Alicja zawsze pragnęła ciszy. Lubiła, jak powoli zagnieżdża się w duszy i zaczyna czule głaskać myśli. Uspokajały się. Siadała wtedy na ławce otulonej ścianą bluszczu. Drewniana kratka altanki utkana zielenią chroniła przed wiatrem i chłodem. Alicja zagłębiała się w lekturę jakiejś książki albo po prostu patrzyła na jasne smugi przecinające błękit nieba. Wsłuchana w brzęczenie świerszczy i nawoływania ptaków, nie zwracała uwagi ani na sunące po szosie samochody, ani ujadające psy. To były jedyne chwile w ciągu dnia, kiedy nie musiała patrzeć na zegarek. Gęstniejący mrok był znakiem, że pora wrócić do mieszkania i rozpocząć wieczorny rytuał przyrządzania kolacji. Szum gotującej się wody zbliżał ich na nowo. Ona zaparzała herbatę w kubkach, on kroił warzywa. Cienkie plastry pomidora i rzodkiewki układał na chlebie posmarowanym masłem. Nie rozmawiali. Zrozumienie było bezgłośne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz