01 czerwca 2020

Niebieski balonik

Dziś w przedszkolu Dzień Kubusia Puchatka. Pani Kasia przeczytała dzieciom bajeczkę o tym, jak miś, chcąc podkraść pszczółkom miód, udawał chmurkę.
- Miś udawał chmurkę? Ale heca! He he he! - roześmiał się pajacyk Teofil.
- Phi... Też mi pomysł! Chyba wszystkie miśki mają małe rozumki! - parsknęła oburzona lalka Zuzia, spoglądając z dezaprobatą na Kudłatego, który właśnie wychylił pyszczek z koszyczka.
Miś w ogóle nie zwracał uwagi na słowa lalki. Patrzył z zachwytem na prezent, który pani wręczyła przedszkolakom i wzdychał. Prezent był niezwykły, chyba zaczarowany, wznosił się powoli, przez chwilę szybował pod sufitem, a potem, tańcząc w powietrzu, opadał jak piórko.
- Ojej, to jakieś czary - szepnął Kudłaty, a jego misiowe serduszko biło jak oszalałe.
Baloniki były niebieskie i ślicznie błyszczały w świetle. Za każdym razem, gdy wznosiły się, dzieci podskakiwały jak kangurki, hop hop, unosiły rączki, wyżej i wyżej.
- Lećcie baloniki, lećcie wysoko, wysoko, aż pod sufit! - wołały, a oczy błyszczały im ze szczęścia.
- Ojej, ile baloników, chyba tysiące, a jakie piękne! - zachwyciła się pacynka Klotylda - Każdy płynie w powietrzu cicho i lekko niczym chmurka po letnim niebie.
- Takie baloniki to istne cudo! - powiedział wesoło pajacyk Teofil. - Można je na przykład liczyć, o tak! Jeden balonik, drugi, trzeci, czwarty, piąty... Albo włożyć balonik między kolana i kic kic jak żabka, kic kic wokół sali, żabka za żabką, kic kic!
- Balonik można także odbijać - zauważył traktorek Adaś. - Odbijać samemu albo we dwoje!
- Można też trzymać go między dwoma brzuszkami i pilnować, aby nie uciekł - wymyślił pajacyk. - A spryciarz z niego nie lada!
- Z takim balonikiem nigdy nie jest nudno! - dodała pacynka Klotylda. - Bo z takim balonikiem...
- Można wszystko! - dokończył Teofil. - Nawet konie kraść!
- Konie kraść? No coś ty... pajacyku! - oburzyła się lalka Zuzia i zmarszczyła czoło.
- No tak, konie kraść! - rzekł Teofil. - Tak się mówi o kimś, kto jest sympatyczny, równy, fajny gość... no taki jak Kubuś Puchatek!
Ale co to? Baloniki turlane jak piłeczki? Pomysłów mnóstwo, a dzięki nim świetna zabawa! Śmieją się dzieci, śmieje się pani, chichoczą zabawki. Pora jednak odpocząć.
I wtedy właśnie pani rozdała kredki.
- Będziemy kolorować portret Kubusia Puchatka - powiedziała.
Zamieszania było przy tym co niemiara. Wszystko zaczęło się od tego, że kredka żółta z pomarańczową pokłóciły się o to, która pokoloruje futerko misia. Pani zdecydowała, że żółta, wtedy pomarańczowa z zazdrości złamała sobie rysik i trzeba było ją przytemperować. Potem czerwona całkiem przypadkiem poturlała się pod stolik i nie można było jej znaleźć. Kubraczek misia musiał być więc brązowy. Niebieska popłakała się i zamiast balonika pokolorowała miodek. Niebieski miodek? Dziwna sprawa... Włosy jeżą się na głowie! Pszczoły ze zdziwienia stały się zielone, niebo różowe, trawa sczerniała, a balonik pękł na fioletowo.
- Ojej, co tam się dzieje? - zdziwił się Kudłaty.
Rysunek był jednak już gotowy.
- Czas na małe co nieco - powiedziała z uśmiechem pani Kasia, stawiając na stoliku półmisek z łakociami.
- Huraaa! Czekoladowe misie! - ucieszyły się dzieci.
- To jeszcze nie koniec zabawy - szepnęła tajemniczo pani.
Tak, zabawa się nie kończy. Musi trwać, aby dziecięce serduszka tryskały szczęściem. To najprawdziwsza magia.
Drogie przedszkolaki, pora się pożegnać. Taka kolej rzeczy. Wiem, rozstania rodzą smutek, dlatego o tym ciii...
Zabieram ze sobą niebieski balonik, śliczny upominek, będzie mi was przypominał. Pozdrówcie ode mnie zabawki. One wszystko wiedzą najlepiej...
PS. Na koniec mam do Was wielką prośbę: Bądźcie grzeczne i słuchajcie pani Kasi... zawsze i wszędzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...