23 marca 2016

"Jadźka" z cyklu "Opowiastki rodzinne"

- Proszę księdza, matula od trzech lat swata mnie z Jędrkiem od Matusiaków - szepcze zapamiętale Jadźka w drewnianą kratkę klęcznika. - A czy ja krowa jakowaś jestem, żeby mi kawalera do łóżka wybierać?
- Dziecko, masz prawo decydować o swoim losie. Człowiekiem jesteś, godność masz, a kto ją depcze, ten grzesznik - mówi proboszcz, ocierając chusteczką pot z czoła.
Środek lata. Od dziewuchy gorąc bije niemiłosierny, sutanna z grubego kaszmiru, nieprzewiewna, opięta, szczególnie na brzuchu ciśnie, koloratka wrzyna się w szyję. Ciężki żywot. Ech, przydałaby się nowa sutanna, obszerniejsza, a parafianie zupełnie niedomyślni. Mnóstwo pomysłów mają, a to jedno do głowy im nie przyjdzie.
- Proszę księdza, czyli że mogę z Mariankiem, a na tamtego od Matusiaków wypiąć się? - dopytuje Jadźka, napierając obfitym biustem na sosnowy klęcznik.
Deski niespokojnie trzeszczą. Wyrosła ta Jaskrów córka, oj, wyrosła, kobita fest się z niej zrobiła, z tyłu dynie, pulchne jak kluski, jędrne, oddychać też ma czym, a takie to małe siedziało w ławce katechetycznej, różowe, zawsze usmarkane.
- Z Mariankiem też nie, bo żonaty - strofuje Jadźkę proboszcz i chustką czoło z potu osusza.
Trzeba ciągle tej Jaskrównie tłumaczyć, po stokroć przed grzechem przestrzegać, a ona i tak swoje. Zawsze taka była. Uczyć się nie chciała. Tylko tyłkiem umie wiercić, chichotać i na chłopów okiem łypać, kiecki coraz krótsze, bluzki z dekoltem.
- Jak to, proszę księdza, przecie tak samej przez życie grzech - rzecze Jadźka, rumieniąc się coraz bardziej.
Nie głupio mówi dziewucha. Samotność niedobra, doskwiera. Źle z nią człowiekowi.
- Drogie dziecko, za dużo masz zdrożnych myśli - odpowiada proboszcz. - Ale rozgrzeszenie ci dam. Młoda jesteś, gorącą masz krew po matce. Pokuta jednak musi być. Tak myślę, że z rok posłużysz za gosposię na plebanii... Na dobre ci to wyjdzie, grzechy odkupisz, potem za Jędrka od Matusiaków wyjdziesz. To dobry chłopak, co niedzielę widzę go na mszy, a że czasem do kielicha zajrzy, ech, chłop przecież, swoje przyjemności mieć musi. Kościelnym go zrobię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...