Miś Dyzio obudził się w dobrym humorku i
od razu spojrzał w okno. Na zewnątrz jak okiem sięgnąć wszystko było okryte
śnieżną bielą niczym kołderką - płot, po którym skakały wróble, świerki
objuczone szyszkami, żywopłot, ławeczki, a nawet winogron i słup elektryczny.
Ach, jak pięknie! Nic, tylko ulepić bałwana, pomyślał miś i uśmiechnął się od
ucha do ucha. Taki uśmiech to objaw szczęścia, a Dyzio tego ranka był
szczęśliwy, co ja piszę, był najszczęśliwszym misiem na świecie. Od dawna nie
czuł się tak wspaniale. Wygramolił się więc z łóżeczka, ziewnął, przeciągnął
leniwie i usadowił wygodnie pod choinką. Miś siedzący pod świątecznym drzewkiem
może oznaczać tylko jedno - prezent!
Prezenty lubi dostawać każdy, a chyba
najbardziej dzieci. Taki podarowany miś znaczy dla nich więcej niż wszystkie
skarby świata, kochają go całym sercem i za nic nie chcą go stracić. Dyziowi
było dobrze pod choinką, mięciutko i ciepło, o wiele wygodniej niż na sklepowej
witrynie. Co chwilę spoglądał na mieniące się w świetle lampek ozdoby, na
srebrzyste łańcuchy, kolorowe bombki, pajacyki, aniołki, cukierki zawinięte w
złotko i zdobione lukrem pierniki, spoglądał, uśmiechał się i marzył. Misie
takie już są, po prostu takie się rodzą i choćby nie wiem, co się działo wokół,
spostrzegają wszystko przez różowe okulary. Dyzio był marzycielem, ale nie
tylko - wierzył, podobnie jak ja, że miłość jest najważniejsza na świecie, nic
więcej... reszta to tylko dodatek, błyszcząca w świetle lampek ozdoba,
świecidełko, które cieszy przez chwilę, a potem znika, wypala się niczym zimne
ognie, złuda. Niektórzy twierdzą, że taka wiara jest naiwna, bzdurna, nikomu
niepotrzebna, przeżytek. Nie słuchajcie ich! Spójrzcie na misia Dyzia, na jego
rozmarzoną minkę, na cudowne, poczciwe oczka, w których przegląda się światło
gwiazd - komuś takiemu można zaufać...
Wróćmy jednak pod choinkę. Kiedy jest
się szczęśliwym misiem, chciałoby się podzielić tym niezwykłym uczuciem ze
wszystkimi tak jak opłatkiem w czasie Wigilii. Właśnie wzeszła pierwsza
gwiazdka, błyszczy mocniej niż zwykle, jakby chciała coś ważnego przekazać,
zdradzić jakąś wielką tajemnicę - marzenia, nawet te z pozoru niemożliwe,
czasem się spełniają, dlatego nigdy, przenigdy nie wolno z nich rezygnować! Miś
Dyzio ma już swój dom, cieplutki i pachnący, wymarzony, z choinką i kolędami, a
co najważniejsze - czuje się w nim kochany. Czy można chcieć czegoś więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz