16 marca 2016

Córki fr.4 (Świerszcz w trawie)

Całkiem zdominowana przez męża stała się obiektem współczucia, ale i też podziwu. Godnie znosiła wszelkie upokorzenia, których nie szczędził jej Zawada. Miał wielu wrogów, ci najwięksi nienawidzili go między innymi za grubiaństwo i okrucieństwo wobec podwładnych. Chodziły słuchy o jego licznych romansach z pracownicami, które pozbawione jakichkolwiek perspektyw znalezienia innej pracy, w obawie przed utratą posady czy to w urzędzie gminy czy w domu kultury, wikłały się w romans z apodyktycznym szefem. Częste, suto zakrapiane imprezy z ich udziałem kończyły się grubo po północy. Franciszek wracał z tych popijaw wściekły. To wtedy znęcał się nad żoną, ona zaś pokornie przyjmowała razy, nikomu o nich nie mówiąc. 
- Nie skarżyłam się nikomu. Na nic by się to zdało... - szepnęła. - Franciszek miał wszędzie znajomości, w gminie, policji, sądzie... Prędzej by mnie zabił, niż dał rozwód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...