13 marca 2016

Córki fr.1 (Świerszcz w trawie)

Siedziały w mieszkaniu Stefy, w tym samym salonie, w którym ojciec grywał kiedyś swoje etiudy. Pokój nie był już tak okazały, jak wydawał się Grażynie przed laty. Bywała przecież tutaj tak często. Pamięta wielką, kryształową cukiernicę stojącą na ławie, w której zawsze odnajdywała słodkości. Stary zegar w południe wygrywał kuranty. Był to moment na sok jabłkowy i szarlotkę. Przybiegała z ogrodu zgrzana, z rumieńcami na twarzy, siadała ojcu na kolana i jadła ze smakiem. W powietrzu unosił się aromat kawy i cynamonu. Bezlitosny upływ czasu naznaczył jednak i to miejsce. Zapach kurzu mieszał się teraz ze smrodem stęchlizny i kulek na mole. Inspektor Wierzbicka ze smutkiem rozglądała się po wnętrzu, szukając śladów dawnej świetności. Zawadowie uchodzili przecież za najzamożniejszych w miasteczku. Ich majątek był obiektem zazdrości i plotek. Nieoficjalnie mówiło się o machlojkach dyrektora, defraudacji miejskich pieniędzy, za które podobno kupił wspaniałą willę w centrum i nowiutką, czarną wołgę. Nigdy nie postawiono mu jednak żadnych zarzutów.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca prześlizgiwały się po meblach, podłodze i stojącym przy ścianie fortepianie.
- Nie miałam serca go sprzedać - szepnęła Stefa, zerkając z czułością na zakurzony instrument. - Dla twojego ojca był cenniejszy niż życie. Przychodził tutaj jedynie dla niego...
- Pamiętam, jak lubił na nim grać - powiedziała z uśmiechem Grażyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...