Szczeniak cichutko zaskomlał jakby na znak, że się zgadza, a
kiedy Agnieszka położyła go na rzuconym koło pieca starym kożuchu, zwinął się
potulnie w kłębek i przymknął ślepia.
- Zajmę się nim - powiedziała Jagna. - Pod naszym dachem
jeszcze żadne stworzenie krzywdy nie doznało! Sam powiedz, Stasiu, ile to żeśmy
różnych stworzeń leśnych odratowali!
- Ano, było ich mnóstwo! Bocian Franek, sarenka Magda, kuna Klotylda... - przytaknął Walenciak, podnosząc ze stolika koszyk wypełniony prowiantem. - Długo by opowiadać! Każde z tych zwierząt to inna historia! Ale na nas już czas, pani Agnieszko, bo robota sama się nie zrobi! Jeszcze po księdza proboszcza zajechać trzeba!
- Ano, było ich mnóstwo! Bocian Franek, sarenka Magda, kuna Klotylda... - przytaknął Walenciak, podnosząc ze stolika koszyk wypełniony prowiantem. - Długo by opowiadać! Każde z tych zwierząt to inna historia! Ale na nas już czas, pani Agnieszko, bo robota sama się nie zrobi! Jeszcze po księdza proboszcza zajechać trzeba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz