nie była wiatrówka, lecz strzelba myśliwska, dwururka. Karol pewnym ruchem przeładował broń i wycelował w Nikę.
- Pora obejrzeć wymarzony domek, kochanie - powiedział szyderczo i znów zachichotał.

2 komentarze:

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...