17 kwietnia 2017

Okno


Tej nocy spałam dobrze. Gdzieś koło szóstej zaszczekał pies, jakoś tak niespokojnie, żałośnie, potem przyłączyły się inne, ujadały jakby kończył się świat. Była dziewiąta, gdy nastała cisza. Zamilkły ptaki i ustał wiatr. Zamknęłam oczy i wtedy się zaczęło, sąsiad włączył piłę spalinową. W godzinę ściął wszystkie drzewa rosnące na działce. Pojutrze wjedzie tam buldożer, usunie pnie z korzeniami, wyrówna teren, a najlepszy we wsi majster zacznie kłaść dekoracyjną kostkę brukową. Powierzchnia podwórka nabierze ciekawej, subtelnej faktury, harmonii i uroku. Sąsiad postawi altankę, z cegieł wymuruje grilla, zaprosi rodzinę. Będą biesiadowali do późna. Ani cala trawnika, co najwyżej ogromne donice z tujami. Podobno zmieniła się ustawa i teraz można wyrzynać już wszystko. Najpierw padła z jękiem kwitnąca kruszyna, później stary platan dał głowę, śliwki, wiśnie i jabłonie w milczeniu poszły na rzeź, a na koniec brzozy... Zanim pochyliły korony, długo walczyły, trzymały się dzielnie. Kiedy wyjrzałam przez okno, było już po wszystkim. Sąsiad siedział na pniu starego kasztana, palił papierosa, a jego żona siekierą czyściła gałęzie.
- Zamurujemy to okno? - zapytałam, nie odwracając wzroku od pobojowiska.
- Dobrze, kochanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...