30 maja 2015

Powrót na wrzosowisko cz.107 - Przeczucie

                                                                          Wiki Arwena
Było jak kiedyś. Na ścieżce częściowo zarośniętej pokrzywami stoi dziewczynka. Wiatr rozwiewa jej gęste czarne loki. Kilka minut wcześniej pozostawiona przez ojca sama sobie pobiegła za szarym ptaszkiem w gęstwinę. W odległym zakątku ogrodu osaczyło ją przeświadczenie, że nie jest sama. Wyczuła obecność złego. Zatrzymywała się i nasłuchiwała, czując, jak serce przyspiesza. Wśród rozlicznych szmerów przyrody słyszała inne dźwięki, niepodobne do cykania świerszczy, świergotu wróbli czy skrzypienia kołysanych przez wiatr gałęzi.  Ogród miał tajemnice i strzegł ich bardzo dobrze. Tych, którzy próbowali wydrzeć te sekrety, nie mijała kara. Byłam wścibskim dzieckiem. Zapędziłam się zbyt daleko. Uciekłam. Pamiętam za sobą głośny trzask łamanych gałęzi i wściekły gardłowy pomruk, jakby jakieś wielkie zwierzę przedzierało się przez zarośla, gotowe puścić się moim śladem. Rozjuszone nieudanym polowaniem ruszyło do ataku w nadziei schwytania uchodzącej ofiary. Biegłam z krzykiem, czując na twarzy, rękach i nogach bolesne ukłucia pokrzyw. Ojciec wyszedł mi na spotkanie. Nic nie mówił, o nic nie pytał. Wszystko wykrzyczałam w czasie szaleńczego pędu przez ogród. Mocne opiekuńcze ramiona schwyciły drżące dziecięce ciało i przygarnęły do szerokiej, pachnącej jagodami piersi. Wrzask utonął we łzach, które napłynęły do moich oczu wraz z pojawieniem się pewności, że tata będzie ze mną zawsze. Nie pozwoli mnie skrzywdzić. Przeszukał potem cały ogród, ale nie natknął się na nic, co wskazywałoby na obecność intruza. Pomimo to czuwał przy moim łóżku przez całą noc, a o świcie ruszył wokół gospodarstwa, by w świetle wschodzącego słońca obejrzeć stan ogrodzenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...