16 kwietnia 2017

Przed sztuką

"Być niewolnikiem rzeczy to niewola jeszcze doskonalsza niż więzienie." (Emigranci, Sławomir Mrożek)
Gdy usłyszałam, czyją dzisiaj sztukę zagrają, postanowiłam: Ja tam będę! Nie było wątpliwości, pytań, nerwowego spoglądania w terminarz. Ja tam będę! Po prostu... Inaczej być nie może. Tak mnie już Wielki Elektronik zaprogramował. Program podobno jeden z najlepszych...
Byłam. Kilka minut przed czasem. Wypachniona, wystrojona jak stróż w Boże Ciało, w białej koszuli, marynarce i tęczowej apaszce. Buty na obcasie, kancik na spodniach.
Wyjechałam z domu wcześniej w obawie, że nie znajdę wolnego miejsca na parkingu. Spodziewałam się tłumów, tymczasem... sala pustych krzeseł. Teatr bez widowni? Ars gratia artis? Pięknie! Dzisiaj skoki narciarskie, pomyślałam, siadając w pierwszym rzędzie. Czyżby skoki narciarskie wygrały z Mrożkiem? Nie, jest jeszcze nadzieja. Tylko coś tutaj zimno... Czy nadzieja lubi niskie temperatury? Biały obłoczek oddechu i dyskretne spojrzenie na zegarek. Za cztery minuty się zacznie. W każdym razie coś się rozstrzygnie. Niepewność dobra tylko przez chwilę. Rzut oka na rekwizyty. W centrum sceny stolik, na nim okulary, jakieś szpargały, obok dwa krzesła, w tle ławka, surowe, sosnowe deski imitujące łóżko, stara walizka na podłodze, czerwony pluszowy misiek, w którym robotnik XX ukrył ciężko zarobione dolary. Cenny misiek i cenna cisza. Żadnych kroków z zewnątrz, żadnych szmerów, okrzyków entuzjazmu, tylko bicie serca i wątpliwości jak czarne ptaszyska... A co jeśli nie zagrają?
Zagrali i byli wspaniali. Jak zawsze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...