Wreszcie koniec roboty. Zmęczenie zwalało z nóg, kręgosłup łupał jak diabli. Najlepsze byłoby łóżko, materac, miękka poduszka i pachnąca krochmalem pościel. Nie, nie pójdzie jeszcze spać, szkoda dnia. Obiecał sobie, że poserfuje trochę w sieci i przypomni niektórym wielkim poetom, gdzie ich miejsce. Wiadomo gdzie, w pudle na śmieci. Dla niego oczywiste, dla zakutych łbów czarna magia. Ciągle musiał im o tym przypominać.
Po powrocie do domu od razu skierował kroki do łazienki. Szybki prysznic i pięćdziesiątka wódki powinny postawić go na nogi. Polał ciało zimną wodą, namydlił się i odkręcił kurek z ciepłą, chcąc spłukać z siebie pianę. Zamiast strumienia wody ze słuchawki pociekło kilka kropel.
- Co u diabła!? - powiedział, kręcąc nerwowo kurkiem.
Czyżby znowu awaria wodociągu? Nie widział nigdzie ogłoszeń, zazwyczaj wiszą. Ktoś z administracji zakpił pewnie sprawę. Nie brakuje przecież bęcwałów, pomyślał, przypominając sobie młodego montera i przecięty kabel od antenki. Koniecznie musi zadzwonić gdzie trzeba i opieprzyć kogo trzeba. Zupełnie nie liczą się z człowiekiem.
- Robią, co im się podoba, burżuje pierdolone! - rzucił wściekle, sięgając po ręcznik.
robi się coraz ciekawiej i mroczniej :)
OdpowiedzUsuńpochlebiasz mi:)
Usuń:D zasługujesz
Usuń