30 kwietnia 2017

Zielone kamasze fr.3


Alicja nigdy nie należała do osób twardo stąpających po ziemi. Ucieczki w wyimaginowany świat, gdzie czuła się najlepiej, były na tyle częste, aby wyrobić jej opinię dziwadła wymagającego fachowej opieki lekarskiej. Przebywając w kokonie własnych myśli, potrafiła całkiem odgrodzić się od rzeczywistości, co nawet u najbardziej ekscentrycznych mieszkańców akademika uchodziło za skrajne dziwactwo, gdyż oni, folgując własnym słabościom, szukali kontaktu z innymi, ona zaś uchodziła za pustelnicę, która żyjąc wśród ludzi, pozostaje jednocześnie w izolacji.
Nic sobie nie robiła ze złośliwych uwag koleżanek, które wprost nie mogły znieść jej inności i na każdym kroku okazywały swoją wyższość. W czym były lepsze od niej? Chyba tylko w kupczeniu własnym ciałem. O ile Alicja nadal pozostawała dziewicą, one oddawały się każdemu mężczyźnie, który zaoferował drobną sumkę, prochy bądź kolację w jakiejś podrzędnej knajpie. Niektóre z nich seks traktowały jako rodzaj sportowego współzawodnictwa, stając się w tej sferze prawdziwymi mistrzyniami. Gdyby mężczyźni wręczali za to medale, pokoje tych dziewcząt byłyby pełne trofeów, dowodów rzeczowych ich niezaprzeczalnego triumfu, dominacji, popularności. Nic więc dziwnego, że traktowały Alicję jak kogoś innego sortu, szczególnego rodzaju wynaturzenie.
Deszcz nasilił się, z mżawki przeszedł w rzęsistą ulewę. Krople uderzające w parapet zagłuszały odgłos jadących po ulicy samochodów. Alicja lubiła szum deszczu, uspokajał, przywołując wspomnienia z dzieciństwa. Matka zabierała ją na długie spacery. Chodziły w ciepłych strugach deszczu wśród spieszących się przechodniów, rozmawiając do woli bez obaw, że ojciec im przeszkodzi, zarzuci knowania przeciwko niemu. Miał na tym punkcie jakąś manię. Ciągle wydawało mu się, że matka go zdradza i planuje rozwód. Na tym tle między rodzicami dochodziło do częstych kłótni, które kończyły się zazwyczaj wyzwiskami, ale nie tylko... bywało, że matka przez kilka dni nie mogła wyjść z domu, by nie narazić się na plotki ze strony sąsiadek. Ślady kłótni były nazbyt widoczne. Wspomnienie wspólnych spacerów pod parasolem będzie już zawsze budziło w Alicji rozczulenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...