30 marca 2016

"Wirtualny szczur" fr. 4 - Awaria

Nerwowo wystukał numer do administracji. Nie mógł się jednak dodzwonić. Przerywany sygnał informował, że linia jest zajęta. Pewnie całe osiedle wydzwania, pomyślał, z wściekłością rzucając słuchawkę na łóżko. Ręcznikiem wytarł z pleców resztki piany, po czym sięgnął do szafki, w której trzymał bieliznę. Będzie dzwonił do skutku albo po prostu pójdzie do biura i załatwi sprawę od ręki. Najlepiej złożyć skargę na piśmie, wtedy będzie bardziej przekonujący. Przychodzi uczciwy obywatel z nocnej zmiany urobiony jak wół, chciałby chociaż wziąć prysznic, a tu nie ma ani kropli wody, bo jakiemuś popierdoleńcowi nie chciało się zawiesić ogłoszenia z informacją o odcięciu wody na czas remontu instalacji. Nałapałby człowiek wody do wanny i po problemie, a tak... 
- O kurwa! - krzyknął nagle, patrząc z przerażeniem w głąb szuflady.
Co za ohydny smród? Wystarczyło jedno spojrzenie, aby namierzyć jego źródło. Wśród majtek i skarpet leżał na w pół rozłożony szczur. W ciele gryzonia zdążyły już zadomowić się tłuste larwy. Fetor był nie do zniesienia. Rysiek najpierw poczuł w gardle suchość, potem mokry, zimny pot wystąpił mu na czoło. Sekundę później pojawiły się słone śliny. Przełknął je, ale to nie powstrzymało fali torsji. Nie zdążył do łazienki, zwymiotował w sypialni.
Co u diabła ten cuchnący szczur robi w szufladzie z bielizną? Teraz śmierdzi wszystko, martwy szczur i zafajdana rzygami podłoga, a wody ani kropli.
- Kurwa, zajebię ich! - ryknął wściekle i wybiegł przed dom z zamiarem udania się do biura osiedlowej administracji.
Zatrzymał go kobiecy krzyk. Obejrzał się. Kobieta wrzasnęła po raz drugi. Tym razem zrozumiał każde słowo.
- Zboczeniec, ludzie, zboczeniec! - wyła wniebogłosy, stojąc kilka metrów przed nim.
Dopiero w tym momencie uświadomił sobie, że wybiegł z domu, nie założywszy ubrania. Odruchowo zasłonił dłońmi krocze.
- Kobieto, nie wrzeszcz! - Próbował uspokajać, ale nakręcony babsztyl wchodził właśnie na jeszcze wyższe tony.
- Ludzieeee! Zboczeniec! Idź ode mnie, antychryście!
Pozostało tylko jedno, ewakuować się jak najszybciej, póki reszta osiedla jeszcze słodko kimała w pościeli. Kilka susów wystarczyło, by znalazł się z powrotem w domu. Stara nadal wrzeszczała. Wkrótce dołączyły do niej dwie inne moherowe jędze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...